- Mogę cię prosić ? - Ojciec powiedział niezbyt miłym tonem i wszedł do domu. Ja z pomocą Beau wyszłam z basenu i wycierając sie po drodze ręcznikiem, weszłam do domu. Ojciec siedział z niezadowoloną miną i stukał palcami o blat - To są twoi przyjaciele? - splunął słowami, gdyby byli najgorszą rzeczą świata.
- Tak - uśmiechnięta usiadłam naprzeciw niego tak, że przez okno widziałam jak chłopacy powoli zbierają się i wycierają w ręczniki. Przyznam przez ich prawie nagie i mokre ciała niesłuchałam przez chwilę ojca - Co ?
- Nie możesz się z nimi przyjaźnić
- CO?! - jego słowa wstrząsnęły mną. Jak to nie mogłam? Czy on też chce podejmować za mnie decyzje? Nie ma do tego prawa. Byłam pełnoletnia i szczerze miał mało do gadania. Jakim prawem on miał zamiar dokonywać za mnie decyzje?
- To co słyszałaś Corin. Nie znasz tych chłopców, a ja wiem kim oni są i w co są wplątani
- Ja też wiem w co są wplątani, jestem pełnoletnia i nie możesz mi zabronić ...
- Mogę i właśnie to robię - ojciec mi przerwał
- Przekonamy się - wyszłam do ogrodu - Chłopcy zrywamy się stąd !
- Corin o co chodzi ? - Jai spytał się zmartwiony
- Ktoś myśli, że może mnie kontrolować - spojrzałam na nich później w kierunku wejścia do domu - mogę się u was zatrzymać na parę nocy ?
- Emm jasne, ale Corin przemyśl to
- Przemyślałam - biegiem ruszyłam do swojego pokoju i do plecaka spakowałam parę rzeczy jak pieniądze, buty, spodnie i bluzki, a następnie weszłam do łazienki i spakowałam szczoteczkę i kosmetyczkę. Zbiegłam na dół gdzie stali chłopcy w dość nietypowym humorze.
- Corin co ty wyprawiasz - ojciec rzucił się w moim kierunku
- Nie twoja sprawa - wyrwałam się z uścisku ponieważ złapał mnie za ramię. O psa nie musiałam się martwić, ponieważ wciąż czekał na mnie w domu braci Brooks. Szybszym tempem, które ja narzuciłam udaliśmy sie właśnie tam.
- Corin nie powinnaś tak robić
- A on powinien mi mówić z kim mogę się przyjaźnić, a z kim nie? - emocje zbierały we mnie coraz bardziej. Oczy zaczynały szczypać, ale starałam się nie wypuścić łez na światło dzienne choć głowa zaczynała mnie coraz bardziej od tego wszystkiego boleć. Gdy poczułam, że łzy zaczynały być coraz bardziej nie posłuszne i spływały po moich policzkach ruszyłam tak szybko by chłopcy szli za mną nie widząc, że nie jestem, aż tak silna za jaką się uważałam.
- Corin! - Chłopcy wołali na zmianę, ale nie chciałam się poddać i pokazać mojego aktualnego wyglądu twarzy. Czułam, że jestem cała czerwona od płaczu i tym samym rozmazana od wycierania łez wewnętrzną częścią dłoni. Nie mogłam. Nie chciałam im pokazać, że takie bzdety doprowadzają mnie do płaczu.
- Kurwa mać - usłyszałam głos Lukeya coraz bliżej, a następnie parę rąk oplatających moją talię przez co zatrzymałam się by móc jakoś zrzucić jego ręce z mojego ciała - Corin stój i uspokój się - uniósł mnie kilkanaście centymetrów nad ziemią, a gdy przestałam z nim walczyć postawił mnie spowrotem - co się dzieje ?
- Nic Luke - spojrzałam na chłopaków stojących obok nas, a następnie w dół by włosy mogły zasłonić moją twarz. Zobaczyłam kilka par nóg mijających mnie. Chłopcy odeszli, ale wciąż stała przedemną jedna para butów Vans, która należała do chłopaka, który wcześniej zatrzymał moją ucieczkę przed problemami. Powoli założył włosy opadające mi na oczy za ucho i podniósł palcem wskazującym moją twarz napierając nim na brode od dołu.
- Corin proszę cię powiedz co się dzieje
- Luke nic rozumiesz nic?
- Corin widzę, że coś się dzieje chce ci pomóc
- Luke ty i tak nie zrozumiesz
- A może chociaż spróbuje? - rozejrzałam się dookoła, a następnie skierowałam swój wzrok na chłopaka
- Nie zrozumiesz bo nigdy nie byłeś w mojej sytuacji! Zawsze miałeś przyjaciół, nigdy nie straciłeś matki i brata przez swoją głupotę ! - słowa stawały się coraz mniej wyraźne przez przepływające mnie fale płaczu
- Mój ojciec był skurwielem zostawił matkę z trojgiem dzieci i poszedł w pizdu. Mam tam małą dramę na koncie
- Ale to nie to samo - jęknęłam
- Ale masz teraz przyjaciół, masz nas tak?
- Ale ojciec powiedział, że nie mogę się z wami przyjaźnić. Teraz, gdy zdobyłam pierwszych w życiu przyjaciół rozumiesz? - rozpłakałam się na dobre stojąc niczym mała dziewczynka z rękoma Luke'a na swoich ramionach. Chłopak chwilę ogarniał słowa, które mu przekazałam po czym przytulił mnie z całej siły. Tego potrzebowałam teraz wsparcia zamiast słów. Wtuliłam się w niego z całych sił i pozwoliłam sobie na zmoczenie jego bluzki. Staliśmy tam jakiś czas póki nie zorientowaliśmy się, że chłopcy już dawno nas zostawili samych i staliśmy niczym w filmie na środku ulicy przytulając się
- Znam dobry sposób na odreagowanie - w odpowiedzi jedynie uśmiechnęłam sie do niego. Chłopak jedynie złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w bliżej nieznane mi miejsce splatając palce. Na widok naszych dłoni zrobiłam się cała czerwona, a na mojej twarzy zagościł jeszcze większy uśmiech. Nie wiedziałam gdzie idę, ale czułam, że to teraz nie ważne i żyłam chwilą starając się zapomnieć o problemach.
*POV Beau*
- Jak myślicie gdzie teraz są ? - Jai rozwalił się na kanapie od kiedy tylko weszliśmy do domu i leżał niczym wielki pan i władca.
- Pewnie Luke ją gdzieś zaciągnął, a teraz rucha - Skip nie miał z czym wyskoczyć. Czy on myśli jedynie o seksie? Dobra jesteśmy nastolatkami potrzebujemy czasem zrobić to i tamto, ale nie potrafię sobie wyobrazić mojego brata z Corin w jakimś obskurnym zaułku robiących to co myśli Daniel, że robią. Corin taka nie jest. Może nie znam jej bardzo długo, ale na tyle by wiedzieć, że jest to dla niej poważny temat i nie zrobiłaby tego od tak. Z resztą Lukey też taki nie jest. Może przeleciał kilka pustaków, ale to tylko dlatego, że same tego chciały i prowokowały go do tego, a czuję, że między nim i Corin coś sie dzieje i to coś większego.
- Skip jesteś idiotą - rzuciłem w niego poduszką i zacząłem modlić się w duchu, żeby Trevor ich nie złapał. Nigdy nie wiadomo co to gówno wymyśli.
- Pewnie wziął ją gdzieś żeby poczuła się lepiej i takie tam - James trafiłeś w 10! Jedyny, który myśli normalnie. Chociaż czasem w to wątpię. Z naszej piątki nikt nie był normalny. Jedynie Corin, gdy zaczęła się z nami przyjaźnić jakoś unormalniła atmosferę.
Im dłużej ich było tym bardziej robiłem się rozdrażniony. Powinni już dawno wrócić ponieważ na zegarku dawno wybiła godzina 22. Może to nie była, aż tak niebezpieczna dzielnica, ale mimo tego było tu niebezpiecznie tym bardziej, że Trevor groził nam. Ma swoich ludzi, którzy mają kontakty itd. Niczym gra w domino. Z każdą minutą zaczynałem odchodzić od zmysłów.
*POV Luke*
Dziewczyna szła pewnie za mną. Ufała mi co dawało mi jeszcze większą radość ze spędzanego z nią czasu. Gdy dotarliśmy na dużą łąkę za miastem, która była bezpieczna od wszelkiej maści niebezpieczeństw pomijając przebiegające co jakiś czas kangury. Usiedliśmy na trawie i siedzieliśmy w ciszy.
- Wykrzycz to
- Słucham ?
- Wykrzycz swoje obawy, lęki lub to co cię denerwuje. Nie będą podsłuchiwał - zatkałem uszy
- I tak usłyszysz
- No też fakt - zaśmiała sie rozglądając wokoło. Widać, że rzadko bywa w takich miejscach bo jej twarz, aż promieniała z radości.
- Jak znalazłeś to miejsce ? - oparła się brodą o ręce, które w łokciach podpierały się o nogi.
- Kiedyś uciekałem przed bandą gości, których nieźle wkurwiłem i jakoś tak wyszło
- Czemu wy się ciągle pakujecie w kłopoty?
- Taka nasza natura - zaśmiałem się i popatrzyłem na nią przyglądała mi się tak inaczej niż wcześniej. Poczułem jak moja twarz od bardzo długiego czasu robi się czerwona
- Dziwna natura
- Nie obwiniaj się o śmierć Matki i Brata to nie twoja wina - wyskoczyłem jak głupi po kilku minutach ciszy
- Luke nie było cię tam. To nie ty wygłupiałeś sie z bratem i to nie przez ciebie matka obróciła się i straciła panowanie nad kierownicą
- Cori tak musiało się stać. Jak nie w ten sposób to w inny - Jej oczy przepełnił ból i smutek. Żałowałem, że poruszyłem ten temat. Jak zwykle musiałem powiedzieć za dużo - Przepraszam już się zamykam
- Nie Lu jest okey. To ja ciągle wracam do starych spraw, które już dawno powinnam zamknąć w szufladzie i ruszyć dalej
- Możesz zacząć teraz
- I chyba spróbuję - zaczęła bawić się palcami zagryzając wargę. Czułem jak robię się coraz bardziej spięty na myśl o tym co tak bardzo chciałbym zrobić, ale nie mam odwagi - Luke?
- Tak ?
- Możesz coś dla mnie zrobić? - poprawiła spadającą jej na oczy grzywke całą dłonią.
- Oczywiście co tylko chcesz - przysunęła sie bliżej mnie
- Pocałuj mnie - jej głos lekko zadrżał wypowiadając te słowa. Czułem jak mój żołądek skręca się w środku milion razy. Tak bardzo chciałem to zrobić, a ona mnie o to poprosiła. Czytała mi w myślach? Położyłem dłoń na jej spoczywającej na kolanie przysuwając się. Lewą dłonią odsłoniłem kosmyki, które nieposłusznie opadły jej na twarz i w żółwim tępie przybliżyłem twarz do jej. Spojrzałem na jej usta oświetlone jedynie światłem odbijanym od księżyca i musnąłem je, po czym zrobiłem to kolejny raz i kolejny zanim dziewczyna nie zaangażowała się w to także podnosząc ciało do pozycji klęczącej i nastepnie nie położyła mnie na ziemi by samej usiąść na mnie ułatwiając sobie dostęp do moich ust. Kilka kolejnych muśnięć i do akcji wkroczyły nasze języki, które zaczęły delikatnie ocierać się o siebie. Położyłem ręce na jej talii co sądząc po uśmiechu na jej ustach spodobało jej się. Jednak nie przerwaliśmy pocałunku, który przechodził na coraz to wyższy poziom. Języki splatały się i napierały na siebie, lecz nic nie trwa wiecznie i po kilkudziesieciu sekundach zabrakło nam tchu przez co musieliśmy odkleić się od siebie. Nie zmieniliśmy pozycji przez co dziewczyna dominowała nade mną położeniem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chciałem to zrobić - powiedziałem na jednym wydechu.
- Ja też Luke, ja też - uśmiechnęła się, po czym przysunęła twarz do mojej i zetknęła nasze czoła patrząc mi w oczy. Czułem się wspanialej niż kiedykolwiek. Nagle miałem gigantyczny przypływ energii i humoru. Pomimo tak późnej pory mogłem skakać i robić fikołki jakby był początek dnia. Nie rozumiałem szczerze tego co się tak naprawdę ze mną teraz działo, ale chciałem więcej. Zdecydowanie więcej. To było lepsze niż trawka i prochy połączone razem. To uczucie było niesamowite. Gdy dziewczyna wciąż się nademną nachylała miałem ochotę znowu ją pocałować, gdyby nie głupi telefon, który dźwiękiem " One Direction - Live While We're Young" oznajmił, że Beau dzwoni. Tak, każdy z chłopaków miał u mnie swoją piosenkę One Direction i nie wstydzę się tego. Byłem ich fanem i nie interesowało mnie zdanie innych. Najważniejsze było to, że słucham tego czego chce, a nie tego co jest mi narzucane.
- Czego ? - powiedziałem ostro ponieważ brat przerwał mi w jednym z najlepszych momentów jakie kiedykolwiek przeżyłem
- Gdzie wy jesteście jest prawie 23 !
- Beau dramatyzujesz
- GDZIE!
- Będziemy za pół godziny i nie denerwuj się tak bo ci nie stanie w nocy - zaśmiałem się i rozłączyłem się
- Czemu ty się tak na niego drzesz? - spytała Corin praktyczne siedząc na moim kroczu. Czy ona nie wiedziała, że to miejsce jest niebezpieczne dla niej?
- Przerwał nam
- To nie powód
- Przepraszam
- Powiesz to jemu nie mi - ułożyła ręce na moim torsie. Złapałem jej dłoń i pocałowałem.
- Dobrze - zrobiłem minę zbitego szczeniaczka przez co dziewczyna nachyliła sie i dała mi przelotnego całusa schodząc ze mnie i stając na równe nogi
- Idziemy - wyciągnęła w moim kierunku rękę. Złapałem ją i zamiast starać się wstać pociągnąłem ją na siebie powodując przewrócenie się dziewczyny na mnie całym ciałem - Lukey nooo - jęknęła, gdy oplotłem ją rękoma w talii
- Jeden całus i wstanę - cmoknęła mnie w policzek - Całus, a nie całusek
- Nachalny jesteś
- Bywa - zaśmiała się i krótko, ale za to jak satysfakcjonująco pocałowała mnie w usta. Zgodnie z obietnicą wstałem i pomogłem jej także wykonać tę czynność. Złapałem jej plecack leżący obok nas i przewiesiłem sobie przez ramię i łapiąc ją za rękę ruszyliśmy do mojego domu. Dziewczyna splotła nasze palce i uśmiechnięta szła tuż obok mnie nie chcąc oddalić się zbytnio ode mnie. Proszę państwa własnie wygrałem życie! - cieszyłem się w duchu jak małe dziecko jednak po twarzy można było rozpoznać jedynie większy uśmiech i spoglądanie na dziewczynę ukradkiem. Gdyby kiedyś ktoś mi powiedział, że będę szedł z dziewczyną za rękę wyśmiałbym go. Byłem szczerze przekonany, że do końca życia będę forever alone i będę z chłopakami udawał orgazmy w windzie. Jednak głupota Beau zmieniła to. Może ne jesteśmy parą, ale sądzę, że jesteśmy na dobrej drodze by zacząć gdzieś wychodzić i robić te różne rzeczy, które robią pary. Oczywiście nie widziałem siebie w tej roli, ale wszystko jest możliwe. Zaśmiałem się w duchu wyobrażając siebie wystrojonego i czekającego na Corin by pójść na randkę. To nie było dla mnie, ale to uczucie, że coś tam w środku mnie chce tego jak niczego innego nie dawało mi spokoju. Widocznie taka była kolej rzeczy, a ja nie miałem na to wpływu. To było silniejsze ode mnie.
- Macie tydzień - usłyszałem głos, który powodował u mnie wrzenie krwi w żyłach
- Co ty tu kurwa robisz? - stanąłem tak by zasłaniać swoim ciałem Corin
- Pilnuje swoich pieniędzy
- Oddaliśmy ci tyle ile mieliśmy
- Odsetki wzrosły kochany i przy okazji Corin uważaj z kim sie zadajesz
- Jakbyś był lepszy - zakpiła wyłaniając się zza mnie
- Przynajmniej nie mam tajemnic - na jej twarzy malowało się zdezorientowanie
* POV Corin*
- Przynajmniej nie mam tajemnic - głos Trevora denerwował mnie coraz bardziej, ale teraz było ważniejsze to o czym on mówił.
- O co ci chodzi
- Spójrz na tego ćpuna, a potem na mnie i kto tu jest lepiej ubrany - prychnął i zniknął. Spojrzałam na Lukeya. nie widziałam w nim nic dziwnego. Buty Vans, rurki, t-shirt i Full Cap firmy Obey. Teraz mnie olśniło. Skąd on miał firmowe ubrania?
- Luke ?
- Tak ? - spojrzał na mnie
- Skąd masz firmowe ubrania ?
- Corin
- Luke - nasza wymiana imion nie była zbyt inteligenta
- Bo nie powiedziałem ci całej prawdy
- Więc słucham - usiadłam na krawężniku i spojrzałam na chłopaka. Przykucnął przedemna opierając się o moje kolana. Na jego twarzy malował się smutek. Nie chciałam go takiego widzieć, ale musiałam wiedzieć o co chodzi - co pominąłeś
- My oprócz brania tego świństwa sprzedawaliśmy to przez co mieliśmy kasę, ale potem, gdy wydawało się, że stoimy z tym wszystkim czysto on powiedział, że ceny już dawno wzrosły i mamy mu oddać tyle ile brakuje. Corin ja nie chciałem cię okłamać.
- Luke - wstałam. Zaufałam mu. Wszystko było takie piękne, a on nie powiedział mi o tak istotnym szczególe. Biegiem ruszyłam do domu chłopaka. Nie chciałam go teraz widzieć. Wiem, że tam i tak go zobaczę, ale zawsze mogę iść do innego pokoju, zamknąć się w łazience cokolwiek. Nie byłam zła na chłopaków bo oni myśleli, że Lukey powiedział wszystko, ale właśnie na Luke'a. On miał powiedzieć wszystko, a zataił ten jedn istotny fakt, że wciągali ludzi w takie samo gówno w jakim byli oni. Wparzyłam do ich domu jak dzika i rzuciłam sie Beau w ramiona. Potrzebowałam teraz, żeby ktoś mnie przytulił, a on był jedyną osobą, której ufałam. Mialam już tego wszystkiego serdecznie dosyć.
______________________________
Uffff... Pisałam ten rozdział wczoraj wieczorem i dziś rano go dopiero skończyłam.
Co o nim sądzicie?
Jak widać było słodko, ale zapowiada się niezła drama.
Jak sądzicie co dalej zrobi Corin?
Jak będzie się zachowywał Luke i Beau?
Co wymyślił Trevor?
BIG DRAMA IS COMING!
+ chcesz być informowanym? Zostaw swój nick w komentarzu ♥
Do napisania ♥