Od kilku dni atmosfera w domu zmieniła
się diametralnie. Chłopcy nie mają swoich odpałów już tak często. Są strasznie
nerwowi i spięci. Rzadko się uśmiechają co dodatkowo udziela się mi. Jak to
niektóry mówią – zachowują się jakby mieli okres. Myślałam, że to przysłowie
można przypisać jedynie kobiecie, ale teraz zmieniłam zdanie widząc ich. Ciągle
chodzili nie w sosie, a gdy staram się ich rozbawić „gaszą” mnie. Jedyną osobą,
która praktycznie się nie zmieniła była Ginna. Ona ciągle miała dobry humor i
starała się zarazić nim chłopców pomimo ich dość niemiłych komentarzy typu „Jak
masz być tak śmieszna to może wyjdź”. Nie jest to miłe, ale ja się im nie
dziwię. Trevor po naszej ucieczce nie dawał oznak życia co równało się z tym,
że to może być dopiero początek większych problemów. Spojrzałam na chłopaków
siedzących na kanapie. Beau grał na telefonie, Jai przełączał kanały, a Luke
kurczowo obejmował mnie ramieniem. Od kiedy wróciliśmy z lasu Lu ciągle był
blisko mnie. Gdy gdzieś szłam on był kilka kroków za mną, gdy szłam z Ginną do
kuchni pomagał nam gotować. Jedynym miejscem gdzie nie szedł za mną była ubikacja.
Doszło nawet do tego, że zamienił się z Beau. Teraz to on śpi pod łóżkiem,
które Beau poświęcił dla mnie. Nie śpi dosłownie pod nim, ale na materacu
przystawionym do łóżka. To na początku było dosyć krępujące, ponieważ
przyzwyczaiłam się do chrapiącego Beau, który często spadał z dmuchanego
materaca lub wdrapywał się nieświadomie do mnie. Teraz, Lukey często zamiast
spać na materacu, spał ze mną w łóżku i przytulał mnie całą noc. Nie, żeby mi
się to nie podobało, ale wyobraźcie sobie, że kilka dobrych lat nie przytula
was ktoś zbyt często, aż tu nagle całą noc ktoś przytula was najmocniej jak
potrafi i nie chce puścić. Teraz jest to dla mnie normalne, ale wciąż nie padło
to najważniejsze pytanie i nie wiem jak powinnam się zachowywać, gdy ktoś nas właśnie
tak traktuje.
Wstałam bez słowa, ale po chwili byłam
ponownie pociągnięta na swoje poprzednie miejsce.
- Gdzie idziesz ? – Luke spojrzał na mnie.
- Do pokoju – ponownie wstałam i ku mojemu
zdziwieniu Brooks dalej siedział w tym samym miejscu. To było co najmniej
dziwne, ale wolałam się tym nie przejmować. Ruszyłam w kierunku schodów i nim
je pokonałam sprawdziłam jeszcze raz czy chłopak za mną nie idzie. Gdy okazało
się, że ciągle tam siedział szybko pokonałam schody i weszłam do pokoju. Bella
spała przy nogach łóżka i pochrapywała, a lala tuż obok niej. Papużki
nierozłączki i największe przyjaciółki od kiedy tu zamieszkałam. Chciałabym
mieć właśnie taką przyjaciółkę, ale na razie mogę jedynie pomarzyć.
Uśmiechnęłam się na widok psiaków i podeszłam do walizki. Usiadłam przed nią po
turecku i rozpięłam boczną kieszonkę. Wyciągnęłam z niej portfel i zaczęłam
liczyć.
- 1.639 dolców – powiedziałam do siebie
smutno. Gdy tu przychodziłam miałam kilka tysięcy, ale dokładam się tu do
czynszu, kupuje jedzenie. Pieniądze znikały szybko przez ostatnie 6 tygodni.
Spojrzałam na swoją kartę z bankomatu.
- Ciekawe czy ojciec ją zablokował – wstałam
z portfelem w ręku. Zabrałam z materaca, na którym śpi Luke jego bluzę i
wyszłam z pokoju wkładając portfel do tylniej kieszeni spodni. Zbiegłam po
schodach i udałam się do wyjścia.
- Zaraz wracam – powiedziałam by podpuścić
chłopców do wyjścia z domu.
- CO?! – krzyknęła cała trójka jak na
komendę. Ich oburzenie wywoływało ostatnio u mnie niesamowite salwy śmiechu. Ciągle
siedzieli cicho, ale jak chciałam gdzieś iść sama byli jednogłośni, a co
najzabawniejsze mówili praktycznie to samo i w tym samym momencie. Strasznie
się zmienili. Spoważnieli i jakby to ująć trochę wydorośleli. Nie pasowało to
do nich za nic. Oni byli wiecznie pięciolatkami biegającymi z bujną wyobraźnią
i zboczonymi myślami.
- Idziemy z tobą – bracia zaczęli na szybko
ubierać się. Chwilę później byli gotowi do wyjścia.
- A tak w ogóle to gdzie idziemy ?
- Do centrum handlowego – uśmiechnęłam się do
przyjaciela. Beau szedł po mojej lewej stronie, po prawej obejmował mnie Lu, a Jai
szedł z boku jakiś wyraźnie przybity. Nie wiedziałam o co chodziło, ale czułam,
że muszę mu pomóc.
- Cors naprawdę masz ochotę na zakupy ? –
Beau powiedział niezadowolony. Nawet nie wiedział po co tam szłam. Od razu
stwierdził, że na zakupy, a tak naprawdę szliśmy by przypomnieć całej trójce,
że na tym świecie istnieje również śmiech i dobra zabawa. Tęskniłam za dawnymi
wygłupami. Kiedyś tylko to się dla nich liczyło, a dziś zapomnieli po co żyją.
I to było moje zadanie. Przywrócić im dawne uśmiechy i poczucie humoru.
- Zobaczysz – puściłam mu oczko i weszliśmy
przez przesuwane drzwi do środka.
- Dobra to gdzie chcesz iść ? – rozejrzałam
się po centrum. Moją uwagę przykuły ruchome schody. Szybko uciekłam im i
zaczęłam wbiegać schodami, które zjeżdżały w dół. No nie powiem bieg tymi schodami
w górę wymaga wysiłku, ale po niecałej minucie pokonałam je. Chłopcy dalej
stali na dole i patrzeli na mnie nie wzruszeni. Oni zupełnie zapomnieli co to
dobra zabawa.
- Zepsujesz schody – uniosłam brew do góry.
- Do góry już! – krzyknęłam. Całe szczęście
ochroniarzy gdzieś wywiało, więc mogliśmy się powygłupiać. Ostatnio na wejściu
zostaliśmy wyrzuceni, więc miałam plan szaleć tym razem ile się da. Chłopcy
ruszyli do schodów jadących w górę. No
pokurwiło was – pomyślałam i kiedy byli w połowie, ja zaczęłam zjeżdżać w
dół z nadzieją, że podłapią haczyk i zaczną biec w dół. Na całe szczęście
wyszło mi to. Zaczęli zbiegać w dół, a ja poczułam mały sukces. Ale zanim
doszli na sam dół uciekłam im w kierunku części jadalnej. Pełno stolików i
żarcia. Ukryłam się za jedną z wielkich donic ustawionych koło gigantycznych
filarów i patrzałam na poczynania rodzeństwa. Zaczęli mnie szukać. Na początku
poważnie i bez humoru z czasem jednak chłopcy jeden po drugim zaczęli brać to jako
zabawę. Luke zrobił z dłoni pistolet, a Jai i Beau udawali ninja. Zaczęli
skakać po krzesłach i stolikach. Wykorzystałam moment, gdy byli w miarę daleko
ode mnie i podeszłam do bankomatu stojącego w pobliżu. Język, pin i stan konta.
Pieniądze dalej były, a karty nie wciągło czyli nie była zablokowana.
Wypłaciłam z niej tysiąc dolarów i wróciłam na swoje dawne miejsce. Chłopcy
wciąż nieudolnie mnie szukali dlatego zlitowałam się, podeszłam do jakiegoś
gościa w nerdach i usiadłam naprzeciw niego. Na początku myślałam, że on tylko
dla żartów nosi okulary, ale chwilę później stwierdziłam – siedzę obok kujona. Chłopak spojrzał na mnie przerażony. Miał na
sobie sweterek wydziergany pewnie przez babcię na drutach, pod tym koszulę i
sztruksowe spodnie wysoko uniesione. Jego włosy były jednym wielkim
zbiorowiskiem tłuszczu z domieszką łupieżu. Uśmiechnęłam się do niego pomimo
odrzucającego wyglądu.
- Skarbie jesteś taki nieczuły – zrobiłam mu
scenkę – Ja myślałam, że w końcu będę mogła zrobić ci loda, a ty dalej o tych
pierwiastkach ! – wstałam „oburzona” i ruszyłam przed siebie zabierając mu
frytki. Wszyscy dookoła patrzeli to na mnie, to na chłopaka. Było mi go nawet
szkoda, ale cóż życie. Brooksowie stali jak wryci wpatrując się we mnie kiedy
mijałam ich. Kilka chwil później dołączyli do mnie. Wyrwali mi frytki i zaczęli
jeść. Gdy Lukey i Beau rozmawiali ja pociągłam na bok Jai’a.
- Jai co jest ?
- Nic
- Tak, a ja jestem ułomna
- Ariana
- Co z nią ? – spytałam zmatwiona.
- Nic tylko przez te akcję z Trevorem nie
widziałem jej miesiąc – westchnęłam.
- A gdzie ona teraz jest ?
- U siebie w domu, a gdzie ma być ?
- Załatwię to – przytuliłam chłopaka i
dołączyliśmy do pozostałej dwójki.
Rzuciłam się na łóżko po męczących
wybrykach z chłopakami. Po akcji z frytkami wpadliśmy jeszcze po Jamesa i
Daniela. Wygłupialiśmy się w parku i ogólnie spędziliśmy miłe po południe i
wieczór. Moje starania nie poszły na marne. Ciągle się uśmiechali. Było jak
kiedyś. Wszystko takie beztroskie i kolorowe. To właśnie było nam potrzebne. Śmiech
by dawne czasy powróciły. Za tym najbardziej tęskniłam przez ostatni czas. Na
mojej twarzy ponownie pojawił się uśmiech na samo wspomnienie. To było takie
piękne.
Drzwi do pokoju się otworzyły. Obróciłam
głowę do nich by zobaczyć kto je otworzył. Luke Anthony Mark Brooks. Stał w
samych bokserkach. Wiedziałam dobrze, że nie ma jakichś zboczonych zamiarów to
była po prostu jego piżama, ale sam widok jego bez ubrań jedynie w bieliźnie
powodował, że moje serce przybierało niesamowitej prędkości. Podszedł do łóżka.
Od razu odsunęłam się w bok by zrobić mu miejsce. Sama nie wiedziałam po co ten
materac dalej leży obok łóżka kiedy jest nieużywany. Mógł dobrze zajmować
miejsce w piwnicy lub garażu, z którego go sprowadziliśmy. Chłopak spojrzał na
mnie i uśmiechnął się. Ten uśmiech był inny od tych, które widywałam przed
snem. Był taki promienny i zaraźliwy. Lu był szczęśliwy
- Dziękuję – powiedział cicho głaszcząc mnie
po policzku. Poczułam nagłą chęć bliskości. Przytuliłam go, a chwilę później
wpiłam się w jego usta. Nie wiem co mnie naszło. Całowałam go łapczywie jakby
zaraz miał zniknąć. Miesiąc temu uderzyłabym się z liścia i zaczęła wydzierać
co ja robię, ale teraz ? Teraz chciałam więcej i więcej. Hormony zaczęły we
mnie buzować. Uniosłam się i usiadłam na nim okrakiem jedynie schylając się by
móc dalej go całować. Moje dłonie powędrowały na jego tors, a jego na moje
biodra. Byłam pewna, że to do czego nieświadomie dążę podoba mu się. Moje
pocałunki zaczęły schodzić coraz niżej. Zaczęłam go całować po szyi robiąc na
niej malinki. Mój cel? Pokazać mu, że jestem jego, że to nie były puste słowa,
że słowo „ Kocham cię” nie było rzucone na wiatr. Delikatnie zagryzałam skórę
na jego szyi, a gdy zrobiłam to mocniej on zacisnął dłonie na moich pośladkach
wywołując u mnie cichy jęk. Ta gra zaczęła mi coraz bardziej wpadać w gust.
_______________________________
Wiem, że krótki, ale teraz od was będzie zależeć czy ma to być SEX STORY czy CRIMINAL STORY czy CRIMINAL/SEX STORY. Z boku macie ankietę. Następny rozdział mam napisany w obu ( cri/sex) wersjach. Od was zależy który jutro dodam ;)
Wiem, że krótki, ale teraz od was będzie zależeć czy ma to być SEX STORY czy CRIMINAL STORY czy CRIMINAL/SEX STORY. Z boku macie ankietę. Następny rozdział mam napisany w obu ( cri/sex) wersjach. Od was zależy który jutro dodam ;)
Świetne kochanie!
OdpowiedzUsuń