czwartek, 22 sierpnia 2013

Chapter 20

* POV Beau*
      
      Nie mogłem pozwolić na to by Corin była w mieszana w tę całą sprawę. Może pomysł by pożyczyć od niej kasę był dobry, ale jakbym wyglądał w jej oczach? Miała mnóstwo kasy i mogła pomyśleć, że nasza przyjaźń istnieje tylko dla stanu jej konta. Nie chciałem jej stracić dlatego wolałem nie spotykać jej przez jakiś czas. To rozwiązanie było bezpieczniejsze. 

  - Luke odprowadź ją i wracaj do domu - powiedziałem bratu i ruszyłem z resztą do domu. 
  - Nie uważasz, że byłeś za surowy? 
  - Nie Skip. Znasz Trevora może ją wykorzystać i dobrze wiesz do czego jest zdolny. Nie pamiętasz akcji z twoją siostrą? 
  - Dobra już - wycofał się i teraz szliśmy w ciszy póki nie przerwał jej Jai
  - Skąd weźmiemy kasę?
  - Nie wiem
  - Właśnie Beau masz tak duże ego, że nie potrafisz poprosić kogoś o pomoc 
  - Nie mam dużego Ego tylko myśle też o tym co Corin o nas pomyśli - stanąłem i obróciłem się przodem do brata - Ma kasę. Kupe kasy, a my dwa miesiące po poznaniu jej prosimy o taką sumę! To będzie wyglądać jakbyśmy się z nią zadawali dla pieniędzy. Chcesz tego ?
  - No nie, ale czy mamy inne wyjście? - Jai starał się poprawić naszą sytuację, ale nie chciałem się ugiąć nie mogłem. Nie chciałem stracić przyjaciółki. To była jedyna dziewczyna, która nie patrzyła na mnie jak na obiekt westchnień lub jak na totalnego idiotę. Traktowała mnie normalnie bez żadnych głupich scen i co najważniejsza akceptowała mnie. Była dla mnie jak siostra i to był kolejny powód dlaczego nie chcę jej stracić. To było by głupie stracić przyjaciółkę dla dawnych błędów, które popełniłem z braćmi i przyjaciółmi. Teraz to my musimy je naprawić i nie chce w to mieszać osób trzecich. 

*POV Luke* 

      Wolnym krokiem ruszyłem z Corin do jej domu. Cały czas w głowie chodziło mi jedno zdanie "Zapytaj się jej". Wiedziałem, że bracia i przyjaciele mogą być na mnie za to źli, ale nie miałem wyboru musiałem jakoś nas wyciągnąć z tego gówna, w które wpakowaliśmy się. Zachciało nam się dwa lata temu prochów i zióła, więc teraz musimy zapłacić za to. Za sam towar mamy zapłacone, ale odsetki, które nalicza nam Trevor za dni zwłoki dobijają nas. On naliczył nam juz ponad 200%. byliśmy dłużni 1,500, a już wzrosło do 3.000 i z każdym dniem rośnie coraz więcej. Staramy się załatwić jak najwięcej pieniędzy zapożyczamy się u znajomych, których uświadomiliśmy w jakim stanie jesteśmy, ale to ciągle za mało. Gdybym tylko mógł cofnął bym czas żeby Corin nie była teraz w zagrożeniu. Po tym jak Trevor straszył nas śmiercią siostry Daniela wolałem nie ryzykować i zrobić wszystko co można było nawet jeśli miało to oznaczać zapożyczenie się u Corin co mogła źle odebrać. Doszliśmy do jej domu i nie wiedziałem co mam zrobić
  - Luke wejdziesz? - byłem zaskoczony. Myślałem , że powie " dzięki za odprowadzenie, a teraz spadaj", a ona zapraszała mnie do środka. Chwilę potrzymałem ją w niepewności bo dobrze wiedziałem co odpowiem.
  - Jasne z przyjemnością - puściłem oczo i wszedłem do gigantycznego holu. To był mój drugi raz, gdy wchodzę do środka i za każdym razem ten widok zapiera mi dech w piersiach. Jak można być tak obrzydliwie bogatym? Przecież ty mogły by mieszkać spokojnie cztery rodziny, a mieszkały dwie osoby. Nie żebym miał do niej o to żal, ale mój dom był conajmniej 4 razy mniejszy.
  - Chcesz coś do picia jedzenia?
  - Nie dziękuję - odpowiedziałem jej i wziąłem duży wdech siadając na krześle barowym postawionym przy wyspce na środku kuchni - Corin mam sprawę ...
  - Jaką ? - spojrzała na mnie uśmiechając się promiennie. nie miałem sił zadawać jej tego pytania i niszczyć jej humoru, ale musiałem. Musiałem uratować siebie i braci i przy okazji ją przed głupimi pomysłami Trevora.
  - Nie odbierz tego źle, ale ... - zawachałem się. To było trudniejsze niż się wydawało - czy pożyczyłabyś mi pieniądze?
  - Emmm ... - jej odpowiedź z pewnoscią zabrzmi nie - dobrze pożyczę ile tylko chcesz, ale musisz mi powiedzieć jedno : O co w tym wszystkim chodzi - oparła się kolanem o krzesło po drugiej stronie wysepki i oparła się łokciami o blat patrząc na mnie z zainteresowaniem
  - Corin nie wiem czy powinienem
  - Chcesz pieniędzy ? Dam ci je, ale chce tylko wiedzieć w co wy się wplątaliście - spojrzała na mnie z takim poczuciem władzy. Była pewna, że teraz powiem jej to czego chce i nie myliła się. Powiedziałem jej całą historię jak wpakowaliśmy sie w to gówno, jakim gościem jest Trevor, co robił, co my robiliśmy i jak bardzo teraz tego żałujemy. Ku mojemu dziwieniu jej reakcja była inna niż się spodziewałem. Nie krzyczała, nie zwyzywała mnie tylko w ciszy usiadła na krześle i spojrzała na mnie smutna 
  - Kiedy musicie oddać te pieniądze 
  - Dzisiaj do osiemnastej 
  - Ile ?
  - Trzy tysiące - spojrzała na zegarek. Wstała i poszła na górę bez słów. Ruszyłem za nią. Nie wiedziałem co miałem robić
  - Corin ? 
  - Zaraz przyjde czekaj na mnie na dole - usłyszałem przez zamknięte drzwi jej pokoju. Nie chciałem iść na dół i siedzieć tam sam. Usiadłem na ziemi opierając się o przeciwległą ścianę do jej drzwi. Czekałem, aż wyjdzie. 

*POV Corin *
 
      Wpadłam do pokoju jak szalona. Gdzie sa te cholerne pieniądze ! - denerwowałam się coraz bardziej niepotrafiąc znaleźć w głębokiej szufladzie z bielizną zwoju gotówki, który tam schowałam. Przerzucałam bielizne w prawo i lewo, aż w końcu znalazłam grubszy zwinięty plik 100 dolarówek. Zaczęłam liczyć, gdy doliczyłam się trzech tysięcy odetchnęłam z ulgą. To co przezli chłopcy nie było niczym. Przezywali piekło. Pierw jakiś gościu na imprezie namówił ich do spróbowania tego świństwa, potem karmił ich tym za darmo, a gdy już wpadli w nałóg kazał im zaplacić za każdy gram. Te pieniądze, które oszczędzali na wakacje, pożyczki. To musiało być jak wyścig o życie. Tym bardziej iż dowiedziałam się o tym, że chłopak, któremu oddałam swój pierwszy pocałunek był andlarzem i to on ich w to wciągnął, a potem groził zabiciem siostry Daniela. On był chory. Nigdy więcej nie miałam ochoty go spotkać, ale musiałam zrobić to jeszcze raz by pokazać mu, że nie jestem jego. Że mogę mieć kogoś innego niż on kto zatroszczy się o mnie lepiej niż on i nie wplącze mnie w gorsze bagno niż sam jest. Że będzie chciał mnie uratować choćby miał mnie stracić. Mi wystarczyły filmy by wiedzieć, że Diler jest gorszy od klienta. Bo Diler ma tego gówna pod dostatkiem i wciąga w to wszystkich naokoło, a klient jest jedynie ofiarą, która potrzebuje pomocy. A ja byłam właśnie tą osoba, która musi pomóc chłopakom. Jestem tą, która ich wyciągnie z tego i nie pozwoli wrócić. Gdy poczułam, że to dzięki mnie chłopcy mogą być spowrotem sobą wyszłam z pokoju i przewróciłam się przez rozwalone nogi delikwenta Brooksa
  - Przepraszam - na kolanach podbiegł do mnie i pomógł mi podnieść się do pozycji siedzącej 
  - Nic się nie stało - uśmiechnęłam się szczerze. Świadomość, że niedługo ich uratuję od tego frajera dodała mi jakby nowych zapasów sił - Luke idę z wami 
  - Corin nie możesz 
  - Idę - wstałam i ruszyłam do wyjścia, a chłopak podążał tuż za mną. Gdy zamknęlam drzwi ruszyłam z nim i psem zapiętym na smycz w kierunku domu Brooks. Ciągle szła strasznie blisko Lukeya. Czułam czyiś wzrok na sobie, ale gdy obracałam się nikogo nie było. To było przerażające. Gdy usłyszałam szelest za sobą złapałam chłopaka pod rękę. Szedł spięty czułam to. Szliśmy coraz szybciej. Dopiero pod domem chłopaka to całe napięcie zniknęło.
  - Ktoś za nami szedł 
  - Też to czułaś ?
  - Nawet nie potrafisz sobie wyobrazić jak bardzo - przytulił mnie w holu domu. 
  - Co ona tu robi ?! - krzyknął Beau
  - Pomoże nam 
  - Luke to nie jest dobry pomysł 
  - Ja już wszystko wiem - powiedziałam wciąż wtulona w przyjaciela. Nie wiem czemu, ale nie chciałam go puszczać. Czułam się milion razy lepiej, gdy obejmował mnie. 
  - Luke powiedziałeś jej ? I czemu wy się ciągle przytulacie?! - Na te słowa odskoczyliśmy od siebie 
  - Powiedziałem i ona nam pomoże 
  - Beau schowaj swoje ego do kieszeni i pomyśl czasem o dobrze chłopaków co ? - podeszłam do niego - Będzie dobrze pomogę wam i wszystko się ułoży - chłopak nie był pewny tego co mówię
  - Corin nic się nie ułoży. Nie znasz go jeśli mu damy całą sume to znajdzie sposób by wyciągnąc od nas więcej.
  - Więc my też znajdziemy na niego sposób - uniosłam głos - Beau nie wszystko jest takie skomplikowane pomyśl czasem o tych najprostrzych rozwiązaniach - westchnął głośniej i ruszył do salonu gdzie jak się później dowiedziałam wchodząc do niego, siedzieli chłopcy. 


_______________________

Więc jak sądzicie czy to koniec problemów?
Czy rozwiązanie Corin da takie rezultaty jak myśli ? 

Czekam na wasze opinie ;*

+ Tak jak pod wcześniejszym rozdziałem juz pisałam jeśli chcecie być informowani piszcie do mnie na tt: @Beigeee_ lub zostawcie swój nick ;)

Do napisania ♥

4 komentarze:

  1. Na pewno chcesz żebym zostawiła po sobie ślad ?? Hahaha
    Boże czy ty musisz w takich momentach kończyć?!!!!!!!
    Kasztanek <3

    OdpowiedzUsuń
  2. o mój Boże :) Corin i Luke są tak słodcy że aż szok :D czekam na nowy :P @ebulbio

    OdpowiedzUsuń
  3. jejku. uwielbiam cię za to, że tak świetnie piszesz i często dodajesz rozdziały. mam nadzieję, że Luke będzie z Corin. mogłaby też się znaleźć jakaś dziewczyna dla Beau, bo za bardzo interesuje się Corin. ja na miejscu Luke'a bym się wkurzała, ale to ja (: kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, że tak często dodajesz rozdziały :) I do tego takie świetne!! Nie wiem jak ty je piszesz, ale nie przestawaj. Suuuper. A ja lecę dalej :**
    @Epic40713354 <3

    OdpowiedzUsuń