czwartek, 18 lipca 2013

Chapter 8

  - Garson ! - usłyszałam za sobą. Byłam dziś prześladowana czy jak? Obróciłam się do dziewczyny nawołującej mnie. Tracy. Jedna z tych sławnych w mojej szkole. Tanie ubrania, piersi na wierzchu i sztuczny uśmiech pokazujący, że nie woła mnie z przyjemnością. Weszła na wybieg dla psów w szpilach z sklepu typu " chiński" i podeszła do mnie - słyszałam skarbie, że 5 razy w tygodniu musisz spotykać Beau - jej głos może nie był skrzekliwy, ale z pewnością należał do tych, które nie kojarzyły mi się miło. 

  - no tak - usiadłam ponownie na ławce obok niej tak jak wskazała ruchem ręki pozwalając psu na kolejne kilka minut zabawy. Siedziałam prosto w przeciwnieństwie do swojej towarzyszki, która garbiąc się i ukazując tym samym spora część biustu próbowała zwrócić uwagę chłopaków, którzy siedzieli naprzeciw nas ległej ławce. Nie wiem jaki miała cel w ukazywaniu każdemu chłopakowi jednej z najbardziej intymnych części ciała, ale cóż to była jej sprawa przed kim ukazuje to co nie powinna. 
  - słuchaj - zwróciła się do mnie, po chwili podrywania wzrokiem owych nastolatków - ty masz kontakt teraz z Beau. Postaraj się zakumplować z Lukiem i jakoś zapoznać mnie z nim ok ? - przepraszam ?! - wykrzyczałam w duchu. Ona, najbardziej znana osoba w naszej szkole prosiła mnie o pomoc? Dobra zrozumiałabym jej prośbę, gdyby nie miała tak "wysokiej" pozycji w szkole, ale ona znała każdego! Tak trudno było jej zagadać do Brooks tak jak to robiła z każdym jej ex ? Była chyba z każdym w naszej szkole nie licząc kujonów, którzy jej się nie podobali. Ale miała każdego.
  - nie żeby coś, ale ty prosisz mnie o pomoc ? 
  - no tak nie widać ? Ty skarbie nie masz nic do stracenia, a możesz zyskać wiele jeśli się uda - zatrzepotała rzęsami z dumą. Przez moją głowę przebiegła myśl. Mogłam zyskać dużo ? Ale co znaczy dla niej dużo ? Nie mogło jej rozchodzić się o pieniądzę czy coś materialnego. Czyżby chciała przestać mi dokuczać? Mogłabym wtedy rozwiąza.ć problem z okłamywaniem ojca i może zaprzyjaźniłabym się z kimś. Jej propozycja mogłaby rozwiazać moje wszystkie dotychczasowe problemy. Spojrzałam za psem, który teraz biegał z jakimś dalmatyńczykiem szarpiąc się kawałkiem sznurka. 
  - a co mogę zyskać ? - w moim głosie można było usłyszeć nutkę pewności siebie. 
  - moją dozgonną wdzięczność i przyjaźń - jej usta wygięły się w zadziornym uśmieszku. Może to nie mogłabyć najlepsza przyjaźń, ale lepsze tkie początki niż żadne 
  - ok 
  - idziesz do Cartera na imprezę ? - zagadnęła mnie 
  - no tak - uśmiechnęłam się niepewnie. Zazwyczaj byłam określana mianem " sztywnej i nieimprezującej Corin", a od kilku dni zmieniam się nie do poznania. 
  - spotkamy się tam skarbie - cmoknęła mnie w policzek jak to robi z swoimi " psiapsiółkami" i wyszła przez furtkę machając mi na pożegnanie. 
  - Bells do mnie! - krzyknęłam, a suczka podbiegła do mnie 

** 

  - boże mi brzuch widać ! - jęknęłam, gdy dopiero teraz zauwazyłam, że bluzka i spodnie tyak współgrały, że pokazywały mój brzuch. Może był płaski i opalony bo często spędzam wakacje na plaży i lubię ćwiczyć, ale nie lubiłam pokazywać go światu. Westchnęłam głośniej spacerując po pokoju i co chwila przeglądając się w lustrze. Czarne rurki biodrówki, bluzka i koturny wspaniale współgrały ze sobą, ale fakt, że miałam pokazać kawałek ciała ludziom z mojej szkoły przerażał mnie, choć znając życie większość dziewczyn będzie albo skąpo ubrana, albo w bikini. Spojrzałam na telefon by sprawdzić, która jest godzina. Zobaczyłam jedną nieprzeczytaną wiadomość



Przyjechać po ciebie mała ? 
od: Beau aka idiota Brooks

      Nie wierzyłam w to co przeczytałam. On mnie chciał zawieść? Wiedząc, że mam samochód i nie znam nikogo prócz niego? Przecież to było jak skok w głęboką wodę, ale cóż ostatnimi czasy ciągle skaczę w głęboką wodę. Robię rzeczy, których niepowinnam robić i podejmuje decyzje, które ciągle pokazują, że zachowuję się jak nie ja. Z niedowierzaniem w to co piszę odpisałam na sms 

Ok. O której będziesz ? 
do: Beau aka idiota Brooks

      Usiadłam na brzegu łóżka czekając na odpowiedź. A co jeśli to chłopcy robią sobie ze mnie żarty? Że to wszystko jest zaplanowane? Że tracy jest w to wplątana? Napływa myśli zaczął ponownie powodować, ze czułam się niepewnie w podjętych decyzjach. To wszystko mogłabyć przecież prawda. 

Daj mi 10 minut i będę ;) 
od: Beau aka idiota Brooks

      Gdy owe 10 minut minęło z przyśpieszonym biciem serca wyszłam z domu. Przed bramą stał duży czarny Range Rover p40. Gdybym nie kontrolowała się moja szczęka właśnie teraz zamiatałaby podłogę. Uwielbiałam duże samochody. Efekt uboczny wychowywania się w towarzystwie ojca - słabość do niesamowicie dużych samochodów. Gdy zamykałam dom, drzwi z samochodu od przedniej strony pasażera się otwarły, a z nich wyskoczył Luke, który po chwili wepchnął się do tyłu. Czyli przyjechał z całą paczką. Nie byłam zadowolona tym faktem z racji wcześniejszych doświadczeń z chłopakami. Powolnym krokiem zaczęłam zbliżac się do samochodu. Koturny lekko się zachwiały , gdy poczułam na mnie spojrzenia całej piątki. Ręce się pociły ze strachu przed poniżeniem, które mogło nastąpić za chwilę. Wsiadłam do samochodu na wolne miejsce. 
  - Hej - powiedziałam nieśmiało 
  - Siema mała - zamknęłam drzwi, gdy Beau odpowiedział mi - To James, Jai, Luke i ten siedzący na całej trójce to Daniel, ale mówimy na niego Skip - zaśmiał się. Obróciłam się do chłopaków i starając się uśmiechać jak najbardziej naturalnie przywitałam ich - a oni znają twoje imie - nie wiedziałam czy wziąć o za komplement czy obelgę. Postanowiłam po prostu przytaknąć i być cicho.

Nie wiem jakim cudem Beau nie spowodował jeszcze wypadku przy tej bandzie siedzącej za nami, ale podziwiam go. Chłopacy z tyłu przepychali się, krzyczeli i robili z siebie zupełną dzicz. Zupełnie jak ja i Sam w dniu wypadku. Gdy przypomniałam sobie tamten dzień zrobiło mi się smutno. Nie chciałam, żeby ktokolwiek zobaczył wyrazu mojej twarzy, więc zaczęłam z "zafascynowaniem " podziwiać mijane domki. 
  - Corin ? - usłyszałam głos z tyłu. Obróciłam się. 4 pary oczy wpatrywały się we mnie 
  - tak ? - uśmiechnęłam się tak, że żaden z chłopaków nie zorientował się, że jestem smutna. 
  - tak właściwie to czemu tak rzadko chodzisz na imprezy ? - spytał "nieoklczykowany" bliźniak
  - nie jestem zapraszana to po co się mam pchać ? - wzruszyłam ramionami. Kolejne kłamstwo. Nawet, gdybym była zapraszana nie przyszłabym za żadne skarby świata. Uważałam, że tego typu rozrywki nie pasują do mnie i po prostu nie chciałam na nie chodzić. Cóż wolałam wieczorem posiedzieć w ogrodzie w altance, rozłożyć sobie koc i czytać jakąś ciekawą ksiażkę oświetlając ją jedynie światłem świeczki.

  - jesteśmy uśmiechną się  Beau gasząc silnik samochodu. To była moja pierwsza impreza tego typu w życiu. Poczułam jak mój żołądek skręca się w każdą stronę.

__________________

Truru tuuuuu!!


Rozdział gotowy ;) Wiem, wiem strasznie przeciągam to wszystko wam. Ale no w końcu jakoś musze wam to wszystko opisać i główna bohaterka nie może mieć tak łatwo, chłopaki z resztą też  ;)

Do następnego rozdziału ♥

5 komentarzy:

  1. Dlaczego w takim momencie się rozdział skończył?!

    OdpowiedzUsuń
  2. omomom ;* ciągle odświeżam stronę s nadzieją na rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem strasznie ciekawa co się stanie na tej imprezie

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;D

    OdpowiedzUsuń