wtorek, 27 sierpnia 2013

Chapter 23

  - Corin ! - Luke wszedł kilka chwil po mnie. Nie chciałam z nim rozmawiać. Współczułam im, a on mnie okłamał. Perfidnie okłamał. Myślałam, że jest w straconej pozycji, a tak naprawdę był w połowie drogi do piekła, które sam sobie stworzył. Był winny tego jak teraz go traktuję. Zasłużył na to nie mówiąc mi całej prawdy.  Myślałam, że zaufał mi, ale myliłam się. Wolał opowiedzieć mi jedynie tę część, która była dla niego wygodna, i która robi z niego ofiarę, a tak naprawdę było zupełnie inaczej i to boli. Poczułam do niego coś, ale gdy darzysz kogoś uczuciem masz zamiar dzielić się z ta osoba wszystkim, a czym jest związek bez szczerości i zaufania? Niczym. Nawet przyjaźń bez tego nie może przetrwać. 
  - Nie chce cie znać rozumiesz?! - krzyknęłam odrywając się od Beau. Jego i reszty nie winiłam ponieważ oni myśleli, że o wszystkim wiem, że to co powiedział Luke zawierało całą ich przeszłość, a chłopak pominął te najważniejsze szczegóły.
  - Posłuchaj mnie
  - Nie będę cie słuchać rozumiesz?! Okłamałeś mnie!
  - Nie powiedziałem wszystkiego ! 
  - Na jedno wychodzi!
  - Corin !
  - Nie! - obróciłam się i pobiegłam w kierunku najstarszego z braci Brooks. Zamknęłam drzwi na zamek i położyłam się na łóżku zwijając w kłębek. Nie chciałam go widzieć. Nie chciałam go znać. Jak mógłbyć takim dupkiem. Zupełnym samolubem.
      Myśli błądzące w mojej głowie coraz bardziej sprawiały, że chciałam cofnąć czas. Po moich policzkach spływały kolejne łzy. Jak mogłam być tak głupia by mu uwierzyć? Czułam się coraz bardziej zmęczona, to wszystko mnie przytłaczało jedynym ukojeniem jakie istniało dla mnie w tym momencie był sen. Sen, który złapał mnie i nie chciał puścić. Zamknęłam powieki oddając się mu z nadzieją, że jutro będzie lepiej.  
      
  - Corin - pukanie do drzwi i głos dobiegający zza nich obudził mnie. Rozpoznałam w nim głos osoby, którą dzisiaj jako ostatnią chciałam widzieć. Naprawdę nie chciałam go widzieć. Jego osoba przypominała mi wczorajszy dzień i te wszystkie złe, no i dobre chwile. Dobre chwile, które byłyby idealne, gdyby nie fakt, że Luke ciągle krył przedemną prawdę.
      Usłyszałam oddalające się kroki chłopaka i postanowiłam wstać. Była już 7 rano, a dziś miałam na godzinę 9. Leniwie ruszyłam do drzwi by je otworzyć. Miałam nadzieję, że nikogo nie zastanę pod nimi i nie myliłam się. Było pusto. Ruszyłam do swojego plecaka, który leżał w holu i wzięłam z niego czyste ubrania. W domu było cicho co oznaczało, że wszyscy oprócz osobnika, który mnie obudził jeszcze śpią. Zapukałam w drzwi łazienki, a gdy upewniłam się, że nikogo tam nie ma weszłam by wziąć poranną toaletę. 

      Weszłam po cichu do kuchni by nie skierować na siebie uwagi Brooksa, co niestety mi się nie udało. Podeszłam do kranu by nalać sobie wody, gdy jego spojrzenie utkwiło we mnie. 
  - Cori 
  - Nie - szybko odstawiłam szklankę i zaczęłam się ewakuować. Jednak chłopak nie miał najmiejszego zamiaru tym razem odpuścić. Zastawił mi swoim ciałem całe przejście czego efektem był brak jakiejkolwiek ucieczki. 
  - Porozmawiaj ze mną - spojrzałam na salon. Nie wiem jakim cudem Jai i Beau tam się znaleźli, ale siedzieli i niczym w kinie obserwowali to co działo się między bliźniakiem, a mną. 
  - Nie mamy o czym
  - Corin mamy
  - Nie 
  - Corin porozmawiaj ze mną! 
  - Nie chce rozumiesz?! Okłamałeś mnie, a to mnie zabolało! Zaufałam ci, a ty to zaprzepaściłeś w jednej sekundzie podejmując decyzję, że nie powiesz mi wszystkiego! Kurwa Luke! To boli! Cholernie! Ja zaczynałam do ciebie kurwa coś czuć! - nigdy nie sądziłam, że tak łatwo przyjdzie mi przyznać się, że coś do niego poczułam. Ten napływ złości i sytuacja dała temu upust, a także pozwoliła uwolnić się wszystkiemu co czułam przez miniony dzień. 
  - Corin - chłopak zaczął, ale nie chciałam go słuchać. Chciałam stąd wyjść i po prostu zniknąć. Przestać być i nie czuć tego wszystkiego co teraz kumuluje się we mnie.
  - Wiesz Luke ja chyba muszę się stąd wynieść 
  - Nie musisz - złapał mnie za rękę, gdy starałam się przejść obok niego. Chciałam sie wyrwać, ale było to nadaremno.
  - Luke puść mnie proszę - spojrzałam na rękę
  - Nie - szarpnęłam ręką co sprawiło, że Luke pociągnął mnie do siebie. Szybkim ruchem ujął moją twarz w dłonie i starał się pocałować. Przyznam nogi mi zmiękły i przez chwilę poddałam się jego wargom, ale nie mogłam pokazać, że uchodzi mu to na sucho. Gdy jego dłonie rozluźniły uścisk odepchnęłam go traktując jego policzek uderzeniem z tzw. "liścia". Szybszym krokiem wybiegłam przed dom i ruszyłam w kierunku szkoły. Na szczęście wszystkie książki i zeszyty, które na dziś potrzebowałam miałam w szafce dzięki czemu nie musiałam nieść plecaka z sobą. Weszłam na teren szkoły i ruszyłam w złym humorze na boisko by w ciszy przeczekać do godziny 9. Usiadłam na jednym z krzesełek na trybunach boiska i dla uspokojenia nerwów zaczęłam grać w "Fruit Ninja". Kroiłam owoce jeden po drugim wyobrażając sobie, że są one moimi problemami.

      Wyszłam z klasy pani Hood cała zła ponieważ co chwila zostawałam upominana za brak zainteresowania lekcją. Nie moja wina, że mam problemy! Czy ona myśli, że mam w dupie zainstalowany guziczek z napisem "problemy poza szkolne on/off" ? Takie coś nie istnieje i choćbym niewiadomo jak się starała o tym nie mysleć i tak będę to robić. Tak właśnie działa człowiek. Jeśli ma jakiś problem on go męczy wszędzie i nie robi wyjątków bo jestem w szkole na jakże interesującej lekcji Geografii. 
  - Garson - głos Tracy przyprawił mnie o ciarki
  - Tracy nie teraz
  - Teraz Corin - uśmiechnęła się złośliwie - odbiłaś mi Brooksa
  - Nikogo nie odbiłam Tracy
  - Odbiłaś
  - Tracy mówiłem ci coś chyba - głos chłopaka przeszył moje ciało. Nie spodziewałam się go. 
  - Luke nie wtrącaj się - powiedziałam do niego kiedy zasłonił mnie swoim ciałem.
  - Mówiłem ci coś wczoraj Tracy, a jeśli nie dotarło mogę powtórzyć. 
  - Brooks daj spokój - starała się go złagodzić, ale misja została zakończona niepowodzeniem.
  - Nie-Dam - spojrzał na nią zlowrogo, a dziewczyna się wycofała - Zrobiła ci coś ? - obrócił się do mnie wypowiadając słowa z opiekuńczym tonem
  - Nie - rzuciłam i ruszyłam ku wyjściu ze szkoły. Moje problemy doprowadzą do tego, że nie zdam. Mówię wam. Ciągle uciekam, nie słucham nauczycieli i zawalam kartkówki.
  - Corin nie uciekaj to nie ma sensu - Miał rację. Moje ucieczki nigdy na dobre nie wychodziły, ale nie chciałam go czuć w pobliżu. Oczywiście wciąż czułam te motylki tam w środku, ale też czułam złość na myśl o tym jak mnie okłamał - I tak nie uciekniesz od problemów. Nie lepiej to wytłumaczyć? Proszę - spojrzałam na niego. W jego oczach można było zobaczyć skruchę. Wiedział, że zrobił źle nie mówiąc mi o tym.

Może powinnam go wysłuchać ?
Okłamał cię
Miał swoje powody 
To go nie usprawiedliwia
Zawsze jest jakiś sensowny powód, który ma swoje wytłumaczenie

      Kłóciłam się z samą sobą. Czułam się z dnia na dzień coraz bardziej psychiczna. Rozmowy z sobą nie były czymś dobrym, ale cóż taka byłam. Stwierdziłam, że musze z nim porozmawiać. Może to da mi w końcu upragniony spokój ?  
  - Dobrze - powiedziałam wracając do chłopaka. 
  - Nie zamierzasz wracać na lekcje ?
  - Dziś już nie, po drugie zostały mi tylko dwie - uśmiechnęłam się i idąc tuż obok nastolatka ruszyliśmy w kierunku parku. To było jedyne miejsce gdzie czułam spokój choćby nie wiadomo co się działo. Usiadłam na ławce, a tuż obok mnie brunet. Siedzieliśmy przez dłuższą chwilę nie wiedząc co powiedzieć. Choć może wiedzieliśmy, ale nikt nie chciał być osobą, która pierwsza się odezwie. 
  - Dlaczego ? - Zadałam proste, ale za to najbardziej pasujące do momentu pytanie. 
  - Nie chciałem byś źle na nas patrzyła. Wzięłabyś nas za takich jak Trevor, a tacy nie jesteśmy. Robilismy to bo musieliśmy, a pieniądze były skutkiem ubocznym, który jako jedyny szedł na naszą korzyść
  - Musieliście?
  - Trevor. On groził nam. Pierw, że pozabija nas, a gdy zobaczył, że nie zależy nam na naszym życiu zaczął grozić naszym rodzinom. To był przymus. Nie potrafiliśmy tego uniknąć. Proszę wybacz mi. Nie chciałem cię okłamać. Nie chciałem cię stracić - w mojej głowie robił się jeszcze jeden mętlik. Uczucia, obawy i rozsądek zaczęły się mieszać dając mi uczucie niepewności. Nie wiedziałam co mam zrobić. Uczucia mówiły wybacz mu, obawy : on zapewne znów kłamie, a rozsądek przebijał wszystko mówiąc bym dała sobie czas na przemyślenie. Wiadome było, że rozsądek musiał być wyeliminowany ponieważ to doprowadziłoby mnie ponownie do takiej sytuacji. Chłopak usiadł do mnie przodem patrząc na mnie, a ja wciąż myślałam nad tym kto ma racje. Obawy czy uczucia. Jedna z opcji napewno była błędna, ale teraz muszę sobie postawić pytanie : "która opcja była błędna". Całe życie kierowałam się obawami co chroniło mnie od niebezpieczeństw i zapewniło samotne życie przez co zaryzykowałam i wybrałam uczucia. Podniosłam się na ławce i przytuliłam chłopaka. Po chwili odsunęłam i ryzykując odtrąceniem pocałowałam go. Na początku zdziwienie wzięło nad nim górę i czułam jego wzrok na sobie, ale po kilku sekundach i on zaangażował sie w ten pocałunek. Jego usta szybko złapały rytm i zaczęły poruszać się przyprawiając mnie o dreszcze. Jego ręce powędrowały na moją talię by następnie usadzić mnie na jego kolanach, na których usiadłam okrakiem (proszę tego źle nie zrozumieć). Zarzuciłam ręce na jego szyje splatając je ze sobą by móc być jeszcze bliżej ciałem jego niż wcześniej. Trwało by to tak w nieskończoność, gdyby nie ogrniczona ilość powietrza w naszych płucach. 
      Oderwałam się od chłopaka uśmiechając i spojrzałam na niego. 
  - Czy to znaczy, że mi wybaczasz 
  - Domyśl się - zagryzłam dolną wargę. Jego oczy błyszczały. Były takie piękne, duże i idealne. Zatopiłam w nich swój wzrok myśląc nad tym czy można zakochać się w oczach. Widocznie można było. Ja tego dokonałam. 
  - Sądzę, że to - cmoknął mnie w usta - w wersji dłuższej było odpowiedzią pozytywną 
  - Brawo Sherlocku - zaśmiałam się. Wciąż siedziałam w tej samej pozycji nie mając najmniejszego zamiaru zmienić jej. Teraz miałam chłopaka całego do swojej dyspozycji i nigdzie nie mógł uciec ( bez skojarzeń ). Zbliżyłam się do niego by móc wtulić się w niego - Luke?
  - Tak ?
  - Nie okłamuj mnie już 
  - Już nie będę - pocałował mnie w czoło i oparł się brodą o czubek mojej głowy przytulając do siebie. 

  - Anderson się wkurzył, gdy nie przyszłaś do niego na lekcję - James rzucil torbę na ziemię koło huśtawek. 

  - Przeżyje jedną lekcję bez mojej obecności. Przynajmniej zacznie was uczyć, a nie szczerzyć się do mnie jak idiota - Profesor Anderson był żywym przykładem typowego nauczyciela śliniącego się do młodych uczennic i ja byłam jego obiektem westchnień na lekcjach. Szczerze to, że ostatnimi czasy byłam w centrum zainteresowania dwóch chłopaków pozwoliło mi zrozumieć zachowanie owego nauczyciela co mnie naprawdę krępowało na jego lekcjach. 
  - Co ? - Luke spytał zdezorientowany. No tak skąd mógł wiedzieć o tym co robi nauczyciel nie miał z nim lekcji. Wstałam z huśtawki kiedy podszedł do mnie. On usiadł na moim dawnym miejscu, a później usiadłam na jego kolanach. 
  - Nie ważne - cmoknęłam go w policzek 
  - A wy? - Daniel spojrzał krzywiąc się
  - Nie zrozumiesz - powiedzieliśmy niemal jednocześnie. Chłopak objął mnie w talii przytulając jednocześnie
  - Was się nie da zrozumieć - Beau położył plecak na ziemi i usiadł na nim. 
  - I dobrze, ale przejdźmy do sprawy Trevora - wzięłam głos - ile tym razem chce ?

  - Corin nie możesz nam dać tej kasy 
  - Ale mogę pomóc zdobyć - uśmiechnęłam się do chłopaków dając tym znak, że znalazłam sposób na rozwiązanie ich problemów w choć kilku procentach. 


______________________________

Przepraszam za niedodawanie przez dwa dni rozdziałów, ale nie miałam weny i sił zbytnio. Ciągle gdzieś latam i coś robię więc mam nadzieję, że będzie mi to wybaczone ♥


Jak sądzicie co wymyśliła Corin? 
Czy jej decyzja o wybaczeniu Brooksowi była dobra? 

Do napisania ♥

5 komentarzy:

  1. Niech ci będzie... Wybaczam ci :)
    dziękuje dziękuje dziękuje
    kocham cię <3
    Kasztanek <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdzial jak zwykle zajebisty :) mam nadzieje, że kolejny pojawi się szybciutko :)

    @ebulbio xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Decyzja dobra, popieram w stu procentach :D A co wymyśliła nie mam pojęcia :p Zarąbisty rozdział! Czekam na nn :**
    @Epic40713354 <3

    OdpowiedzUsuń
  4. wiedziałam, że Corin nie będzie się długo gniewać na Luke'a :D nie mam pojęcia co wymyśliła. a tak z innej beczki teraz Corin powinna zrobić coś głupiego zdradzić z jakimś nowym kolesiem czy uciec no nie wiem. haha xd

    OdpowiedzUsuń
  5. seriooooo 2851 wyświetleń, a trzy komentarze ??!!!!! (moje się nie liczą)...
    zmotywujcie ją do dalszego pisania. Te komentarze na prawdę sprawiają że ona ma uśmiech na twarzy. Kto wie może rozdziały będą dłuższe i szybciej dodane jak więcej osób zacznie komentować ??
    DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ I PRZEPRASZAM BECIA ALE DENERWUJE MNIE TO ŻE TYLE OSÓB TO CZYTA A TAK MAŁO KOMENTUJE
    kasztanek

    OdpowiedzUsuń