wtorek, 30 lipca 2013

Chapter 12

  - Beau nie! - pisnęłam kiedy chciał mnie wrzucić do wody. Nasze korepetycje zmieniły się ostatnio w bardziej przyjacielskie spotkania, choć jeszcze nie uległam mu by przyprowadził kogoś do mnie lub abym ja szła do niego. Wiem to dziwne, ale wciąż czułam się jakbym ciągle mogła stać się posmiewiskiem. Nikt nie dokuczał mi już od imprezy, ale jednak miałam głupie wrażenie, że coś zrobie nie tak i zrażę do siebie ponownie wszystkich, którzy mnie otaczają. Obecnie Beau, ale w szkole zaczęłam rozmawiać z ludźmi - bynajmniej się staram nnie podpaść komuś. Może nie jest to już tak łatwe w obecnym świetle, ale wciąż istnieje taka możliwość. Ktoś może przypomnieć sobie, że jestem tym samym zerem, które widział przed tym jak zaczęłam rozmawiać z Beau Brooksem.

  - No nie uciekaj - złapał mnie za rękę i z całej siły pociągnął do siebie. Wpadłam na niego bokiem, a ten zaciągnął mnie do basenu by następnie mnie wrzucić do lodowatej wody, która wypełniała zbornik w 80 %. Zaczęłam piszczeć, gdy ciecz schłodziłą moje ciało z niesamowitą szybkością doprowadzając mnie do automatycznej gęsiej skórki. Może na zewnątrz było gorąco, ale zawsze kontakt z zimną wodą powodował u mnie nienaturalny blady odcień skóry i przerażająco fioletowe usta. Wyglądałam wtedy niczym zamarznięta na biedunie. Niestety właśnie tak działał mój organizm. Nie był zbyt normalny. Oddziałowywał na najmniejsze bodźce niczym na masakryczny atak zwiększoną ich dawką w 1254541256%.
 

  - Jesteś idiotą - udając obrażoną podeszłam do leżaka, na którym znajdował się ręcznik na wszelki wypadek. I ten wypadek własnie nastąpił. Choć wcale nie był porządany.

  - Tak też na mnie mówią - zaśmiał się i usiadł przy stoliku. Leżało na nim pełno książek i gigantyczny słownik. Może wyglądało to jak spotkanie przyjaciół, ale wciąż chłopak uczył mnie języka włoskiego w efekcie czego na moim koncie znalazły się 4  kartkówki i 3 ze sprawdzianu. Jednak Wice wiedziała co robić by poprawić mój stan nie tylko w temacie nauczania, a także znajomości. Od czasu imprezy dogadywałam się z najstarszym Brooksem coraz bardziej oczywiście z Luke'iem i Jaiem także, ale Beau stał się tak jakby moim bratem. Gdy po imprezie ktoś próbował mi dokuczyć on starał się bronić mnie lub cokolwiek zrobić by jednak nie dokuczano mi aż tak często. 

      Podeszłam do stolika i susząc włosy zaczęłam powtarzać sobie odmiany. Język zaczynał mi powoli wkradać się do głowy powodując, że - za sprawą w/w ocen - Parker była dla mnie milsza i nie była tak cięta na moją osobę.

      Telefon szatyna zawibrował, a właściciel szybko zerwał się, gdy przeczytał treść Sms-a.

  - Corin muszę iść - język zaczął mu się plątać. Czyżby Tracy zaprosiła go gdzieś? - niemożliwe, ona wciąż ma kisiel w gacich na widok bliźniaka. Szybkimi ruchami chował książki do swojego plecaka i gdy napełnił go szybko wybiegł gdzieś. 

  - Bells ? - pies właśnie czekał na ten moment. Uśmiechnęłam się i podeszłam do lustra. Spięłam włosy w kucyk by podczas spaceru nie denerwowały mnie zasłaniając mi obraz i wpadając do ust. Założyłam jeszcze tylko swoje czarno-granatowe Vansy i wyszłam z domu. 

      Wracając przez centrum postanowilam pójść do sklepu spożywczego by uzupełnić swoje zapasy żelków i chipsów. Moje wieczory nie składają się jedynie z czytania książek. Lubię obejrzeć czasem dobry film. Z wybranymi paczkami ruszyłam do kasy. Podchodząc do niej zauważyłam wychodzącego Trevora. Szybko zapłaciłam i niczym torpeda odpięłam psa od barierki. 

  - Trevor - powiedziałam w miarę głośno myśląc, że chłopak usłyszy moje nawoływanie lecz tak się nie stało był widocznie zbyt daleko by to usłyszeć. Czy może nie chciał mnie widzieć? Pobiegłam za nim ponieważ od dwóch nie odpisywał na moje sms-y i nawet nie starał się w miarę kulturalny sposób zapewnić, że wszystko jest dobrze. Podchodząc usłyszałam jakieś krzyki z ślepej uliczki, do której wszedł. Zaalarmowana, że coś mu się może stać podeszłam ostrożnie i spoglądając niczym w filmie zza rogu szukałam postaci chłopaka. Robiło się powoli ciemno, ale widziałam wszystko wyraźnie. Dwie osoby rozmawiały ze sobą. Jedna wyższa, a druga niższa. Wyższa postać to Trevor, ale niższa ? 

  - Jak to nie masz kasy ! - zawołał przyjaciel. Był wyraźnie wkurzony. Widocznie sporo kasy była dłużna mu ta druga osoba ponieważ podczas naszych rozmów nawet, gdy byłam denerwująca nie zachowywał się tak.
  - Trevor uspokój się - odezwał się drugi osobnik. Skądś znałam ten głos tylko jeszcze nie wiedziałam skąd, a po drugie 3 słowa wcale nie pomagały mi w rozpoznaniu 
  - Ja mam się uspokoić ?! JA?! Słuchaj mnie Brooks jutro widzę kasę! Zrozumiano?! - popchnął go i wszedł do jakichś drzwi zostawiając chłopaka samego. Brooks ? Tylko który? Na moje pytanie szybko znalazła się odpowiedź, ale by nie wpaść i nie wyjść na jakiegoś szpiega ruszyłam biegiem w drugą stronę. 

  - Przepraszam - wpadłam na kogos z całej siły, gdy biegłam obracając się na siebie 
  - Musisz mała uważać jak biegasz - głos Trevora przestraszył mnie. Skąd on tutaj sie wziął ?

  - Hej co tu robisz ? - udawałam głupią
  - ja ? - spojrzał na budynek - dokładnie w tym budynku mieszkam - zaśmiał się. Mówiłam wam, że ma anielski śmiech? Nie? Właśnie was o tym informuję nawet po tym jakiego widziałam go minutę temu. Nie wiem dlaczego, ale od pierwszego spotkania jego osoba wzbudzała we mnie reakcję - kisiel w gaciach. Należał do chłopaków, którzy Bóg wie co by robili i tak byliby ideałami - Corin ? - wyrwał mnie z zamyśleń i wpatrywania się w jego osobę. Stał właśnie z rękoma w spodniach, koszula w czerwoną kratę powiewała niczym flaga na sztandarze odkrywając jego nagannie idealną klatkę piersiową. Sprane jeansy odsłaniały gumkę bokserek ukazując napis Calvin Klein. Jego uśmiech powodował, że kolana mi miękły, a każdy gest w moim kierunku był najwspanialsza rzeczą na świecie.

  - Tak ? - zagryzł dolną wargę 
  - Słodka jesteś, gdy tak na mnie patrzysz - przyłapał mnie - poczułam jak moje policzki oblewa rumieniec. Czułam się różowa jak świnka więc obróciłam twarz na bok by nie mógł zobaczyć tego jak wyglądam. Niestety nie zaskutkowało to powodzeniem 
  - Skarbie nie kryj się - obrócił moją twarz w swoja stronę. Spojrzałam na jego usta odruchowo. Czułam w sobie teraz gigantyczne pragnienie pocałowania go, ale musiałam się kontrolować. Znałam go dopiero dwa tygodnie i najodważniejszą rzeczą jaką zrobiłam z nim to był całus w policzek. W dodatku nie zbyt celny bo trafiłam ustami w linię szczęki - chodź odprowadzę cię - objął mnie ramieniem i zrobił pierwszy krok by zachęcić mnie do ruszenia co zrobiłam błyskawicznie. 

  - To tutaj - uśmiechnęłam się pokazując bramę, za którą niezmiennie stał mój dom - może chcesz wejść ? - wypaliłam ni stąd ni zowąd. Sama nie wiedziałam dlaczego zadałam to pytanie. Ale patrząc na to, że gdy chłopak pójdzie i tak zostanę sama to nawet dobrze, że spytałam go. Bynajmniej miałabym dziś towarzystwo kogoś wieczorem. Tata pojechał w delegację 5-cio dniową zostawiając mnie samą więc moge zaprosić kogoś do siebie na chociażby posiedzenie przed TV i poudawanie, że jestem normalna. 
  - Nie wiem ... - podrapał się po karku rozglądając - ... nawet jeśli się zgodzę to nie mogę siedzieć długo wiesz ... - jego niezdecydowanie było dobijająca. Błagam powiedz TAK gadałam sama do siebie w myślach. Miałam nadzieję, że siłą umysłu wciągnę go do domu chociażby na te godzinkę. I tak noc spędzę sama - ... no dobrze - puścił mi oczko, a ja w kilka sekund wprowadziłam go do swojego domu. Jego reakcję nie można było opisać jedynie słowem - zaskoczenie - był więcej niż zdziwiony.
  - Chcesz coś do picia? - spytałam w drodze do kuchni. 
  - A co masz? - usiadł na krześle, które stało przy wysepce
  - Pepsi, Fanta, 7Up ... - przerwał mi podczas wyliczania 
  - Pepsi jeśli można - oparł się rekoma o blat i patrzył na moje pośladki. Nie musiałam się obracać by wiedzieć, że i gdzie patrzy. Ja to po prostu czułam. Nalałam napoju do dwóch szklanek i postawiłam jedną przed chłopakiem, a z drugiej sama upiłam łyk napoju. 
  -  Dlaczego już nie chodzisz do szkoły ? - zadałam pytanie przerywając niezręczną ciszę. Nienawidziłam ciszy. Była taka bez emocji, bez czegokolwiek. 
  - Mam 21 lat. Myślę, że jestem na to za stary - odstawił szklankę na blat. Mentalnie uderzyłam się w czoło - głupia ja. 

  - nie wiedziałam - uśmiechnęłam się starając nie panikować z własnej głupoty i ruszyłam do salonu - chcesz obejrzeć jakiś film ? 

  - Nie, nie, nie, nie ! - krzyknęłam, gdy jakiś gościu wszedł gdzieś, gdzie jak zwykle nie powinien - boże czy oni zawsze musza wchodzić tam gdzie są te jebane Zombie! - krzyknęłam starając się zasłonić oczy. Tak Horror dobra rzecz, ale wyłącznie wtedy, gdy nie śpisz sama w domu. Teraz wizja spania w tym wielkim domu jest serio niczym z Horroru.
  - To tylko film - zaśmiał się - nic przecież ci się nie stanie 
  - A idź - wstałam starając się wyglądać na obrażoną. Wyszłam do ogrodu i usiadłam na trawie. 

  - Jesteś zła ? 
  - A nie widać ? - usiadł obok mnie i zaczął gapić się we mnie niczym R w Julie w "Wiecznie żywy". 

  - Przestań tak patrzeć - wybuchłam miechem obracając się do niego 
  - Nie bo jesteś obrażona 
  - No też fakt - znowu przybrałam wcześniejszą pozycję 
  - Corin ? - spytał po chwili ciszy. Obróciłam się do niego twarzą jedynie o parę milimetrów. Chłopak siedział do mnie całkowiecie przodem.

  - Tak ? - Uśmiechnęłam się do niego. 

  - jesteś słodka, gdy się uśmiechasz - to było P-R-Z-E-S-Ł-O-D-K-I-E ! - spojrzałam wzrokiem typu "przesadzasz " - i nie kłamie - ujął moją brodę między kciuk i palec wskazujący. Powoli i niepewnie przybliżył twarz do mojej. Wpatrywałam sie w jego oczy, gdy jego wzrok padał na moje usta. Delikatnie trącił czubkiem nosa mój i delikatnie musnął wargami moich. Zaskoczenie przejęło nade mną kontrolę przez co chłopak zawahał się. Chciał sie wycofać, ale nie pozwoliłam mu kładąc dłoń na jego policzku i przedłużając pocałunek. Pierwszy w życiu pocałunek. 


___________________

Taaadaaaaa!
W końcu napisałam .... wczoraj naprawdę nie miłam sił na pisanie tutaj wystarczyło mi, że napisałam rozdział na As Long As You Love Me .... Teraz dodaję tutaj i wracam do olądania ( setny raz ) Wiecznie żywy .... R MÓJ BOGU SEKSU! 


Napiszcie co sądzicie o rozdziale i jeśli chcecie być informowani napiszcie do mnie @Beigeee_ bądź zostawcie swój nick w komentarzu. Zawsze je czytam i tak Wesoły Kostek ( kocham jej komentarze ♥ ) ... ONE CI MNIE ZAMĘCZĄ! 

czwartek, 25 lipca 2013

Chapter 11

      Po śniadaniu Gina - ponieważ kazała mówić do siebie po imieniu - powiedziała, że jeśli jestem sama w domu powinnam zostać u nich na obiad, ale na szczeście uratował mnie ojciec dzwoniący z wiadomością, że uda mu sie przyjechać przed kolacją.
  - Luke - Gina zwróciła się do syna - odwieziesz Corin ?
  - czemu ja ?
  - bo twoi bracia są na kacu, a ja muszę naszykować obiad - zmierzyła go wzrokiem na co chłopak jęknął i podszedł do komody by wziąć kluczyki z samochodu. Nie rozumiem go. Na imprezie był nawet miły dla mnie
, a od rany wydaje się taki wredny i wgl.
     Chłopak machnął ręką na znak żebym ruszyła za nim co z resztą zrobiłam. Pożegnałam się wcześniej z Giną i wyszliśmy z domu
  - no to gdzie mieszkasz? - podszedł do drzwi pasażera i otworzył mi drzwi.
  - podwieź mnie po prostu na obrzeża Brighton Beach* - oczy chłopaka gdyby mogły wypadły by z orbit
  - to ty mieszkasz w tej dzielnicy ? - to pytanie było dość dziwne. Myślałam, że gdy jest się głónym tematem plotek wszyscy wiedzą gdzie mieszkasz. Zazwyczaj tk było wszyscy patrzeli na mnie z góry i oceniali jako idiotkę z brakiem limitu na karcie. Zazwyczaj tak było czyli jednak nie wszyscy słuchają tych bezsensownych plotek
  - nie wiedziałeś ? - mówiłam tak jakby było to oczywiste
  - no nie
  - wszyscy o tym wiedzą i właśnie dlatego mnie nie lubią
  - a ja myślałem, że miałaś jakąś idiotyczną wpadkę z wcześniejszej szkoły - zaśmiał się - otaczają mnie idioci - parsknął głośno i odpalił samochód - po co Tracy wczoraj do ciebie podbiła?
  - ostatnio się z nią tak troszkę zapoznałam i chciała o coś spytać, ale nie przy kimś
  - pociągnęła cię do swojego stada  - spojrzał na mnie spod byka
  - nie ma przed nimi tajemnic
  - ta bo im do głowy wchodzą tylko ceny ubrań i prezerwatyw - zaśmiał się. Rozbawiło mnie to. Po raz pierwszy ktoś miał identycznie zdanie jak ja. Nigdy nie lubiłam tych dziewczyn. Te ich jak to Luke nazwał "stado" zawsze dokuczało mi na każdym kroku by uprzykrzyć mi życie w każdy znany dla nich sposób, często posługiwały się Beau czy innym chłopakiem, a oni jak to faceci wierzyli im. Nie bez powodu ich motto to " Pokaż cycki świat będzie twój ". Trochę to bolało, że chłopcy, aż tak patrzą na to jak ktoś wygląda, ale co ja mogłam zrobić ? Nic. Kiedyś wyjadę z Melbourne do Sydney lub innego miasta i zapewne tam znajdę ludzi, którzy będą myśleć inaczej. 
     Westchnęłam cicho, gdy chłopak podjechał pod moje osiedle 
  - mów gdzie dalej - uśmiechnął się i wjechał głębiej w osiedle. Mijaliśmy domy, które każdego dnia przemykały mi za oknem, gdy chciałam gdzieś pojechać. Wyprostowałam się, gdy zaczęłiśmy się zbliżać do mojego domu. Chciałam jak najszybciej zobaczyć czy tata już wrócił. Moze nie potrafiłam doczekać się jego powrotu, ale nie chciałam by zobaczył mnie wysiadającą z auta, które prowadzi chłopak w dodatku będąc ubraną w jego koszulkę ponieważ z własnej głupoty spaliłam swoją. Tak poinformował mnie o tym mój aktualny szofer. 
  - to tu - samochód stanął przed podjazdem. Pustym podjazdem. Ojciec nie miał zwyczaju chować samochodu choć posiadał gigantyczny garaż. 
  - niezła chata - schylił się by obejrzeć posiadłość w całej okazałości, a dach samochodu przeszkadzał mu w tym. 

  - dla ciebie niezłe dla mnie więzienie - westchnęłam. To było więzienie, na które sama się skazałam.

  - czemu więzienie ? 
  - mieszkam w dużym domu, nie mam przyjaciół, ojciec całe dnie spędza w pracy jak myślisz to więzienie bo nie mam z kim porozmawiać - spojrzałam na chłopaka przybita nim wyszłam 
  - zawsze możesz to zmienić - powiedział przez otwarte okno nim odjechał. 

      Nadbrałam do płuc dużą ilość świeżego powietrza. Cóż ojca nie ma, obiad zapewne będzie w restauracji jak co niedziela więc nie mam zbytnio zajęcia. Opadłam na łózko odziana jedynie gigantycznym puchowym ręcznikiem. Wilgotne włosy opadły mi na twarz, a pies leżący obok drzwi patrzył na mnie dość wymownie jakby chciał mi przekazać wiadomość 
  - co powiesz na małą odmianę ? plaża ? - zazwyczaj nie chodziłam na spacery z psem po plaży. Wolałam park gdzie roiło się od psów by chodziaż Bella mogła poprzebywać ze znajomymi - jakkolwiek to brzmi. Podpierając się dłońmi o łózko wstałam i podeszłam do szafy w celu wybrania jakichś ubrań. Postanowiłam, że założę dziś strój kąpielowy i zwykłą sukienkę by móc pobawić się z zwierzakiem w wodzie o resztę rzeczy typu zabawki dla psa czy ręczniki i inne akcesoria potrzebne na plaży nie musiałam się martwić ponieważ wszystko miałam schowane w domku na plaży, który ojciec kupił. Ubrana ruszyłam z psem do naszego " domku " po Freesbee. Zostawiłam tam także sukienkę i pobiegłam z psem bliżej wody. Odpiełam sunię, a smycz zapięłam sobie w pasie by nie przeszkadzała nikomu na plaży i by jej nie zapomnieć.  Sunia biegała za zabawka przez godzinę póki nie padłam na piasek w geście poddania się. Ona podbiegła do mnie i zaczęła zaczepiać. Sunia złapała mnie za rączke smyczy, która zwisała wolno i zaczęła ciągnąć. Czasem moja głupota mnie przeraża. poddałam się i pozwoliłam sobie na zmoczenie się w wodzie. Biegałam z nią wzdłuż brzegu i szarpałam linką co zwróciło uwagę kilku chłopaków opierajacych się o jeden z drewnianych domków. Palili coś i przyglądali się z uśmiechem na twarzy. Zapewne albo turyści, albo zupełni idioci.
  - Hej mała - podszedł do mnie jeden z nich- co robisz tutaj sama ?
  - jestem na spaczerze z psem z kim miałabym być ? - odpowiedziałam na pytanie jakby odpowiedź była czymś najoczywistrzym na świecie. Spojrzałam na niego. jego włosy były jaśniejsze niż piasek, po którym stąpałam, oczy niebieskie jak woda w zatoce za mną, ciemna opalona skóra pod którą prężyły się mięśnie. Ideał, tylko co ideał mógł chcieć ode mnie ?
  - z chłopakiem ? - prychnęłam, gdy usłyszałam owe słowo. Nie miałam przyjaciół, a co dopiero chłopaka. 
  - jakby mnie jeszcze jakiś chciał - odpowiedziałam wyśmiewającym tonem 
  - a dlaczego by nie chciał ? Śliczna ? Mądra ? Zgrabna ? Nawet nie wiesz jak działasz na facetów - westchnęłam, gdy chłopak wymieniał cechy, które nie potrafiłam za nic znaleźć w swoim lustrzanym odbiciu. Zawsze widziałam pryszczatą małolatę, której nogi są niesamowicie krzywe niczym u kaczki. Nasza rozmowa zaczęła się dopiero wtedy kleić, gdy zmieniliśmy temat na to co lubimy i co robimy na co dzień. Trevor - bo tak nazywał się blondyn - kuturalnie pożegnał się z kolegą i zaczęliśmy spacerować po plaży. Nie był taki zły jak wydawał się na początku. Tak na początku stwierdziłam, że jest to kolejny mięśniak, który jara co w łapę wpadnie i zapewne myśli tylko o seksie, ale rozmowa zmieniła moje zdanie o jego osobie nie do poznania. Okazało się, że kiedyś miał podobną historię do mojej też nie był lubiany, ale po pewnej imprezie się to zmieniło i teraz jest mu o wiele łatwiej. Ciekawe czy po wczorajszej imprezie będzie podobnie. 
 
  - Trevor musze wracać już do domu - podeszłam do domu by wziąć z niego sukienkę. Nie miałam najmniejszej ochoty wracać w samym stroju kąpielowym pokazując wszystkim to jak wyglądam w bieliźnie. W sąsiadujących domkach mieszkali sami starsi meżczyźni wiec wolałam nie uaktywniać ich zboczonych fantazji na mój temat. Ich spojrzenia wystarczają mi w 100%. Szybkim ruchem przeciągłam sukienkę przez głowę, a psa zapięłam na smycz. 
  - odprowadzę cię - zaproponował, ale nie chciałam by tata zobaczył mnie w towarzystwie jakiegokolwiek chłopaka 
  - nie dziękuję. Tata pewnie wrócił - pomachałam mu i odeszłam w stronę domu. 


**

  - Hej skarbie - Tracy śmiertelnie wystraszyła mnie wyłaniając się z zaskoczenia zza drzwiczek szafki. Jej osoba wciąż budziła we mnie strach. Jej niedawna determinacja by uprzykrzyć mi życie wciąż budziła mój lęk i było to widoczne. W jej towarzystwie plątał mi się język i bałam się wypowiadanych przeze mnie słów. 

  - Hej laska - uśmiechnęłam się starając kryć swoje uprzedzenia co do niej - Jak minął weekend ? - schowałam do szafki niepotrzebne książki z torebki i zamknęłam kłódkę. 
  - kobieto wszyscy żyją imprezą u Cartera ! Dałaś czadu ! - mówiła bez żadnego zawahania. Jakby to co robiłam nie było niczym złym. Dla mnie było to upokorzenie i zupełny brak kontroli, której nigdy nie traciłam. nie byłam sobą.
  - nie krzycz tak - uciszyłam ją kiedy kilka osób spojrzało na mnie z uśmiechem na twarzy. Cały dzień od kiedy tylko weszłam do szkoy wszyscy są dla mnie mili i uprzejmi. Sam Ashton Burner pomógł mi, gdy zeszyty wypadły mi przy wychodzeniu z sali. To zaczynało się robić dziwne. Nie byłam przyzwyczajona do takiego obrotu akcji. Zazwyczaj jeszcze potrafił kopnąć owe zeszyty i podeptać żeby pokazać mi, że jestem nikim, a tu takie zaskoczenie. Może historia Trevora powtórzy się także w moim przypadku ?

______________

Co sądzicie o rozdziale ?
Pisałam go przed i po pracy i naprawdę powiem wam jedno : Ulotki. Niby nic, ale człowieka zamęczyć potrafi! 


Czekam na waszą opinię ♥

środa, 24 lipca 2013

Chapter 10

* POV Luke *

      Zabije ich. Po prostu zamorduje! Dlaczego musiało jak zwykle wypaść na mnie? Chłopcy imprezują, piją, szaleją, a ja co ? Musze siedzieć i jedyne na co moge sobie pozwolić to piwo i to jedno lub dwa bo musze odwieźć wszystkich do domu. Nawet Corin bo Beau zprosił ją i zaproponował odwiezienie jej. Szlag mnie ma trafić jak pomyślę co tam się będzie dziać. Jedna dziewczyna i 4 najebanych w chuj idiotów, którym tylko seks w głowie.
  - Beau - powiedziałem do brata,który był jeszcze w miarę trzeżwy.
  - co ? - wybełkotał. Chyba zbyt łagodnie go oceniłem - skarciłem się w duchu i pociągnąłem brata do samochodu łapiąc przy tym resztę pijanych idiotów. Ostatnia została Corin. 
  - siedźcie tu - powiedziałem ubijając ich na tylnych siedzeniach samochodu i zamykając ich na automat.Nie powinienem zostawiać ich samych, ale co miałem zrobić ? Dziewczyna sama nie przyjdzie, a po chłopakach śpiewających " Pole Marysi " stwierdzam, że lepiej żeby przyszła. 
      Westchnąłem głośno spoglądając na tłum pijanych ludzi robiących bardzo dziwne rzeczy - serio byli gorsi od nas, gdy nagrywamy filmiki. Każdy improwizował taniec poruszając nierytmicznie przeróżnymi częściami ciała do taktu myzuki, która zresztą dla mnie była już tansetna, gdyż te najlepsze kawałki były puszczone na samym początku, a zazwyczaj pod koniec muzyka zawsze jest gorsza, ale ludzie twierdzą, że lepsza bo są tak pijani by nie zauważyć tego faktu.
      Podeszłem ponownie tego dnia do drzwi wejściowych. Zacząłem starannie przeszukiwać pomieszczenia jednak było to przerwane przez dziewczynę, której na dziś miałem zupełnie dosyć. 
  - Luke - Tracy rzuciła sie na mnie zaplatając swoje ręce na moim karku - jesteś taki przystojny - zagryzła dolną wargę dość nieudolnie nie łapiąc zębami kawałka wargi, a całą przez co pokazała swoje zęby w całej okazałości z ubytkami włącznie. Jej szminka nie pokrywała już jedynie ust. Zdobiła także ich okolice, a także zęby przez co wyglądała jak wampir świeżo po posiłku. Nie wyglądało to zbyt zachęcająco do czegokolwiek. Chciałem wyrwać się stąd jak najszybciej jednak nie było mi to dane. Dziewczyna zaczęła napierać na moje ciało, po czym gdy zderzyłem się z ścianą wpiła swoje usta we mnie z gigantyczną siłą nie chcąc dać mi wyboru. Miałem tę przewagę, iż byłem silniejszy od dziewczyny. Kulturalnie odsunąłem ją od siebie by nie czuć na wargach jej.
  - Tracy ... wytrzeźwiej - oparłem ją stabilnie o ścianę i ruszyłem na dalsze poszukiwania. Jednak dla pewności wolałem zmienić piętro przeszukiwane. Wszedłem po schodach na górę i nie patrząc na to kto co robi w poszczególnych sypialniach sprawdzałem czy nie ma tam dziewczyny. 1,2,3,6 w żadnej jej nie było. Gdy jedna była pusta postanowiłem iść na balkon i sprawdzić z owego punktu czy nie widać gdzieś dziewczyny. Stanąłem niczym ratownik na straży i zacząłem obserwować sytuacje z prawej do lewej, pijane dzieciaki, pijane dzieciaki, Corin bez bluzki na stole, pijane dzieciaki, pijane dzieciaki. ZARAZ! Corin ! Spojrzałem na stół, na którym leżała dziewczyna. Jej bluzka podziała się niewiadomo gdzie, a sama dziewczyna leżała i jakiś chłopak robił z nią tzw. Body shot. ja pierdole. Szybkim krokiem zbiegłem po schodach i ruszyłem przeciskając sie przez tłum w kierunku, w którym ostatnio widziałem dziewczynę. Dalej leżała tam. Bez bluzki, śmiała się bez sensu i była cała czerwona na twarzy. Pewnie alkohol dał się we znaki. Pierwszy życiowy kacyk się szykuje 
  - pani pójdzie z nami - podeszłem zanim gościu wlał znów alkohol na jej ciało. Przysunąłem ją do siebie ciągnąc z biodra - stawaj - próbowałem ją postawić prosto, ale niestety jej równowaga była niestabilna. Praktycznie to nie potrafiła utrzymać pionu. Szybciej była bliżej poziomu - widzieliście jej bluzkę? - jakaś laska pokazała ognisko mówiąc, że Corin wrzuciła ją tam bo chciała większy ogień. Dziewczyno szalejesz - zaśmiałem się w duchu i wziąłem ją na ręce niczym pannę młodą, a ona zarzuciła ręce na moją szyję i schowała twarz w zagłębieniu między ramieniem i szyją.
  - nieś mnie książę do swego zamku - wybełkotała podobnie jak Beau pijanym akcentem. Serio dzisiaj tylko ja byłem w miarę trzeźwy.
      Zacząłem przepychać się z dziewczyną przez ludzi ściskających się z każdej strony. Na zewnątrz było już luźniej i co gorsze ponieważ nie było tylu ludzi było chłodniej. Na ciele dziewczyny w kilka sekund pojawiły sie ciarki, a ona sama wtuliła się bardziej we mnie. Przyśpieszyłem kroku i zamknąłem drzwi ze strony pasażera po usadzeniu tam Corin. Sam usiadłem na miejscu kierowcy.
  - nie no ty nie możesz jechać bez bluzki - spojrzałem w tył. Nie było możliwości, że dostanę się przez stado śpiących Gryzli do zapasowych ubrań. Bez namysłu ściągnąłem  siebie bluzkę z Nirvany i podałem ją zasypiającej nastolatce - ubierz - podałem jej
  - czy ja mam zwidy czy ty mi dałeś bluzkę ? - powiedziała machając na prawo i lewo palcem wskazującym. Cos było w tym, że każda litera i jej ruch były przezabawne
  - tak i nie gadaj tyle tylko zakładaj
  - wooow ty masz tatuaże - przecisnęła głowę i spojrzała na moją klatę
  - no tak kilka - zaśmiałem się i odpaliłem silnik. Pierw postanowiłem odwieźć największych imprezowiczów. Panowie Sayhounie i Yammouni poszli na pierwszy ogień. Oczywiście nie obyło się bez odprowadzania ich pod same łóżko. Cóż później to rodzice muszą zająć się nimi. Nie ponoszę odpowiedzialności za głupote potomków. Beau i Jai byli kolejni. Pierw odprowadziłem starszego brata, a gdy odprowadzałem swojego klona mama jak zwykle pojawiła się ni stąd ni z owąd
  - kto tam jeszcze jest w samochodzie ? - jej ciekawość kiedyś mnie wykończy
  - kumpela Beau
  - jest totalnie pijana. Jej rodzice są w domu ?
  - Beau gadał, że cały weekend ma wolną chatę
  - przyprowadź ją do domu
  - CO?! - oburzyłem się. Czy moją mamę pogięło po co ona miała zostać na noc ? Miała swój dom, swoje łóżko i jeszcze miała być u nas
  - nie unoś głosu i przynieś ją. Nie widzisz Luke w jakim jest stanie ? Myślisz, że sama sobie da jutro radę? nie sądzę. Ty na pierwszym kacu przez 2 dni namiętnie przytulałeś muszlę - oczywiście musiała wypomnieć mi mój pierwszy kac. Stanęła opierając się rękoma o biodra
  - niech ci będzie, a gdzie śpi ?
  - w twoim łóżku albo na sofie w salonie - powiedziała nim zniknęła w kuchni. Jeknąłem nim ruszyłem do szatyki, która opierała się czubkiem głowy o zimną szybę pojazdu. Usiadłem na miejscu kierowcy i wjechałem do garażu. Dziewczyna nie była zbyt ciężka, gdy niosłem ją do salonu by kontynuowała sen na wcześniej naszykowanej przez moją mamę kanapie odzianej prześcieradłem. Kiedy tylko jej ciało dotknęło materacu zwinęła się w kłębek i jęknęła cicho  umiejscowywując głowę wygodnie na poduszce. Przegiągłem się zanim ruszyłem do swojego pokoju.

* POV Corin *
      Obudziły nie hałasy. Dziwne. Przecież taty nie było w domu. Przeciągłam się na łóżku nim otworzyłam oczy, a gdy to zrobiłam byłam w totalnym szoku i nie wiedziałam gdzie jestem. Co najdziwniejsze leżałam w czyjejś bluzce, a moje spodnie leżały obok kanapy, na której spałam. Podciągnęłam ciało tak by móc siedzieć. Hałas, który wydobywał się z nieznanego mi pomioezczenia przyprawiał mnie o niewiarygodne bóle głowy. Złapałam się za głowę z nadzieją, że uspokoje jakoś owe zawroty lecz to nic nie dało. Od tego wszystkiego robiło mi się nie dobrze, a nie wiedziałam gdzie jest ubikacja. Odkryłam swoje ciało i szybko - choć nieudolnie - założyłam spodnie. 
  - o wstała imprezowiczka - usłyszałam głos chłopaka, który zeszłej nocy rozpoczął moją libację 
  - co ja tu robię ?
  - chciałem cie odwieźć do domu, ale mama powiedziała, że nie ma mowy i kazała tu położyć. Ja tam z moja mamą nie zadzieram - uniósł ręce by zilustrować tym znak poddania się. 

  - no ok. Gdzie tu jest ubikacja? 
  - naprzeciw schodów - rzucił i zniknął za framugą o którą przed chwilką się opierał. Wstłam i słabym krokiem ruszyłam tam gdzie mnie skierował. Drzwi były uchylone czyli oznaczało to, że jest wolne. Po wejściu szybko przekręciłam zamek i podbiegłam do ubikacji by zrobić coś czego nie robię zbyt często. 
      Wstałam i spojrzałam w lustro. Rozmazany makijaż, każdy włos stał w inną stronę. Szybko przemyłam twarz ciepłą woda i mydłem tak, że nie miałam na sobie ani grama jakichkolwiek kosmetyków, znalazłam na półeczce szczetkę - mam nadzieję,  że właściciel się nie obrazi - pomyślałam przed wzięciem jej do ręki i zaczęłam walczyć z kołtunami, których nabawiłam się podczas snu. Po ok. 10 minutach wyglądałam w miarę normalnie. 

  - o nasza imprezowiczka - usłyszałam ponownie głos chłopaka. Chyba znalazł mi przezwisko "imprezowiczka" 
  - nie słuchaj go kochanie - powiedziała ciepłym głosem kobieta, która nakładała na talerze jajecznicy - siadaj zrobiłam śniadanie i ciepłą herbatę z cytryną jest najlepsza na kaca 
  - ja nie chce robić problemu - zaczęłam ewakuować się - tylko ktoś mi pokaże jak dojde do domu i już mnie nie ma 
  - oj nie, nie, nie z mojego domu nikt nie wychodzi bez śniadania tym bardziej dziewczyna, która przez mojego syna była doprowadzona do takiego stanu jak ty wczoraj - zrobiłam się cała czerwona na twarzy ponieważ za nic nie potrafiłam sobie przypomnieć co wczoraj działo się na imprezie. Film urwał mi się totalnie - siadaj - tym razem posłuchałam kobiety i usiadłam obok Luka 

  - Luke czy ja coś z kimś ? No wiesz ? - spytałam szeptem chłopaka na co on się zaśmiał 
  - chyba nie bo znalazłem cię jedynie bez bluzki na stoliku i Ames robił ci Body Shot
  - Body co ?
  - ty sobie skarbie leżałaś a on pił wódkę z twojego pępka - skrzywiłam się na samą myśl, że rozgrywający naszej szkolnej drużyny koszykarskiej zbliżył się do mojego ciała w taki sposób. Zazwyczaj to on wolał na mnie wylać jakąś wode lub po prostu wyśmiać, a tu proszę takie coś. 
  - o boże - oparłam się o blat stołu łokciem, a dłoń przyłożyłam do czoła

      Do kuchni weszło dwóch pozostałych braci Brooks.
  - mamo gdzie cola ? - spytał Jai 
  - napij się herbaty z cytryną - kobieta siedziała przy stole i pokazała na dzbanek
  - ja wolę Colę - Beau podszedł do lodówki i wyciągnął 2 litrową butelkę.  Pił tak długo póki skacowny bliźniak nie zabrał mu butelki wprost z ust przy okazji oblewając go 
  - ja też che frajerze! - przyssał się do gwintu jak wcześniej jego starszy brat. Beau zbuntował się i zrobił to co wcześniej obecnie pijący chłopak. 
  - koniec - powiedziała matka rozbawona ich głupotą. Ja zresztą także starałam się powstrzymać od śmiechu co nie było łatwe, gdyż Luke robił to bez żadnego zahamowania - mamy gościa, a wy zachowujecie sie jak małpy w zoo

  - oo hej mała - powiedział Beau dopiero teraz zauważając mnie - a co ty tu robisz ? 
  - Mama - skomentował Luke i wrócił do swojego śniadania.

_____________________________

Woow pisałam ten rozdział dzisiaj rano i wczoraj wieczorem. Zaczynam kitować powoli przez tę robotę, ale cóż dzięki tej pracy mogę sobie pozwolić na kupowanie nowych ubrań czyli nie jest tak źle xD 


Może uda mi się napisać nowy rozdział tak jak dzisiaj. Teraz spadam myć włosy suszyć i do pracy ... 

Do napisania ♥

wtorek, 23 lipca 2013

Chapter 9

       Dźwięki wydobywające się z głośników odbijały się w moich płucach przez co czułam wibracje przy każdym uderzeniu. Wszędzie było pełno ludzi z kolorowymi kubeczkami, w których zapewne nie było oranżady czy wody, każdy do każdego krzyczał przez co piosenka wydobywajaca się z głośników nie była zbyt możliwa do rozpoznania. Jeszcze nie weszliśmy do środka, a już można było poczuć ciepło i zapach potu wydobywający się z domu. Gości było tak dużo, że nie mieścili się w środku przez co stali przed i z pewnością za domkiem. Co najciekawsze nikt mnie nie mierzył wzrokiem, gdy przechodziłam lub nie miał ochoty mnie obrazić. Wszyscy zdawali się mnie nie widzieć. Byłam jak duch dla nich. Może nie jest to dobra sytuacja, ale dla mnie była najlepsza jaka w przeciągu kilku lat mi się przytrafiła. Weszliśmy dużymi frontowymi drzwiami do środka. Alkohol dawał po głowie samym zapachem. Co chwila ktoś na mnie wpadał, ale później - o ile potrafił coś powiedzieć - przepraszał mnie. Miła odmiana.
  - i jak ? - spytał się Luke. Spojrzałam na niego. Stał za mną przez co czułam się dość dziwnie i odwróiłam do niego przodem. 
  - nieźle - starałam się być na luzie. Nie chciałam im pokazać jak bardzo spięta jestem.
  - napij się - podał mi z stolika niebieski kubek. Bałam się go opróżnić nie wiedząc jaki napój zawiera. Widząc to co dzieje się wokół mogło tam być przecież wszystko rozpoczynając od piwa, a kończąc na jakimś strasznie mocnym trunku przyprawionym tabletkami z różnymi zastosowaniami. 
  - co to ? - chłopak zaśmiał się
  - piwo - także wziął kubek - chyba słyszałaś o tym ?
  - za głupią mnie masz ? - wzięłam pewnie od niego kubek by pokazać, że nie boję się pić 
  - Corin ! 

* POV Luke *

  - Corin ! - usłyszałem głos dziewczyny, której nienawidziłem bardziej niż czegokolwiek na tym świecie. Idź na imprezę z braćmi i kumplami + koleżanką Beau, a przypatoczy się ta ofiara losu, do której z resztą Beau - choć nie wiem jakim cudem - miał słabość. Był na każde jej zawołanie, a ta traktowała go jak marionetkę. Między innymi to właśnie przez nią osoby takie jak Corin miały problemy z akceptacją u innych uczniów. Próbowała ich ośmieszyć tak bardzo jak się tylko dało by tylko nie stracić swego statusu " Przywódczyni Stada ".
      Miała swoje stado tępych dziwek. Dawały dupy każdemu kto był w zasięgu ich wzroku. Uważam, że dziewczyna musi sie szanować i dbać o siebie, a one niewiadomo z kim spały i jakie choroby nosili ich partnerzy. Czasami myśle nad tym czy one wogóle mają mózg postępując tak, a nie inaczej. Możliwe, że robią to tylko po to by być w tym swoim stadzie, ale i tak jest to bezsensowne - Luke ! - pisknęła i podeszła by dać mi tego jej " słitaśnego " całusa - ukradnę ci koleżankę na chwilę dobrze? - odciągnęła ode mnie Corin i zostałem sam. Po co jej była Corin? Przecież zawsze, ale to zawsze ta dziewczyna była celem drapieżnika zwanego " Tracy". Przez chwilę się martwiłem dziewczyną, ale no cóż nie stawiała oporów, gdy dziewczyna ciągnęła ją za sobą więc jej decyzja, a ja nie mam zamiaru martwić się o kogoś kogo praktycznie nie znam więc zacząłem się rozglądać za resztą. Zgubiłem ich, gdy zacząłem rozmawiać z dziewczyną. 
      Po kilku minutach chodzenia po domu zdecydowałem wyjść do ogrodu i tam znalazłem naszych żartowisiów.

  - Debilu wyjdź z tego basenu! - krzyknąłem do nagiego Skipa pływającego bez jakiejkolwiek odzieży. Może ściągając spodnie na twitcamach nie byłem najmądrzejszy na świecie, ale nie pokazywałem swojego przyrodzenia.

      Rzuciłem mu spodnie by je założył pomimo tego, iż były mokre. Chłopak był już pijany i to porządnie. Nie wiem ile minęło od kiedy tu jesteśmy. 30 minut ? On już był tak pijany, że jutrzejszy kac będzie dla niego gorszy niż huragan Katrina. Już to widze Daniel jęczący, że wszystko go boli i wszystko jest dla niego za głośne. Taaaak ta zemsta za ostatnią imprezę, po której zrobił mi pobudkę z garnków, przykrywek i kelni będzie słodka. 
      Chłopak wyszedł z zbiornika szczerząc się do każdej dziewczyny. Był totalnym debilem, a miał powodzenie u wszystkich dziewczyn. Nie wiem czy były ślepe czy nie, ale ja na ich miejscu uciekałbym gdzie pieprz rośnie. No bo kto normalny dziewczynie na pierwszej randce daje czekoladki z czego się połowę zjadło? Bez sensu, a one wciąż do niego rwą jak mucha do gówna.
      Kiwnąłem głową z dezaprobatą i pociągłem go do najbliższego stolika.


* POV Corin *

  - miałam z nim pogadać nie ? - Tracy pociągnęła mnie do swoich koleżanek, które na początku nie patrzyły na mnie zbyt miło, ale gdy gdziewczyna zmierzyła je wzrokiem zmieniły sposób patrzenia
  - no tak, ale nie tak szybko - uśmiechnęła się - to nie może wyglądać sztucznie 
  - Tracy to teraz będzie własnie tak wyglądać - stwierdziłam. Dziewczyna spojrzała przed siebie i zaczęła myśleć. 
  - nie ważne - zaśmiała się udając, że nic się nie stało - przecież pewnie po jakimś czasie u Beau też bedziesz sie uczyć wtedy też możesz z nim pogadać albo w szkole nie ? - przytaknęlam jej - a teraz - zaczęła przedłużać samogłoski - jesteśmy na imprezie więc będziemy sie dobrze bawić. Co ty na to ? - Uśmiechnęłam się i spojrzałam na dziewczynę
  - w końcu po to sa imprezy no nie ? - dalej nie umiałam wrzucić na luz w jej obecności, ale starałam się choć trochę pokazać, że jest ok. Małymi kroczkami do celu nie ?
  - weź w końcu wypij to piwo bo ci przestanie smakować - powiedziała przed wypiciem na raz całego swojego piwa. Postanowiłam iść jej ślady jednak nie pijąc piwa tak łapczywie. Takim otóż sposobem rozpoczęłam tym swój życiowy początek picia alkoholu ponieważ po piwie Tracy zaproponowała mi drinka i tak po skończonym trunku kolejny, a ja kierując się zdaniem, że nie chce wyjść na "sztywną" jak to mnie Beau nazwał, zgadzałam się na każdy napój by udowodnić, że nie jestem taka. Po pewnym czasie straciłam kontrolę nad sytuacją.


_____________

Rozdział krótkawy, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Mój umysł jedynie ogarnął fakt, że Scooter Braun powiedział, że The Wanted przyjadą do Polski i że dziś mamy 3 rocznicę założenia One Direction...♥ 

Rozdział postaram napisać się jeszcze dzisiaj po pracy, ale nie wiem jak będzie bo 4 godziny chodzenia w słońcu i roznoszenia ulotek daje popalić tym bardziej, że miałam 3 dniową przerwe w gronie rodzinnym ( przyjechała rodzina z Niemiec ). Codziennie coś ;/ 

Przepraszam jeszcze raz i licze, że wyrazicie swoją opinię w komentarzu ♥

Do napisania ♥

czwartek, 18 lipca 2013

Chapter 8

  - Garson ! - usłyszałam za sobą. Byłam dziś prześladowana czy jak? Obróciłam się do dziewczyny nawołującej mnie. Tracy. Jedna z tych sławnych w mojej szkole. Tanie ubrania, piersi na wierzchu i sztuczny uśmiech pokazujący, że nie woła mnie z przyjemnością. Weszła na wybieg dla psów w szpilach z sklepu typu " chiński" i podeszła do mnie - słyszałam skarbie, że 5 razy w tygodniu musisz spotykać Beau - jej głos może nie był skrzekliwy, ale z pewnością należał do tych, które nie kojarzyły mi się miło. 

  - no tak - usiadłam ponownie na ławce obok niej tak jak wskazała ruchem ręki pozwalając psu na kolejne kilka minut zabawy. Siedziałam prosto w przeciwnieństwie do swojej towarzyszki, która garbiąc się i ukazując tym samym spora część biustu próbowała zwrócić uwagę chłopaków, którzy siedzieli naprzeciw nas ległej ławce. Nie wiem jaki miała cel w ukazywaniu każdemu chłopakowi jednej z najbardziej intymnych części ciała, ale cóż to była jej sprawa przed kim ukazuje to co nie powinna. 
  - słuchaj - zwróciła się do mnie, po chwili podrywania wzrokiem owych nastolatków - ty masz kontakt teraz z Beau. Postaraj się zakumplować z Lukiem i jakoś zapoznać mnie z nim ok ? - przepraszam ?! - wykrzyczałam w duchu. Ona, najbardziej znana osoba w naszej szkole prosiła mnie o pomoc? Dobra zrozumiałabym jej prośbę, gdyby nie miała tak "wysokiej" pozycji w szkole, ale ona znała każdego! Tak trudno było jej zagadać do Brooks tak jak to robiła z każdym jej ex ? Była chyba z każdym w naszej szkole nie licząc kujonów, którzy jej się nie podobali. Ale miała każdego.
  - nie żeby coś, ale ty prosisz mnie o pomoc ? 
  - no tak nie widać ? Ty skarbie nie masz nic do stracenia, a możesz zyskać wiele jeśli się uda - zatrzepotała rzęsami z dumą. Przez moją głowę przebiegła myśl. Mogłam zyskać dużo ? Ale co znaczy dla niej dużo ? Nie mogło jej rozchodzić się o pieniądzę czy coś materialnego. Czyżby chciała przestać mi dokuczać? Mogłabym wtedy rozwiąza.ć problem z okłamywaniem ojca i może zaprzyjaźniłabym się z kimś. Jej propozycja mogłaby rozwiazać moje wszystkie dotychczasowe problemy. Spojrzałam za psem, który teraz biegał z jakimś dalmatyńczykiem szarpiąc się kawałkiem sznurka. 
  - a co mogę zyskać ? - w moim głosie można było usłyszeć nutkę pewności siebie. 
  - moją dozgonną wdzięczność i przyjaźń - jej usta wygięły się w zadziornym uśmieszku. Może to nie mogłabyć najlepsza przyjaźń, ale lepsze tkie początki niż żadne 
  - ok 
  - idziesz do Cartera na imprezę ? - zagadnęła mnie 
  - no tak - uśmiechnęłam się niepewnie. Zazwyczaj byłam określana mianem " sztywnej i nieimprezującej Corin", a od kilku dni zmieniam się nie do poznania. 
  - spotkamy się tam skarbie - cmoknęła mnie w policzek jak to robi z swoimi " psiapsiółkami" i wyszła przez furtkę machając mi na pożegnanie. 
  - Bells do mnie! - krzyknęłam, a suczka podbiegła do mnie 

** 

  - boże mi brzuch widać ! - jęknęłam, gdy dopiero teraz zauwazyłam, że bluzka i spodnie tyak współgrały, że pokazywały mój brzuch. Może był płaski i opalony bo często spędzam wakacje na plaży i lubię ćwiczyć, ale nie lubiłam pokazywać go światu. Westchnęłam głośniej spacerując po pokoju i co chwila przeglądając się w lustrze. Czarne rurki biodrówki, bluzka i koturny wspaniale współgrały ze sobą, ale fakt, że miałam pokazać kawałek ciała ludziom z mojej szkoły przerażał mnie, choć znając życie większość dziewczyn będzie albo skąpo ubrana, albo w bikini. Spojrzałam na telefon by sprawdzić, która jest godzina. Zobaczyłam jedną nieprzeczytaną wiadomość



Przyjechać po ciebie mała ? 
od: Beau aka idiota Brooks

      Nie wierzyłam w to co przeczytałam. On mnie chciał zawieść? Wiedząc, że mam samochód i nie znam nikogo prócz niego? Przecież to było jak skok w głęboką wodę, ale cóż ostatnimi czasy ciągle skaczę w głęboką wodę. Robię rzeczy, których niepowinnam robić i podejmuje decyzje, które ciągle pokazują, że zachowuję się jak nie ja. Z niedowierzaniem w to co piszę odpisałam na sms 

Ok. O której będziesz ? 
do: Beau aka idiota Brooks

      Usiadłam na brzegu łóżka czekając na odpowiedź. A co jeśli to chłopcy robią sobie ze mnie żarty? Że to wszystko jest zaplanowane? Że tracy jest w to wplątana? Napływa myśli zaczął ponownie powodować, ze czułam się niepewnie w podjętych decyzjach. To wszystko mogłabyć przecież prawda. 

Daj mi 10 minut i będę ;) 
od: Beau aka idiota Brooks

      Gdy owe 10 minut minęło z przyśpieszonym biciem serca wyszłam z domu. Przed bramą stał duży czarny Range Rover p40. Gdybym nie kontrolowała się moja szczęka właśnie teraz zamiatałaby podłogę. Uwielbiałam duże samochody. Efekt uboczny wychowywania się w towarzystwie ojca - słabość do niesamowicie dużych samochodów. Gdy zamykałam dom, drzwi z samochodu od przedniej strony pasażera się otwarły, a z nich wyskoczył Luke, który po chwili wepchnął się do tyłu. Czyli przyjechał z całą paczką. Nie byłam zadowolona tym faktem z racji wcześniejszych doświadczeń z chłopakami. Powolnym krokiem zaczęłam zbliżac się do samochodu. Koturny lekko się zachwiały , gdy poczułam na mnie spojrzenia całej piątki. Ręce się pociły ze strachu przed poniżeniem, które mogło nastąpić za chwilę. Wsiadłam do samochodu na wolne miejsce. 
  - Hej - powiedziałam nieśmiało 
  - Siema mała - zamknęłam drzwi, gdy Beau odpowiedział mi - To James, Jai, Luke i ten siedzący na całej trójce to Daniel, ale mówimy na niego Skip - zaśmiał się. Obróciłam się do chłopaków i starając się uśmiechać jak najbardziej naturalnie przywitałam ich - a oni znają twoje imie - nie wiedziałam czy wziąć o za komplement czy obelgę. Postanowiłam po prostu przytaknąć i być cicho.

Nie wiem jakim cudem Beau nie spowodował jeszcze wypadku przy tej bandzie siedzącej za nami, ale podziwiam go. Chłopacy z tyłu przepychali się, krzyczeli i robili z siebie zupełną dzicz. Zupełnie jak ja i Sam w dniu wypadku. Gdy przypomniałam sobie tamten dzień zrobiło mi się smutno. Nie chciałam, żeby ktokolwiek zobaczył wyrazu mojej twarzy, więc zaczęłam z "zafascynowaniem " podziwiać mijane domki. 
  - Corin ? - usłyszałam głos z tyłu. Obróciłam się. 4 pary oczy wpatrywały się we mnie 
  - tak ? - uśmiechnęłam się tak, że żaden z chłopaków nie zorientował się, że jestem smutna. 
  - tak właściwie to czemu tak rzadko chodzisz na imprezy ? - spytał "nieoklczykowany" bliźniak
  - nie jestem zapraszana to po co się mam pchać ? - wzruszyłam ramionami. Kolejne kłamstwo. Nawet, gdybym była zapraszana nie przyszłabym za żadne skarby świata. Uważałam, że tego typu rozrywki nie pasują do mnie i po prostu nie chciałam na nie chodzić. Cóż wolałam wieczorem posiedzieć w ogrodzie w altance, rozłożyć sobie koc i czytać jakąś ciekawą ksiażkę oświetlając ją jedynie światłem świeczki.

  - jesteśmy uśmiechną się  Beau gasząc silnik samochodu. To była moja pierwsza impreza tego typu w życiu. Poczułam jak mój żołądek skręca się w każdą stronę.

__________________

Truru tuuuuu!!


Rozdział gotowy ;) Wiem, wiem strasznie przeciągam to wszystko wam. Ale no w końcu jakoś musze wam to wszystko opisać i główna bohaterka nie może mieć tak łatwo, chłopaki z resztą też  ;)

Do następnego rozdziału ♥

środa, 17 lipca 2013

Chapter 7

  - co zamierzasz robić w weekend ? - ojciec zadał pytanie podczas kolacji. Szczerze? Zbił mnie tym pytaniem z pantałyku. Każdy weekend spędzałam z nim i Bellą więc dlaczego pytał mnie co zamierzam robić ? W mojej głowie zaczęło się rodzić milion odpowiedzi na sekundę - bo wiesz Corin ja muszę jechać w delegację i nie mogę zabrać cię ze sobą, a nie chcę żebyś siedziała w domu sama. Może zaprosisz jakieś koleżanki ? - siedziałam i wpatrywałam się w niego - człowieku ty nawet nie wiesz jak ta część mojego życia jest zakurzona. Definicja koleżanek jest tak rzadko używana, że niedługo mój słownik nie będzie obejmował tegoż pojęcia -  Poprawiłam się na krześle.
  - nie wiem Meredith i Emily... - tak okłamywałam ojca, że ktoś się ze mną przyjaźni -  wyjeżdżają do cioci Meredith do Sydney i nie będzie ich do wtorku - znów załgałam ojcu. Czułam sie z tym nie dobrze, ale im mniej wie tym jest szczęśliwszy. Nie musi wiedzieć jakie to moje życie towarzyskie jest "ciekawe". Ojciec straciłby ten dobry humor i zaufanie do mnie, gdyby dowiedział się, że okłamuje go od kilku dobrych lat o swoich znajomosciach. Co ja gadam złamało by mu to serce. Jedyna córka, która mu została prefidnie go okłamuje wiedząc jak ojciec ją kocha i ile dla niej robi. 
  - wymyśl coś - wstał od stołu - jesteś sprytną dziewczynką. Jutro powiesz mi jakie plany, a tym czasem dziękuję za przepyszną kolację i dobranoc - obserwowałam go jak wchodził po schodach, a gdy zniknął zaniosłam talerze i szklanki do zmywarki i z bólem serca ruszyłam do pokoju by zacząć wymyślać jakąś wymówkę dla ojca na "ciekawie" zaplanowany weekend. 



Co jutro robisz mała ? ;)
od: Nieznany

      Usiadłam prosto spoglądając na wiadomość, która kilka sekund temu przyszła do mnie. Nie wiem kto ją napisał i wolę nieodpisywać ponieważ to mogą być kolejne żarty osób z mojej szkoły.

Znów grasz sztywną ?
od: Nieznany 

       Tylko jedna osoba nazywa mnie sztywną. Skąd on miał mój numer? I wogóle po co on pisze? Czy on jest jakiś popierdolony? Nie wie, że chociażby pisanie z takim dziwakiem jak ja może sprawić, że zniszczy swoją opinię? Z "wielkim" entuzjazmem kliknęłam " odpowiedz"



Jutro siedzę w ogrodzie i zastanawiam się jak można być takim bezmózgiem jak ty Brooks 
do: Beau aka Idiota Brooks

      Wyłączyłam laptop poddając się w poszukiwaniach jakiejkolwiek wymówki. Polożyłam się na łóżku, a w tym czasie przyszedł do mnie kolejny sms
  
Jutro jest domówka u Cartera wbijasz ?
od:  Beau aka Idiota Brooks
  - tak biegne - powiedziałam cicho do siebie naśmiewając się z jego głupoty. Ja i jakakolwiek impreza.
Chyba cię człowieku pojebało! 
do:  Beau aka Idiota Brooks

      Jego namawianie trwało jeszcze przez godzinę, ale co dziwne. Po co on chciał mnie na tej imprezie? Jego intencje nigdy nie były, nie są i nie będą czyste. Widać, że coś planował. nie wiem po co mu to i jaki miał w tym cel, ale miał plan i pewnie był on związany z ośmieszeniem mnie, ale mógł to zrobić w poniedziałek. Po co jutro na jakiejś domówce? Zastanawiając się ciągle nas sensem jego celu powoli zasypiałam, a gdy sen już nadchodził wielkimi krokami ciekawość zaczęła zżerać mnie od środka. Na większą frajerkę nie wyjdę nie? - pomyślałam odpowiadając mu na sms

Wyślij mi adres i godzinę
do:  Beau aka Idiota Brooks  

      Adres nie zdziwił mnie. To było po drugiej stronie miasta. W końcu żaden dzieciak z mojej szkoły nie mieszka w mojej dzielnicy. Nie chcę się przechwalać, ale chyba byłam jedną z najbogatszych w szkole, a inni nie potrafiąc mi dorównać po prostu woleli mnie wyśmiewać. 

Do jutra mała ;)
od:  Beau aka Idiota Brooks

      Wolałam już nie odpisywać tylko umyć się, przebrać i położyć spać. Zgodziłam sie na coś czego będę na 100% żałować. Ja i imprezy nie jesteśmy dobrymi przyjaciółmi. Oczywiście imprezy służbowe ojca, gdzie miałam stać i uśmiechać robiąc z siebie grzeczną i ułożoną córeczką tatusia. Choć z resztą w gruncie rzeczy taka byłam. Zaczęłam myśleć nad sobą. Nad tym jak się zachowywałam, co robiłam, co mówiłam. Całe życie byłam cicha, zamknięta w sobie. Nie potrafiłam otworzyć się na świat. Zamknęłam się w swoich 4 ścianach, a klucz zgubiłam dawno temu. Do oczu napynęły łzy, gdy uświadomiłam sobie jak zmarnowałam swoje życie. Miałam 18 lat. Praktycznie młodość i bycie nastolatką mi przeleciało i zostało gdzieś w tyle i za nic nie mogłam tego odzyskać. Tak jakby ktoś dawno temu postawił wszystko to kim będę na złą kartę. W wieku 18 lat zachowywałam się jak 50 letnia kobieta. Miał rację. Byłam sztywna. 

**

      Obudziłam się wyjątkowo późno. Jakby nie patrzeć godzina 11 nie jest wczesną porą. Jeszcze w piżamie zeszłam do kuchni z nadzieją, że już taty nie będzie, ale ten jak na złość pił kawę czytając gazetę 
  - dzień dobry - kultur wymaga czyż nie ? 
  - dzień dobry córcia - ojciec upił łyk kawy - i jak plany ?
  - idę dzisiaj na imprezę - uśmiechnęłam się. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że wybieram się na swoją pierwszą imprezę w życiu. To było takie dziwne. Zupełnie nie wiedziałam co założyć i jak tańczyć. Jedynym moim ratunkiem był internet, z którego mogłam skorzystać dopiero po zadaniu głowie rodziny ważnego pytania - tato mogę iść dzisiaj na małe zakupy ? 
  - skarbie ile razy mam ci mówić, że nie musisz się pytać ? - mężczyzna zaśmiał się i pocałował mnie w czubek głowy 
  - dziękuję - wbiegłam po schodach na górę i szybko włączyłam laptop. Gdy ten się włączał ja wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w czyste ubrania. Gdy komputer był już włączony zaczęłam przeglądać miliardy stronek, zdjęć i stylizacji imprezowych. Musiałam coś znaleźć. Nie mogłam tam iść w zwykłych Converse i Jeansach. Kiedy moja głowa była wypełniona pomysłami co do stroju wstałam i zabierajac po drodzę torebkę, portfel, telefon i kluczyki, wsiadłam do samochodu. 15 minutowa jazda zaprowadziła mnie pod centrum handlowe. Zaczęłam rozglądać się za moim ulubionym sklepem H&M. Tam zawsze wszystko znajdowałam czego aktualnie było mi potrzeba. 
  - dzień dobry - uśmiechnęłam się do znajomej ekspedientki. Kojarzyły mnie ponieważ, gdy naprawde mi się nudziło przychodziłam do centrum handlowego by pocieszyć się zakupami w ulubionych sklepach. Podeszłam do części z bluzkami, koszulami i tego typu rzeczami by znaleźć idealną bluzkę. Biała, lekko prześwitująca i z efektem " podwinięcia". Nie minęło dużo czasu, a znalazłam element stroju, który zamierzałam założyć dzisiejszego wieczoru. Po upewnieniu się w przymierzalni, że materiał leży dobrze na moim ciele zapłaciłam za nią w kasie i ruszyłam po upatrzone kilka dni wcześniej koturny.

      Nie lubiłam dużych zakupów. Zawsze miałam zaplanowane po co idę i ile zapłacę. Dlatego bardzo często korzystałam z internetowych stron by upewnić się czy towar znajduje się w moim sklepie czy musze jechać do innego, który sąsiadował z Melbourne. 

- Bells wróciłam ! - krzyknęłam wchodząc do domu. Jak zwykle powitał mnie jedynie pies. Ojciec już wyjechał, więc zostałam sama do jutrzejszego wieczora. Położyłam torby obok mojego łóżka i przebrałam się w wygodny dres by spacer nie był dla mnie udręką jak wcześniejsze zakupy w 12 cm koturnach. Z smutną miną wyszłam z psem na spacer. 

_____________________
Rozdziały wychodzą mi coraz dłużej, a ja zaczynam wracać do zdrowia. Uszy już tak nie bolą ( choć miałam zapalenie ), a głowa i gardło odpuściły sobie. Jedynie apetyt i ten głupi katar nie chcą odpuścić. Ale wyzdrowiałam na tyle by pisać rozdziały szybciej i lepiej. Mam nadzieje, że nie obrazicie się jak będą pojawiać się późnymi wieczorami lub w okolicacvh godzin 10-11 ? Znalazłam pracę ( jako ulotkarz wiem jest to dosyć żałosne) i jeżdżę do ojczyma karmić psa ( wiem, że dziwnie to brzmi, ale wyjechał do pracy na 5 dni roboczych i nie ma kto go karmić, a kolejny plus jest że da mi za to kasę ^^) ale będę starała się pisać rozdziały jak najszybciej i najlepiej jak tylko potrafię ;) 

+ z boku pojawiła się aknieta dotycząca ilości perspektyw w rozdziałach. Zostały jeszcze 3 dni. Weźcie udział ;)

Czekam na waszą opinie ;) 

poniedziałek, 15 lipca 2013

Chapter 6

      Od kiedy ruszyliśmy spod szkoły nie wymieniliśmy ani jednego zdania. Beau szedł obok mnie oglądając się co jakiś czas za jakąś roznegliżowaną dziewczyną, która machała biodrami niczym huśtawką. Nie byłam zazdrosna, tylko dziwiłam się jak taka dziewczyna, której piersi praktycznie wypadały z bluzki i stanika, a spodnie były tak obcisłe, że jej boczki wypływały na wszystkie strony, mogła się podobać chłopakom. Szczerze wyglądało to obrzydliwie. Ja zawsze starałam się wyglądać porządnie i z klasą. Ubrania dobierałam starannie i nigdy nie pozwoliłabym sobie na takie coś jak ona. 
  - widzę to - skomentował, gdy pokiwałam głową z dezaprobatą na jego rozbiegane oczy kiedy przechodziliśmy koło grupki takich dziewczyn 
  - niby co ?
  - kiwiesz głową o tak - zademonstrował 
  - wiesz może moja reakcja była by inna gdyby one nie wyglądały jak ... - szukałam jakiegoś mniej wulgarnego słowa niż " dziwka " - ... jak panny z domu publicznego 
  - jaka ty jesteś sztywna 
  - Brooks nie jestem sztywna tylko dobrze wychowana w przeciwieństwie do - machnęłam ręką w kieruku dziewczyn. Te nawet tego nie zauważyły - tych dziewczyn 
  - ich sprawa, a jak pokazują co mają to trzeba korzystać - wzruszył ramionami
  - dobra - westchnęłam - nie mam siły na takie dyskusje - ruszyłam dalej - idziesz ? - chłopak obrócił się do mnie tym razem przodem i przestał się ślinić na widok półnagich nastolatek

  - no idę, idę 
  - ślinka ci spływa - pokazałam mu na swoich ustach kącik. Zaczął się szybko wycierać rękawem 

  - wredna jesteś - dopiero po chwili zorientował się, że był to jedynie sarkazm by uświadomić go o tym, że zachowuje się jak idiota - nie możesz być jak reszta ? 

  - a dlaczego nie mogę być sobą ? - prychnęłam 
  - bo jesteś sztywna 
  - Beau ile jeszcze razy to powiesz ? - złożyłam ręce na wysokości piersi - nudne to się robi 
  - stwierdzam fakty 
  - nie, widzisz tylko powłokę zewnętrzną. Znasz mnie taką za jaką mnie mają ludzie, nie to jaka jestem naprawdę - weszliśmy do mojej dzielnicy. Na szczęście nie mieszkałam gdzieś na obrzeżach tylko kilkanaście domów od "wejścia". Moja dzielnica była ogólnie ogrodzona by żadne kangury lub inne zwierzęta nie wdarły się na nasze posesje. 
  - ty tu mieszkasz ? 
  - nie, wiesz mieszkam w budzie dla psa - kolejny sarkazm. Chyba pokochałam ten sposób odpowiadania mu bo od razu łapał o co mi chodziło. 
  - zabawna jesteś jak Jai  wieku 2 miesięcy 

  - kurde czuję się taka zaszczycona - złożyłam ręce na klatce piersiowej by pokazać mu udawany zachwyt ową informacją.

      Przyśpieszyłam trochę, gdy podchodziliśmy do mojego domu. Wyciągnęłam z torebki klucze i otwarłam furtkę 

  - woooow - skomentował rozglądając się na każdą stronę 
  - będziesz tak stał i gapił się czy nauczysz mnie tego cholernego języka ? 
  - dobra, już dobra - weszliśmy do domu gdzie od progu przywitała nas Bella 
  - cześć skarbie - kucnęłam przy psie. Ta zaczęła jak to ma w zwyczaju lizać mnie po twarzy z radości, a ja głaskałam ją. Po chwili psina zorientowała się, że nie jestem sama. Stanęła przed Brooksem nie merdając ogonem i przyglądała mu się jakby chciała ocenić go i zastanawiała się czy podejść bliżej, czy ugryźć - on jest spoko Bells - uśmiechnęłam się. Suczka po wypowiedzianych słowach wskoczyła na szatyna i zaczęła się łasić i domagać głaskania 
  - fajna - zaśmiał się głaszcząc ją.

      Po jakichś 5 minutach znudziło mi się to stanie i patrzenie więc ruszyłam do kuchni by dać psu coś do jedzenia. 
  - Bells ! - krzyknęłam kładąc miskę na ziemi.
  - niezła chata Garson - stanął w drzwiach opierając się o framugę wciąż rozglądając się  
  - nie po nazwisku - ostrzegłam go pokazując palcem
  - dobra, dobra - uniósł ręce w geście poddania się 
  - jesteś głodny ? - spytałam otwierając ponownie lodówkę
  - a co masz ?  
  - Mogę zrobić jakiś obiad na szybko jak chcesz, możemy zamówić pizzę albo zwykła nutella z chlebem - chłopak zaczął intensywnie myśleć. A myślałam, że nie ma czym. 
  - wybrałbym ten obiad, ale znając życie matka mnie zabije, że jadłem obiad poza domem to ta pizza może ? - uśmiechnął się 
  - no spoko - wzięłam telefon i wykręciłam numer pizzerii, której ulotka wisiała przyczepiona magnesem do lodówki - a jaką ?

  - jem wszystko co mi dasz - oświadczył wzruszając ramionami. Chwilę potem zamówienie na pizzę zostało przyjęte. 

  

  - powiedz Il mio nome è Corin - powiedział po włosku, a moja mina przypominała pozbawionego z mózgu zombie podobnego do tych z " Świat wg Zombie ".
  - czy ty myślisz, że nie potrafię się przedstawić ? - spojrzałam na niego z byka.
  - podstawy masz opanowane ?
  - tak tylko musze zaliczyć u niej rodziny w następnym tygodniu. Te wszystkie ciotki i kuzynki i szwagrowie itd. - jęknęłam kładąc się na kocu rozłożonym w ogrodzie. 

  - to musisz ułożyć z nimi jakieś zdanie pewnie i wymienić ich wszystkich 
  - BRAWO ! 10 puntków dla Slytherinu! - krzyknęłam wciąż leżąc i wyrzucając ręce w górę klaszcząc 
  - mogłaś tak od razu 

  - a co ja ci mówiłam w kuchni ? 
  - nie wiem 
  - brawo za słuchanie mnie i tak właśnie zmarnowaliśmy 20 minut ! - zakryłam twarz rękoma - a mogłam przez te 20 minut iść na szybki spacer z Bells - jęknęłam pod nosem.

      Usłyszałam dzwonek do bramy - siedź tu i niczego nie rób - wstałam i ruszyłam przez środek domu bo tak było najszybciej - masz zezwolenie na oddychanie - rzuciłam wchodząc do domu. Podbiegłam do bramy. Zapłaciłam dostawcy i wróciłam do chłopaka, który jak mu powiedziałam nie zmienił miejsca - grzeczny Beau - poklepałam go po głowie jak psa 

  - może mam ci jeszcze zaszczekać ? - zażartował. kurde czy on był dla mnie miły czy mi się wydaje ? Zazwyczaj żartował ze mnie, a nie ze mną. Było to conajmniej dziwne
  - dobra, jemy te pizze, uczymy się i spadamy bo pies musi wyjść - otwarłam kartonowe pudełko, a wokoło rozszedł się zapach przepysznej pizzy. Wzięłam kawałek i zaczęłam ją konsumować
  - powiedz Cognato - chłopak wziął do ust kęs, a ja dalej siedziałam jak ten czop i nie wiedziałam co to - to znaczy szwagier 
  - Conato ? - chłopak zrobił tzw. "facepalm" - no co ? 

  - Cognato, a nie Conato - zaśmiał się - Conato to znaczy wysiłek dwa różne słowa 
  - idź się utop - wróciłam do pizzy. Jeszcze przez dobrą godzinę starał się mnie nauczyć jak nazywa się poszczególnych członków rodziny, ale nie zbyt mi to wychodziło. Jednak pod koniec byłam zadowolona z tego co jednak weszło mi do głowy. nie były to wszystkie potrzebne rzeczy, ale na 3 czy nawet 4 dam radę zaliczyć sprawdzian. 
  

  - o co chodziło Jamesowi ? - wypaliłam ni stąd, ni z owąd
  - w jakim sensie ? 
  - na lekcji napisał mi na kartce żebym na ciebie uważała, bo masz głupie pomysły i nie chodzi mu o twoje żarty - chłopak zaśmiał się 
  - chciał cię sprawdzić 
  - niby po co sprawdzić ? 
  - chciał zobaczyć twoją reakcję - położył się podpierajac łokciami 
  - nie rozumie was - usiadłam i wzięłam ostatni kawalek pizzy z pudełka. Kiedy ona tak szybko zniknęła? Nie wiem. Zaczęłam jeść go wielkimi gryzami widząc jak pies na mnie patrzy - dobra zbieramy się bo jak mi narobi w domu to ty sprzątasz - wstałam równo z szatynem i zaczęłam z pełną buzią zbierać koc i wszystko co wokół nas leżało

  - masz fajnego psa - powiedziałam zapinając Bells na smycz

  - skąd wiesz jakiego mam psa ? - zdziwił się 
  - nie tylko ty chodzisz do parku z psem - otworzyłam drzwi. Chłopak przytrzymał je bym wyszła pierwsza. Kurwa nie wiem co się z tym Brooksem dzieje? Staje się miły. To podejrzanie dziwne. Gdy doszliśmy do parku rozdzieliliśmy się. Beau ruszył do domu, a ja do wybiegu dla psów. Dziś było wyjątkowo mało psów. Usiadłam na tej samej ławce co dzień wcześniej i włożyłam do uszu słuchawki. O co chodzi Beau? Ostatnio był ciągle niemiły i w ogóle, a dziś zachowywał się normalnie jakby nigdy nic. jestem ciekawa Poniedziałku. Jak będzie się zachowywał i czy będą jakieś zmiany co do jego podejścia do mojej osoby. Pierwszy raz w życiu chciałam zobaczyć Brooksa w szkole. 


Corin co się z tobą dzieje ? 

_____________________

A więc przepraszam za kilkudniową przerwę. Jestem chora, a wtedy rozdziały ida mi znacznie wolniej bo niestety choroba nie wpływa na mnie pozytywnie. Głowa rozsadza mnie od środka, a uszy pomagają głowie. 


Jeśli czytają to opowiadanie jakieś Gleeks !
 Chciałabym złożyć najszczersze kondolencje. Sama jestem fanką Cory'ego i wiadomość o jego śmierci załamała mnie. Cały dzień przepłakałam oglądając Glee. Tak wiem dobijam się tym, ale boże on był taki cudowny. Przystojny uroczy. nie moge wiele dla niego zrobić ponieważ nie jestem katoliczką, ale jeśli ktoś jest pomódlcie się za niego lub uczcijcie jego pamięć na swój sposób. Zasłużył na to [*]

Tak wiem nie powinnam takich rzeczy pisać, ale stwierdziłam, że jako jego fanka czy też jak to ja mówię " żona" powinnam wspomnieć o tym przy najnowszej notce.

CORY JESTEŚ TAM GDZIE JEST CI LEPIEJ. ZAOPIEKUJ SIĘ AVALANNĄ ♥

+ Jeśli chcielibyście być informowani napiszcie w komentarzu swój nick z tt ;) Chętnie będę was informować ♥