*POV Luke*
Złość rozpierała mnie od środka przez co
między innymi nie potrafiłem otworzyć drzwi czy włożyć kluczyk do stacyjki.
Rzuciłem nimi kiedy to kolejny raz nie potrafiłem trafić. Z bezsilności do
moich oczu napłynęły łzy.
- Kurwa! – uderzyłem pięściami o kierownicę i
zakryłem je. Musiałem się opanować inaczej zamiast pomóc Cors mogłem rozbić się
na pierwszym lepszym drzewie.
- Luke! – usłyszałem głos matki. Tego teraz
było mi najmniej potrzeba by słuchać jej kazań. Szybko zgarnąłem kluczyki z
podłogi i z piskiem opon ruszyłem z podjazdu domu. Starałem się kontrolować
oddech. Do mojej głowy ponownie tego dnia zaczęły napływać myśli co ten
psychopata może z nią zrobić. Bałem się, że mogę się zgubić, pomylić drogę lub
nie zdążyć. Starałem się za każdym razem je odrzucać. Nie mogłem dopuścić do
siebie tego, że ona może być skrzywdzona. Nie potrafiłem znieść jej płaczu co
dopiero pozwolić komuś ją zranić. Jeszcze nie byliśmy parą, a ja nie potrafię
jej obronić. To by było równoważne z tym, że gdy uda nam się być razem może być
gorzej. Jadąc samochodem zakręcałem tak, by dostać się do lasu, który – jak
miałem nadzieję – był tym, gdzie kiedyś jeździłem z braćmi i przyjacielem. Próby
by odtworzyć daną trasę jednak mnie zawiodły. Jedyne miejsce gdzie natrafiłem
jadąc tak jak mówiła mi pamięć było kompletnym odludziem ogrodzonym z każdej
strony. Typowa wybijalnia kangurów. Jedno z znienawidzonych przeze mnie miejsc.
Kochałem te zwierzęta, a one były okrutnie mordowanie z zimną krwią. Gdyby miał
jakiś na to wpływ dał bym te broń tym zwierzętom, a nie łowcom. Widząc jednego
panicznie skaczącego przed siebie wyobraziłem sobie przerażoną teraz Corin. Co
musiała teraz przeżywać sam na sam z tym szaleńcem. Szybko zawróciłem z miejsca
i ruszyłem w powrotną drogę.
Po kilku próbach odnalezienia miejsca
sugerując się jedynie pamięcią postanowiłem skorzystać z mapy. Wiem jestem
bardzo bystry. Mogłem to zrobić już na początku. Ale nie dziwcie się. Jest
godzina 5 nad ranem i mój mózg coraz wolniej pracuje przez co efekty są takie
jak widać. Wyciągnąłem rękę do schowka by wyciągnąć mapę Melbourne. Wziąłem
także mazak by zakreślić nim najkrótszą drogę do potencjalnego lasu. Choć
szczerze to u nas było kilka nie zbyt imponujących rozmiarów. Jesteśmy w końcu
w Australii tu mamy tysiące kangurów, a nie miliony imponujących lasów*. Spojrzałem
na kawałek papieru i od razu zauważyłem drogę, która przypominała mi tę z
dzieciństwa. Zaznaczyłem mazakiem ją, położyłem na fotelu obok i ruszyłem.
Strasznie bałem się, że coś znowu pomyliłem. Czasu było coraz mniej, a ja
błądziłem bez sensu po ulicach, o których istnienia nie wiedziałem.
*POV Beau*
- Luke znikł! – krzyk brata wybudził mnie ze
snu. Szybko stanąłem na równe nogi i wybiegłem niczym oparzony z pokoju. Nie
potrafiłem uwierzyć, że ruszył bez nas.
- Luke!
- Przecież mówię, że go nie ma! – Jai oburzył
się cały czerwony ze złości chociaż znając go sądzę, że najzwyczajniej w życiu
popłakał się. Muszę przyznać miał słabe nerwy i był strasznie emocjonalny i nie
tak odważny jak reszta, ale kochaliśmy go i nie było opcji, żeby to nas
poróżniło.
- Musimy go poszukać – James powiedział
szybko cały roztrzęsiony.
- Myślisz, że go znajdziemy ? – Skip jak
zwykle wyskoczył ze swoim brakiem optymizmu.
- Zawsze możemy spróbować – Yammouni wzruszył
ramionami.
- A może do niego zadzwonimy ? – wyskoczyłem
przerywając im. To był pierwszy pomysł, który przyszedł mi do głowy. Byłem
pewien, że wziął ze sobą telefon. Innego wyjścia nie było bo był do niego
przyklejony 24h. Wyciągnąłem z kieszeni spodni telefon i wybrałem numer brata.
Pierwszy sygnał, drugi …
- „Halo
?” – Usłyszałem jego zdenerwowany głos. Czułem, że tak będzie, ale wciąż
dziwiło mnie to, że pojechał bez nas.
- GDZIE KURWA JESTEŚ!? – musiałem dać upust
swojemu zdenerwowaniu. Może nie było to na miejscu bo krzyk tu nic nie wskóra,
ale nie umiałem inaczej.
- „Po
pierwsze nie wydzieraj się, po drugie w lesie. Obserwuję domek, do którego
rodzice Trevora nas kiedyś zabierali. Ten przydupas Theo stoi przed nim. Tam
musi być Corin” – Jego nadzieja w głosie była wyczuwalna. On w to po prostu
wierzył i to mu wystarczało. To jak Corin go zmieniła można było wyczuć na
odległość milion kilometrów, a on po prostu się zakochał.
- Luke zostań tam i czekaj na nas – w tle
usłyszałem jakiś krzyk. Przez moje ciało przeszły mnie ciarki. Ten głos
przypominał mi głos Corin. Tam działo się coś złego.
- „Nie
mogę czekać. Ona też nie” – Rozłączył się. Pobiegłem na podjazd, ale
samochodu nie było. Przecież Luke go
wziął – ukarałem się w myślach i spojrzałem w kierunku domu.
- Skip samochód!
- A gdzie … Dobra! – chciał powiedzieć „ wasz”,
ale przypomniał sobie, że Luke zniknął. Biegiem ruszyliśmy pod dom Sahyounie.
Wpakowaliśmy się całą czwórką do samochodu i ruszyliśmy z piskiem opon.
*POV Luke*
Wysiadłem z samochodu, gdy rozpoznałem
drogę. Zamknąłem auto i ruszyłem pieszo, aby się nie zdemaskować. Kiedy byłem
już w miarę blisko domku zadzwonił mi telefon.
- Halo ? –
- „GDZIE
KURWA JESTEŚ!?” – Beau jak zwykle musiał się na mnie wyładować. Na święta
ma zagwarantowany worek treningowy.
- Po pierwsze nie wydzieraj się, po drugie w
lesie. Obserwuję domek, do którego rodzice Trevora nas kiedyś zabierali. Ten
przydupas Theo stoi przed nim. Tam musi być Corin – zacisnąłem pięść ukrywając
się za stertą kawałków drewna ustawionych jeden na drugim. Lekko wychylałem co
chwila głowę by sprawdzić czy ten idiota nie idzie się odlać czy coś. W końcu
kiedyś musi, a ja wykorzystam to by go obezwładnić.
- „Luke
zostań tam i czekaj na nas” – Usłyszałem krzyk już nie mogłem czekać, aż
ten baran ruszy swoją zasraną dupę, tylko musiałem ruszyć do akcji. Wybiegłem zza kupki
drewien i rzuciłem się na Theo z pięściami. Zacząłem uderzać go gdzie tylko
potrafiłem. Krzyki dziewczyny ustały, a ja jak w jakimś transie nie potrafiłem
przestać wyżywać się na chłopaku. W pewnym momencie poczułem uderzenie w tył
głowy. Straciłem przytomność.
*POV Corin*
- Skarbie teraz będzie i mnie i tobie
dobrze – Trevor sięgnął do paska i zaczął go powoli rozpinać. Moje przerażenie z sekundy
na sekundę robiło się coraz większe. Wszystkie mięśnie się spinały, a ja
starałam się uwolnić od sznurów ciągnąc je z całej siły. Jednak to nic nie
dawało. Byłam związana zbyt mocno by mieć jakiekolwiek szanse na uwolnienie
się. Zaczęłam dławić się płaczem. Tak bardzo Nie chciałam tego doświadczyć. Miałam
nadzieję, że to zwykły koszmar i zaraz obudzę się na łóżku Beau lub na podłodze,
ponieważ chłopcy zrobili mi kolejny głupi żart. Zaczęłam bełkotać coś
przeplatając to z krzykiem, gdy chłopak zbliżał się do mnie pozbawiając siebie,
a następnie mnie ubrań. Leżałam już w samym staniku i majtkach, gdy usłyszałam
krzyk na zewnątrz domu. Czułam w środku, że to chłopcy. Wiem, że to może głupio
zabrzmieć, ale nie chciałam by Trevor je usłyszał. Co mogło równać się z
dalszymi jego krokami, ale przynajmniej uratowaliby mnie. Skończyło by to się i
mogłabym wrócić z nimi do domu. Do Belli. Do Giny. Do Taty. Chłopak niestety
usłyszał to. Założył spodnie na siebie i zostawił mnie związaną w samej
bieliźnie na łóżku.
*POV Luke*
Obudziłem się przywiązany do jakiegoś
krzesła. Zacząłem się szarpać, ale poskutkowało to jedynie silnym uderzeniem w
brzuch.
- Nie wierć się Brooks. Nic ci to nie da –
usłyszałem głos Trevora. Był wypełniony taką pewnością siebie i cholerną
radością, że mnie złapał. Byłem na straconej pozycji, ale przynajmniej teraz
wiedziałem co ten skurwiel w danym momencie robi. Dodatkowo chłopcy tu jadą,
więc ten horror niedługo może się skończyć. Jedyne co mnie męczyło to poczucie,
że chłopcy mogą najzwyczajniej w świecie zgubić się tak jak ja to zrobiłem.
Wtedy bylibyśmy straceni. Nie mogłem tak myśleć. Oni musieli zdążyć i tyle.
- Gdzie Corin ?! – wydarłem się na całe
pomieszczenie ponownie szarpiąc się. Nie mogłem pokazać, że boję się go, a
związanie mnie oznaczało, że właśnie tak było. Inaczej nie związywał mnie i
zmierzył się ze mną sam na sam.
- Czeka na mnie. Nawet nie wiesz jak
seksownie wygląda w samej bieliźnie – W tym momencie złość jeszcze bardziej we
mnie wzbierała jak on mógł jej to chcieć zrobić ?! Jak mógł być, aż takim
skurwielem ?! On nie jest pojebany! On jest chory psychicznie! Jak on może w
ogóle myśleć o takim czymś jak seks z nią! Dobrze wiem, że dobrowolnie by mu się
nie oddała. To jest Corin. Grzeczna, skryta w sobie, kulturalna i cicha Corin
Garson. Ona się całować boi, a co dopiero uprawiać seks! Rozumie, że jest
seksowna i w ogóle, ale to nie oznacza, że ona może robić z nią to co mu się podoba!
Starałem się rozerwać sznury na moich rękach z jeszcze większą siłą, ale to
dalej nic nie dawało. Chłopak stał i patrzył na mnie z dumą, po czym ruszył do
pokoju łapiąc za klamrę z paska i zniknął za drzwiami sypialni.
- Trevor frajerze! – wykrzyczałem na całe
gardło. Teraz mogłem tylko robić jedno: Prowokować go słowami. Nie miałem już innej
broni. Czułem się taki bezsilny słysząc kolejny raz jej krzyków. To łamało moje
serce, ale równocześnie dodawało mi siły by jakoś się uwolnić. Zacząłem
wykręcać nadgarstki w każdą stronę. Sznury powoli ustępowały. Ledwo co się
uwolniłem, a już oberwałem w głowę. Kolejny raz straciłem przytomność.
*POV Beau*
- Tam skręć ! – pokazałem Danielowi kolejny
zakręt, który zbliżał nas do tego przeklętego lasu. Zaczęło powoli się
rozjaśniać, a my byliśmy w połowie Horroru. Z każdą sekundą miałem coraz to
gorsze odczucia, że Luke wpadł, że Corin została zgwałcona lub co najgorsze, że
mogą oboje nie żyć i właśnie być zakopywani gdzieś w środku lasu, gdzie nikt
ich nie znajdzie
- Zatrzymaj się! – krzyknąłem kiedy minęliśmy
drzewo, które dobrze pamiętałem. Na nim złamałem pierwszy raz nogę. Tego nie
można zapomnieć.
- Co jest ?!
- To tutaj – powiedziałem do chłopaka, a ten
zgasił silnik i wyszliśmy. Zamknął samochód i ruszyliśmy do domku – Chłopcy
sprzęt – wyciągnąłem zza paska spodni podręczny pistolet i cicho starając się
nie deptać po patykach ruszyłem za stos drewnianych klocków. Najlepszy punkt
obserwacyjny. Gdy w domku rozległ się trzask załadowałem pistolet i strzeliłem
Theo – przybocznemu przydupasowi Trevora – w ramię. Ten padł na ziemię z
jękiem, a my wkroczyliśmy do akcji. Mam nadzieję, że nie za późno.
*Jeśli
mylę się co do lasów - które nie wiem czy wg istnieją w Melbourne - to
wybaczcie mi, ale nie znam się zbytnio na Melbourne. Wiem tyle ile dam rade
wyczytać.
Co sądzicie o takim
rozwinięciu w akcji ?
Wiem. Nie jest to
kolejne love story, jest tu akcja kryminalna i w ogóle, ale właśnie taki miałam
zamiar zakładając to opowiadanie.
A właściwie to jak
sądzicie ? Chłopcy zdążyli czy wpadli za późno ?
+ Mam małą prośbę, jeśli
podoba wam się to opowiadanie to czy moglibyście polecić je znajomym ? Byłabym
wdzięczna. Sama staram się je zareklamować jak największej ilości osób, ale w
pojedynkę tego nie wygram ;)
Dziękuję, że czytacie
to opowiadanie i do napisania ♥
zajebiste :) czekam na ciag dalszy :)
OdpowiedzUsuń@ebulbio
ja się pytam DLA CZEGO TY MI TO ROBISZ ??????
OdpowiedzUsuńale i tak to kocham
kasztanek♥
świetny! czekam na nn (:
OdpowiedzUsuńuuuuuuuu... Super. Pisz następny jak najszybciej (nie ja wcale cie nie pospieszam)się tylko da, (a jednak chyba cię pośpieszam ale co złego to nie ja) bo chyba zwariuję z ciekawości.(o ile jest to jeszcze możliwe w moim przypadku ☺ ). Sorka, że nie komentowałam ale przez trochę czasu nie wchodziłam na tego bloga. (teraz robię minę smutnego szczeniaczka) Jeszcze raz przepraszam.
OdpowiedzUsuńCo do bloga to ciekawa jestem czy Trevor zrobi to Corin czy nie zdąży. Mam nadzieje że to drugie, choć jak dobrze rozegrałabyś to z pierwszym (wszyscy wiemy że tak czy tak dobrze to rozegrasz) to mogło by być to całkiem ciekawe i inne niż w większości blogów(a teraz udajesz, że nie słyszałaś drugiej części zdania ☺).
Pozdrowionka
Kostek ♫♪
Kiedy następny?
OdpowiedzUsuńdlaczego przerwałaś w najważniejszym momencie!?
OdpowiedzUsuńa akcja moim zdaniem świetna, lepsze niż love story :)
szczerze to mam nadzieję, że się spóźnili XD
albo nie, żeby Corin bała się sama wyjść z domu XD
boże, ale jestem niezdecydowana xd
w zasadzie będzie mi pasowało wszystko co napiszesz ;d
więc pisz szybciutko :)
mam nadzieję, że rozdział dodasz jeszcze dziś, ewentualnie jutro o 8 :D tak, że jak wstanę ma już być :D
Zajebisty rozdział ^^
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystko bedzie dobrze ; ))