poniedziałek, 15 lipca 2013

Chapter 6

      Od kiedy ruszyliśmy spod szkoły nie wymieniliśmy ani jednego zdania. Beau szedł obok mnie oglądając się co jakiś czas za jakąś roznegliżowaną dziewczyną, która machała biodrami niczym huśtawką. Nie byłam zazdrosna, tylko dziwiłam się jak taka dziewczyna, której piersi praktycznie wypadały z bluzki i stanika, a spodnie były tak obcisłe, że jej boczki wypływały na wszystkie strony, mogła się podobać chłopakom. Szczerze wyglądało to obrzydliwie. Ja zawsze starałam się wyglądać porządnie i z klasą. Ubrania dobierałam starannie i nigdy nie pozwoliłabym sobie na takie coś jak ona. 
  - widzę to - skomentował, gdy pokiwałam głową z dezaprobatą na jego rozbiegane oczy kiedy przechodziliśmy koło grupki takich dziewczyn 
  - niby co ?
  - kiwiesz głową o tak - zademonstrował 
  - wiesz może moja reakcja była by inna gdyby one nie wyglądały jak ... - szukałam jakiegoś mniej wulgarnego słowa niż " dziwka " - ... jak panny z domu publicznego 
  - jaka ty jesteś sztywna 
  - Brooks nie jestem sztywna tylko dobrze wychowana w przeciwieństwie do - machnęłam ręką w kieruku dziewczyn. Te nawet tego nie zauważyły - tych dziewczyn 
  - ich sprawa, a jak pokazują co mają to trzeba korzystać - wzruszył ramionami
  - dobra - westchnęłam - nie mam siły na takie dyskusje - ruszyłam dalej - idziesz ? - chłopak obrócił się do mnie tym razem przodem i przestał się ślinić na widok półnagich nastolatek

  - no idę, idę 
  - ślinka ci spływa - pokazałam mu na swoich ustach kącik. Zaczął się szybko wycierać rękawem 

  - wredna jesteś - dopiero po chwili zorientował się, że był to jedynie sarkazm by uświadomić go o tym, że zachowuje się jak idiota - nie możesz być jak reszta ? 

  - a dlaczego nie mogę być sobą ? - prychnęłam 
  - bo jesteś sztywna 
  - Beau ile jeszcze razy to powiesz ? - złożyłam ręce na wysokości piersi - nudne to się robi 
  - stwierdzam fakty 
  - nie, widzisz tylko powłokę zewnętrzną. Znasz mnie taką za jaką mnie mają ludzie, nie to jaka jestem naprawdę - weszliśmy do mojej dzielnicy. Na szczęście nie mieszkałam gdzieś na obrzeżach tylko kilkanaście domów od "wejścia". Moja dzielnica była ogólnie ogrodzona by żadne kangury lub inne zwierzęta nie wdarły się na nasze posesje. 
  - ty tu mieszkasz ? 
  - nie, wiesz mieszkam w budzie dla psa - kolejny sarkazm. Chyba pokochałam ten sposób odpowiadania mu bo od razu łapał o co mi chodziło. 
  - zabawna jesteś jak Jai  wieku 2 miesięcy 

  - kurde czuję się taka zaszczycona - złożyłam ręce na klatce piersiowej by pokazać mu udawany zachwyt ową informacją.

      Przyśpieszyłam trochę, gdy podchodziliśmy do mojego domu. Wyciągnęłam z torebki klucze i otwarłam furtkę 

  - woooow - skomentował rozglądając się na każdą stronę 
  - będziesz tak stał i gapił się czy nauczysz mnie tego cholernego języka ? 
  - dobra, już dobra - weszliśmy do domu gdzie od progu przywitała nas Bella 
  - cześć skarbie - kucnęłam przy psie. Ta zaczęła jak to ma w zwyczaju lizać mnie po twarzy z radości, a ja głaskałam ją. Po chwili psina zorientowała się, że nie jestem sama. Stanęła przed Brooksem nie merdając ogonem i przyglądała mu się jakby chciała ocenić go i zastanawiała się czy podejść bliżej, czy ugryźć - on jest spoko Bells - uśmiechnęłam się. Suczka po wypowiedzianych słowach wskoczyła na szatyna i zaczęła się łasić i domagać głaskania 
  - fajna - zaśmiał się głaszcząc ją.

      Po jakichś 5 minutach znudziło mi się to stanie i patrzenie więc ruszyłam do kuchni by dać psu coś do jedzenia. 
  - Bells ! - krzyknęłam kładąc miskę na ziemi.
  - niezła chata Garson - stanął w drzwiach opierając się o framugę wciąż rozglądając się  
  - nie po nazwisku - ostrzegłam go pokazując palcem
  - dobra, dobra - uniósł ręce w geście poddania się 
  - jesteś głodny ? - spytałam otwierając ponownie lodówkę
  - a co masz ?  
  - Mogę zrobić jakiś obiad na szybko jak chcesz, możemy zamówić pizzę albo zwykła nutella z chlebem - chłopak zaczął intensywnie myśleć. A myślałam, że nie ma czym. 
  - wybrałbym ten obiad, ale znając życie matka mnie zabije, że jadłem obiad poza domem to ta pizza może ? - uśmiechnął się 
  - no spoko - wzięłam telefon i wykręciłam numer pizzerii, której ulotka wisiała przyczepiona magnesem do lodówki - a jaką ?

  - jem wszystko co mi dasz - oświadczył wzruszając ramionami. Chwilę potem zamówienie na pizzę zostało przyjęte. 

  

  - powiedz Il mio nome è Corin - powiedział po włosku, a moja mina przypominała pozbawionego z mózgu zombie podobnego do tych z " Świat wg Zombie ".
  - czy ty myślisz, że nie potrafię się przedstawić ? - spojrzałam na niego z byka.
  - podstawy masz opanowane ?
  - tak tylko musze zaliczyć u niej rodziny w następnym tygodniu. Te wszystkie ciotki i kuzynki i szwagrowie itd. - jęknęłam kładąc się na kocu rozłożonym w ogrodzie. 

  - to musisz ułożyć z nimi jakieś zdanie pewnie i wymienić ich wszystkich 
  - BRAWO ! 10 puntków dla Slytherinu! - krzyknęłam wciąż leżąc i wyrzucając ręce w górę klaszcząc 
  - mogłaś tak od razu 

  - a co ja ci mówiłam w kuchni ? 
  - nie wiem 
  - brawo za słuchanie mnie i tak właśnie zmarnowaliśmy 20 minut ! - zakryłam twarz rękoma - a mogłam przez te 20 minut iść na szybki spacer z Bells - jęknęłam pod nosem.

      Usłyszałam dzwonek do bramy - siedź tu i niczego nie rób - wstałam i ruszyłam przez środek domu bo tak było najszybciej - masz zezwolenie na oddychanie - rzuciłam wchodząc do domu. Podbiegłam do bramy. Zapłaciłam dostawcy i wróciłam do chłopaka, który jak mu powiedziałam nie zmienił miejsca - grzeczny Beau - poklepałam go po głowie jak psa 

  - może mam ci jeszcze zaszczekać ? - zażartował. kurde czy on był dla mnie miły czy mi się wydaje ? Zazwyczaj żartował ze mnie, a nie ze mną. Było to conajmniej dziwne
  - dobra, jemy te pizze, uczymy się i spadamy bo pies musi wyjść - otwarłam kartonowe pudełko, a wokoło rozszedł się zapach przepysznej pizzy. Wzięłam kawałek i zaczęłam ją konsumować
  - powiedz Cognato - chłopak wziął do ust kęs, a ja dalej siedziałam jak ten czop i nie wiedziałam co to - to znaczy szwagier 
  - Conato ? - chłopak zrobił tzw. "facepalm" - no co ? 

  - Cognato, a nie Conato - zaśmiał się - Conato to znaczy wysiłek dwa różne słowa 
  - idź się utop - wróciłam do pizzy. Jeszcze przez dobrą godzinę starał się mnie nauczyć jak nazywa się poszczególnych członków rodziny, ale nie zbyt mi to wychodziło. Jednak pod koniec byłam zadowolona z tego co jednak weszło mi do głowy. nie były to wszystkie potrzebne rzeczy, ale na 3 czy nawet 4 dam radę zaliczyć sprawdzian. 
  

  - o co chodziło Jamesowi ? - wypaliłam ni stąd, ni z owąd
  - w jakim sensie ? 
  - na lekcji napisał mi na kartce żebym na ciebie uważała, bo masz głupie pomysły i nie chodzi mu o twoje żarty - chłopak zaśmiał się 
  - chciał cię sprawdzić 
  - niby po co sprawdzić ? 
  - chciał zobaczyć twoją reakcję - położył się podpierajac łokciami 
  - nie rozumie was - usiadłam i wzięłam ostatni kawalek pizzy z pudełka. Kiedy ona tak szybko zniknęła? Nie wiem. Zaczęłam jeść go wielkimi gryzami widząc jak pies na mnie patrzy - dobra zbieramy się bo jak mi narobi w domu to ty sprzątasz - wstałam równo z szatynem i zaczęłam z pełną buzią zbierać koc i wszystko co wokół nas leżało

  - masz fajnego psa - powiedziałam zapinając Bells na smycz

  - skąd wiesz jakiego mam psa ? - zdziwił się 
  - nie tylko ty chodzisz do parku z psem - otworzyłam drzwi. Chłopak przytrzymał je bym wyszła pierwsza. Kurwa nie wiem co się z tym Brooksem dzieje? Staje się miły. To podejrzanie dziwne. Gdy doszliśmy do parku rozdzieliliśmy się. Beau ruszył do domu, a ja do wybiegu dla psów. Dziś było wyjątkowo mało psów. Usiadłam na tej samej ławce co dzień wcześniej i włożyłam do uszu słuchawki. O co chodzi Beau? Ostatnio był ciągle niemiły i w ogóle, a dziś zachowywał się normalnie jakby nigdy nic. jestem ciekawa Poniedziałku. Jak będzie się zachowywał i czy będą jakieś zmiany co do jego podejścia do mojej osoby. Pierwszy raz w życiu chciałam zobaczyć Brooksa w szkole. 


Corin co się z tobą dzieje ? 

_____________________

A więc przepraszam za kilkudniową przerwę. Jestem chora, a wtedy rozdziały ida mi znacznie wolniej bo niestety choroba nie wpływa na mnie pozytywnie. Głowa rozsadza mnie od środka, a uszy pomagają głowie. 


Jeśli czytają to opowiadanie jakieś Gleeks !
 Chciałabym złożyć najszczersze kondolencje. Sama jestem fanką Cory'ego i wiadomość o jego śmierci załamała mnie. Cały dzień przepłakałam oglądając Glee. Tak wiem dobijam się tym, ale boże on był taki cudowny. Przystojny uroczy. nie moge wiele dla niego zrobić ponieważ nie jestem katoliczką, ale jeśli ktoś jest pomódlcie się za niego lub uczcijcie jego pamięć na swój sposób. Zasłużył na to [*]

Tak wiem nie powinnam takich rzeczy pisać, ale stwierdziłam, że jako jego fanka czy też jak to ja mówię " żona" powinnam wspomnieć o tym przy najnowszej notce.

CORY JESTEŚ TAM GDZIE JEST CI LEPIEJ. ZAOPIEKUJ SIĘ AVALANNĄ ♥

+ Jeśli chcielibyście być informowani napiszcie w komentarzu swój nick z tt ;) Chętnie będę was informować ♥

2 komentarze:

  1. Rozdział jest bardzo ciekawy , lecz myślałam , że Beau zrobi coś innego. A on był miły , spokojny. Zaskoczyłaś mnie tym , ale naprawdę ciekawy rozdział. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału .
    Życzę ci powrotu do zdrowia kochana .:**

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę fajny rozdział. Cały Brooks , który ogląda się za dziewczynami xdd. W tamtym rozdziale mówiłam że za krótki , ale teraz długość była okej. Bardzo mnie ciekawi jak będzie się zachowywał Beau w poniedziałek w szkole . Ciekawość mnie zżera. No ale muszę poczekać. Życzę ci szybkiego powrotu do zdrowia .

    Bardzo kochałam Glee , a Cory był moim ulubionym aktorem . :(((
    Nie wiem jak będzie wyglądać Glee bez niego.

    OdpowiedzUsuń