- Beau nie! - pisnęłam kiedy chciał mnie wrzucić do wody. Nasze korepetycje zmieniły się ostatnio w bardziej przyjacielskie spotkania, choć jeszcze nie uległam mu by przyprowadził kogoś do mnie lub abym ja szła do niego. Wiem to dziwne, ale wciąż czułam się jakbym ciągle mogła stać się posmiewiskiem. Nikt nie dokuczał mi już od imprezy, ale jednak miałam głupie wrażenie, że coś zrobie nie tak i zrażę do siebie ponownie wszystkich, którzy mnie otaczają. Obecnie Beau, ale w szkole zaczęłam rozmawiać z ludźmi - bynajmniej się staram nnie podpaść komuś. Może nie jest to już tak łatwe w obecnym świetle, ale wciąż istnieje taka możliwość. Ktoś może przypomnieć sobie, że jestem tym samym zerem, które widział przed tym jak zaczęłam rozmawiać z Beau Brooksem.
- No nie uciekaj - złapał mnie za rękę i z całej siły pociągnął do siebie. Wpadłam na niego bokiem, a ten zaciągnął mnie do basenu by następnie mnie wrzucić do lodowatej wody, która wypełniała zbornik w 80 %. Zaczęłam piszczeć, gdy ciecz schłodziłą moje ciało z niesamowitą szybkością doprowadzając mnie do automatycznej gęsiej skórki. Może na zewnątrz było gorąco, ale zawsze kontakt z zimną wodą powodował u mnie nienaturalny blady odcień skóry i przerażająco fioletowe usta. Wyglądałam wtedy niczym zamarznięta na biedunie. Niestety właśnie tak działał mój organizm. Nie był zbyt normalny. Oddziałowywał na najmniejsze bodźce niczym na masakryczny atak zwiększoną ich dawką w 1254541256%.
- Jesteś idiotą - udając obrażoną podeszłam do leżaka, na którym znajdował się ręcznik na wszelki wypadek. I ten wypadek własnie nastąpił. Choć wcale nie był porządany.
- Tak też na mnie mówią - zaśmiał się i usiadł przy stoliku. Leżało na nim pełno książek i gigantyczny słownik. Może wyglądało to jak spotkanie przyjaciół, ale wciąż chłopak uczył mnie języka włoskiego w efekcie czego na moim koncie znalazły się 4 kartkówki i 3 ze sprawdzianu. Jednak Wice wiedziała co robić by poprawić mój stan nie tylko w temacie nauczania, a także znajomości. Od czasu imprezy dogadywałam się z najstarszym Brooksem coraz bardziej oczywiście z Luke'iem i Jaiem także, ale Beau stał się tak jakby moim bratem. Gdy po imprezie ktoś próbował mi dokuczyć on starał się bronić mnie lub cokolwiek zrobić by jednak nie dokuczano mi aż tak często.
Podeszłam do stolika i susząc włosy zaczęłam powtarzać sobie odmiany. Język zaczynał mi powoli wkradać się do głowy powodując, że - za sprawą w/w ocen - Parker była dla mnie milsza i nie była tak cięta na moją osobę.
Telefon szatyna zawibrował, a właściciel szybko zerwał się, gdy przeczytał treść Sms-a.
- Corin muszę iść - język zaczął mu się plątać. Czyżby Tracy zaprosiła go gdzieś? - niemożliwe, ona wciąż ma kisiel w gacich na widok bliźniaka. Szybkimi ruchami chował książki do swojego plecaka i gdy napełnił go szybko wybiegł gdzieś.
- Bells ? - pies właśnie czekał na ten moment. Uśmiechnęłam się i podeszłam do lustra. Spięłam włosy w kucyk by podczas spaceru nie denerwowały mnie zasłaniając mi obraz i wpadając do ust. Założyłam jeszcze tylko swoje czarno-granatowe Vansy i wyszłam z domu.
Wracając przez centrum postanowilam pójść do sklepu spożywczego by uzupełnić swoje zapasy żelków i chipsów. Moje wieczory nie składają się jedynie z czytania książek. Lubię obejrzeć czasem dobry film. Z wybranymi paczkami ruszyłam do kasy. Podchodząc do niej zauważyłam wychodzącego Trevora. Szybko zapłaciłam i niczym torpeda odpięłam psa od barierki.
- Trevor - powiedziałam w miarę głośno myśląc, że chłopak usłyszy moje nawoływanie lecz tak się nie stało był widocznie zbyt daleko by to usłyszeć. Czy może nie chciał mnie widzieć? Pobiegłam za nim ponieważ od dwóch nie odpisywał na moje sms-y i nawet nie starał się w miarę kulturalny sposób zapewnić, że wszystko jest dobrze. Podchodząc usłyszałam jakieś krzyki z ślepej uliczki, do której wszedł. Zaalarmowana, że coś mu się może stać podeszłam ostrożnie i spoglądając niczym w filmie zza rogu szukałam postaci chłopaka. Robiło się powoli ciemno, ale widziałam wszystko wyraźnie. Dwie osoby rozmawiały ze sobą. Jedna wyższa, a druga niższa. Wyższa postać to Trevor, ale niższa ?
- Jak to nie masz kasy ! - zawołał przyjaciel. Był wyraźnie wkurzony. Widocznie sporo kasy była dłużna mu ta druga osoba ponieważ podczas naszych rozmów nawet, gdy byłam denerwująca nie zachowywał się tak.
- Trevor uspokój się - odezwał się drugi osobnik. Skądś znałam ten głos tylko jeszcze nie wiedziałam skąd, a po drugie 3 słowa wcale nie pomagały mi w rozpoznaniu
- Ja mam się uspokoić ?! JA?! Słuchaj mnie Brooks jutro widzę kasę! Zrozumiano?! - popchnął go i wszedł do jakichś drzwi zostawiając chłopaka samego. Brooks ? Tylko który? Na moje pytanie szybko znalazła się odpowiedź, ale by nie wpaść i nie wyjść na jakiegoś szpiega ruszyłam biegiem w drugą stronę.
- Przepraszam - wpadłam na kogos z całej siły, gdy biegłam obracając się na siebie
- Musisz mała uważać jak biegasz - głos Trevora przestraszył mnie. Skąd on tutaj sie wziął ?
- Hej co tu robisz ? - udawałam głupią
- ja ? - spojrzał na budynek - dokładnie w tym budynku mieszkam - zaśmiał się. Mówiłam wam, że ma anielski śmiech? Nie? Właśnie was o tym informuję nawet po tym jakiego widziałam go minutę temu. Nie wiem dlaczego, ale od pierwszego spotkania jego osoba wzbudzała we mnie reakcję - kisiel w gaciach. Należał do chłopaków, którzy Bóg wie co by robili i tak byliby ideałami - Corin ? - wyrwał mnie z zamyśleń i wpatrywania się w jego osobę. Stał właśnie z rękoma w spodniach, koszula w czerwoną kratę powiewała niczym flaga na sztandarze odkrywając jego nagannie idealną klatkę piersiową. Sprane jeansy odsłaniały gumkę bokserek ukazując napis Calvin Klein. Jego uśmiech powodował, że kolana mi miękły, a każdy gest w moim kierunku był najwspanialsza rzeczą na świecie.
- Tak ? - zagryzł dolną wargę
- Słodka jesteś, gdy tak na mnie patrzysz - przyłapał mnie - poczułam jak moje policzki oblewa rumieniec. Czułam się różowa jak świnka więc obróciłam twarz na bok by nie mógł zobaczyć tego jak wyglądam. Niestety nie zaskutkowało to powodzeniem
- Skarbie nie kryj się - obrócił moją twarz w swoja stronę. Spojrzałam na jego usta odruchowo. Czułam w sobie teraz gigantyczne pragnienie pocałowania go, ale musiałam się kontrolować. Znałam go dopiero dwa tygodnie i najodważniejszą rzeczą jaką zrobiłam z nim to był całus w policzek. W dodatku nie zbyt celny bo trafiłam ustami w linię szczęki - chodź odprowadzę cię - objął mnie ramieniem i zrobił pierwszy krok by zachęcić mnie do ruszenia co zrobiłam błyskawicznie.
- To tutaj - uśmiechnęłam się pokazując bramę, za którą niezmiennie stał mój dom - może chcesz wejść ? - wypaliłam ni stąd ni zowąd. Sama nie wiedziałam dlaczego zadałam to pytanie. Ale patrząc na to, że gdy chłopak pójdzie i tak zostanę sama to nawet dobrze, że spytałam go. Bynajmniej miałabym dziś towarzystwo kogoś wieczorem. Tata pojechał w delegację 5-cio dniową zostawiając mnie samą więc moge zaprosić kogoś do siebie na chociażby posiedzenie przed TV i poudawanie, że jestem normalna.
- Nie wiem ... - podrapał się po karku rozglądając - ... nawet jeśli się zgodzę to nie mogę siedzieć długo wiesz ... - jego niezdecydowanie było dobijająca. Błagam powiedz TAK gadałam sama do siebie w myślach. Miałam nadzieję, że siłą umysłu wciągnę go do domu chociażby na te godzinkę. I tak noc spędzę sama - ... no dobrze - puścił mi oczko, a ja w kilka sekund wprowadziłam go do swojego domu. Jego reakcję nie można było opisać jedynie słowem - zaskoczenie - był więcej niż zdziwiony.
- Chcesz coś do picia? - spytałam w drodze do kuchni.
- A co masz? - usiadł na krześle, które stało przy wysepce
- Pepsi, Fanta, 7Up ... - przerwał mi podczas wyliczania
- Pepsi jeśli można - oparł się rekoma o blat i patrzył na moje pośladki. Nie musiałam się obracać by wiedzieć, że i gdzie patrzy. Ja to po prostu czułam. Nalałam napoju do dwóch szklanek i postawiłam jedną przed chłopakiem, a z drugiej sama upiłam łyk napoju.
- Dlaczego już nie chodzisz do szkoły ? - zadałam pytanie przerywając niezręczną ciszę. Nienawidziłam ciszy. Była taka bez emocji, bez czegokolwiek.
- Mam 21 lat. Myślę, że jestem na to za stary - odstawił szklankę na blat. Mentalnie uderzyłam się w czoło - głupia ja.
- nie wiedziałam - uśmiechnęłam się starając nie panikować z własnej głupoty i ruszyłam do salonu - chcesz obejrzeć jakiś film ?
- Nie, nie, nie, nie ! - krzyknęłam, gdy jakiś gościu wszedł gdzieś, gdzie jak zwykle nie powinien - boże czy oni zawsze musza wchodzić tam gdzie są te jebane Zombie! - krzyknęłam starając się zasłonić oczy. Tak Horror dobra rzecz, ale wyłącznie wtedy, gdy nie śpisz sama w domu. Teraz wizja spania w tym wielkim domu jest serio niczym z Horroru.
- To tylko film - zaśmiał się - nic przecież ci się nie stanie
- A idź - wstałam starając się wyglądać na obrażoną. Wyszłam do ogrodu i usiadłam na trawie.
- Jesteś zła ?
- A nie widać ? - usiadł obok mnie i zaczął gapić się we mnie niczym R w Julie w "Wiecznie żywy".
- Przestań tak patrzeć - wybuchłam miechem obracając się do niego
- Nie bo jesteś obrażona
- No też fakt - znowu przybrałam wcześniejszą pozycję
- Corin ? - spytał po chwili ciszy. Obróciłam się do niego twarzą jedynie o parę milimetrów. Chłopak siedział do mnie całkowiecie przodem.
- Tak ? - Uśmiechnęłam się do niego.
- jesteś słodka, gdy się uśmiechasz - to było P-R-Z-E-S-Ł-O-D-K-I-E ! - spojrzałam wzrokiem typu "przesadzasz " - i nie kłamie - ujął moją brodę między kciuk i palec wskazujący. Powoli i niepewnie przybliżył twarz do mojej. Wpatrywałam sie w jego oczy, gdy jego wzrok padał na moje usta. Delikatnie trącił czubkiem nosa mój i delikatnie musnął wargami moich. Zaskoczenie przejęło nade mną kontrolę przez co chłopak zawahał się. Chciał sie wycofać, ale nie pozwoliłam mu kładąc dłoń na jego policzku i przedłużając pocałunek. Pierwszy w życiu pocałunek.
___________________
Taaadaaaaa!
W końcu napisałam .... wczoraj naprawdę nie miłam sił na pisanie tutaj wystarczyło mi, że napisałam rozdział na As Long As You Love Me .... Teraz dodaję tutaj i wracam do olądania ( setny raz ) Wiecznie żywy .... R MÓJ BOGU SEKSU!
Napiszcie co sądzicie o rozdziale i jeśli chcecie być informowani napiszcie do mnie @Beigeee_ bądź zostawcie swój nick w komentarzu. Zawsze je czytam i tak Wesoły Kostek ( kocham jej komentarze ♥ ) ... ONE CI MNIE ZAMĘCZĄ!
KOŃCÓWKA ŚWIETNA.:*****
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie . Promuj je , bo na pewno zyskasz większe grono czytelników . Napisz jeszcze jedno opowiadanie , bo jestem pewna że masz pomysł i będzie wspaniałe . Gdy zaczęłam czytać to opowiadanie ba początku to średnio mi się spodobało , ale teraz ?! UWIELBIAM JE . JEST WSPANIAŁE . Moje życie się troszkę ubarwiło , dzięki tobie . Codziennie wchodzę na ten blog po parenascie razy i sprawdzam czy jest rozdział . I gdy jest to jestem starasznie zadowolona . Jeśli chodzi o rozdział to końcówka jest najlepsza. Normalnie gdfbcychmobd :* Przepraszam że dopiero teraz dodaję komentarz , ale wyjechałam i nie było jak .
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny, w ogóle całe opowiadanie super :)
OdpowiedzUsuńA więc... ('pac' nie zaczyna sie zdania od 'a więc'. A więc Kostek jesteś głupkiem. Zaraz, ja to też Kostek.). Dobra bo sie przegrzeje. Rozdział super (ależ ja oryginalna) . Mój gruby zad i ja jesteśmy zaszczyceni tym że lubisz nasze komentaże.
OdpowiedzUsuńPszepraszam że nie skomętowałam od razu, ale siedze sobiem w bułgarii i dopiero dzisiaj mam zasięg. Grr...
Jak mi ciebie zamęczą to z kapcię po Polscę bedę goniła.
A tu masz pingwina na ochłode <(") i serduszko jak by jednak było za zimno♥.
Kostek
PS. Nie przejmuj sie moją głupotą. To chyba nie jest choroba.
kiedy kolejny rozdział? :)
OdpowiedzUsuń