poniedziałek, 9 września 2013

Chapter 28


   *POV Luke*

      Złość rozpierała mnie od środka przez co między innymi nie potrafiłem otworzyć drzwi czy włożyć kluczyk do stacyjki. Rzuciłem nimi kiedy to kolejny raz nie potrafiłem trafić. Z bezsilności do moich oczu napłynęły łzy.
  - Kurwa! – uderzyłem pięściami o kierownicę i zakryłem je. Musiałem się opanować inaczej zamiast pomóc Cors mogłem rozbić się na pierwszym lepszym drzewie.
  - Luke! – usłyszałem głos matki. Tego teraz było mi najmniej potrzeba by słuchać jej kazań. Szybko zgarnąłem kluczyki z podłogi i z piskiem opon ruszyłem z podjazdu domu. Starałem się kontrolować oddech. Do mojej głowy ponownie tego dnia zaczęły napływać myśli co ten psychopata może z nią zrobić. Bałem się, że mogę się zgubić, pomylić drogę lub nie zdążyć. Starałem się za każdym razem je odrzucać. Nie mogłem dopuścić do siebie tego, że ona może być skrzywdzona. Nie potrafiłem znieść jej płaczu co dopiero pozwolić komuś ją zranić. Jeszcze nie byliśmy parą, a ja nie potrafię jej obronić. To by było równoważne z tym, że gdy uda nam się być razem może być gorzej. Jadąc samochodem zakręcałem tak, by dostać się do lasu, który – jak miałem nadzieję – był tym, gdzie kiedyś jeździłem z braćmi i przyjacielem. Próby by odtworzyć daną trasę jednak mnie zawiodły. Jedyne miejsce gdzie natrafiłem jadąc tak jak mówiła mi pamięć było kompletnym odludziem ogrodzonym z każdej strony. Typowa wybijalnia kangurów. Jedno z znienawidzonych przeze mnie miejsc. Kochałem te zwierzęta, a one były okrutnie mordowanie z zimną krwią. Gdyby miał jakiś na to wpływ dał bym te broń tym zwierzętom, a nie łowcom. Widząc jednego panicznie skaczącego przed siebie wyobraziłem sobie przerażoną teraz Corin. Co musiała teraz przeżywać sam na sam z tym szaleńcem. Szybko zawróciłem z miejsca i ruszyłem w powrotną drogę.

      Po kilku próbach odnalezienia miejsca sugerując się jedynie pamięcią postanowiłem skorzystać z mapy. Wiem jestem bardzo bystry. Mogłem to zrobić już na początku. Ale nie dziwcie się. Jest godzina 5 nad ranem i mój mózg coraz wolniej pracuje przez co efekty są takie jak widać. Wyciągnąłem rękę do schowka by wyciągnąć mapę Melbourne. Wziąłem także mazak by zakreślić nim najkrótszą drogę do potencjalnego lasu. Choć szczerze to u nas było kilka nie zbyt imponujących rozmiarów. Jesteśmy w końcu w Australii tu mamy tysiące kangurów, a nie miliony imponujących lasów*. Spojrzałem na kawałek papieru i od razu zauważyłem drogę, która przypominała mi tę z dzieciństwa. Zaznaczyłem mazakiem ją, położyłem na fotelu obok i ruszyłem. Strasznie bałem się, że coś znowu pomyliłem. Czasu było coraz mniej, a ja błądziłem bez sensu po ulicach, o których istnienia nie wiedziałem.

   *POV Beau*

  - Luke znikł! – krzyk brata wybudził mnie ze snu. Szybko stanąłem na równe nogi i wybiegłem niczym oparzony z pokoju. Nie potrafiłem uwierzyć, że ruszył bez nas.
  - Luke!
  - Przecież mówię, że go nie ma! – Jai oburzył się cały czerwony ze złości chociaż znając go sądzę, że najzwyczajniej w życiu popłakał się. Muszę przyznać miał słabe nerwy i był strasznie emocjonalny i nie tak odważny jak reszta, ale kochaliśmy go i nie było opcji, żeby to nas poróżniło.
  - Musimy go poszukać – James powiedział szybko cały roztrzęsiony.
  - Myślisz, że go znajdziemy ? – Skip jak zwykle wyskoczył ze swoim brakiem optymizmu.
  - Zawsze możemy spróbować – Yammouni wzruszył ramionami.
  - A może do niego zadzwonimy ? – wyskoczyłem przerywając im. To był pierwszy pomysł, który przyszedł mi do głowy. Byłem pewien, że wziął ze sobą telefon. Innego wyjścia nie było bo był do niego przyklejony 24h. Wyciągnąłem z kieszeni spodni telefon i wybrałem numer brata. Pierwszy sygnał, drugi …
  - „Halo ?” – Usłyszałem jego zdenerwowany głos. Czułem, że tak będzie, ale wciąż dziwiło mnie to, że pojechał bez nas.
  - GDZIE KURWA JESTEŚ!? – musiałem dać upust swojemu zdenerwowaniu. Może nie było to na miejscu bo krzyk tu nic nie wskóra, ale nie umiałem inaczej.
  - „Po pierwsze nie wydzieraj się, po drugie w lesie. Obserwuję domek, do którego rodzice Trevora nas kiedyś zabierali. Ten przydupas Theo stoi przed nim. Tam musi być Corin” – Jego nadzieja w głosie była wyczuwalna. On w to po prostu wierzył i to mu wystarczało. To jak Corin go zmieniła można było wyczuć na odległość milion kilometrów, a on po prostu się zakochał.
  - Luke zostań tam i czekaj na nas – w tle usłyszałem jakiś krzyk. Przez moje ciało przeszły mnie ciarki. Ten głos przypominał mi głos Corin. Tam działo się coś złego.
  - „Nie mogę czekać. Ona też nie” – Rozłączył się. Pobiegłem na podjazd, ale samochodu nie było. Przecież Luke go wziął – ukarałem się w myślach i spojrzałem w kierunku domu.
  - Skip samochód!
  - A gdzie … Dobra! – chciał powiedzieć „ wasz”, ale przypomniał sobie, że Luke zniknął. Biegiem ruszyliśmy pod dom Sahyounie. Wpakowaliśmy się całą czwórką do samochodu i ruszyliśmy z piskiem opon.

   *POV Luke*

      Wysiadłem z samochodu, gdy rozpoznałem drogę. Zamknąłem auto i ruszyłem pieszo, aby się nie zdemaskować. Kiedy byłem już w miarę blisko domku zadzwonił mi telefon.

  - Halo ? –
  - „GDZIE KURWA JESTEŚ!?” – Beau jak zwykle musiał się na mnie wyładować. Na święta ma zagwarantowany worek treningowy.
  - Po pierwsze nie wydzieraj się, po drugie w lesie. Obserwuję domek, do którego rodzice Trevora nas kiedyś zabierali. Ten przydupas Theo stoi przed nim. Tam musi być Corin – zacisnąłem pięść ukrywając się za stertą kawałków drewna ustawionych jeden na drugim. Lekko wychylałem co chwila głowę by sprawdzić czy ten idiota nie idzie się odlać czy coś. W końcu kiedyś musi, a ja wykorzystam to by go obezwładnić.
  - „Luke zostań tam i czekaj na nas” – Usłyszałem krzyk już nie mogłem czekać, aż ten baran ruszy swoją zasraną dupę, tylko musiałem ruszyć do akcji. Wybiegłem zza kupki drewien i rzuciłem się na Theo z pięściami. Zacząłem uderzać go gdzie tylko potrafiłem. Krzyki dziewczyny ustały, a ja jak w jakimś transie nie potrafiłem przestać wyżywać się na chłopaku. W pewnym momencie poczułem uderzenie w tył głowy. Straciłem przytomność.

   *POV Corin*  

      - Skarbie teraz będzie i mnie i tobie dobrze – Trevor sięgnął do paska i zaczął go powoli rozpinać. Moje przerażenie z sekundy na sekundę robiło się coraz większe. Wszystkie mięśnie się spinały, a ja starałam się uwolnić od sznurów ciągnąc je z całej siły. Jednak to nic nie dawało. Byłam związana zbyt mocno by mieć jakiekolwiek szanse na uwolnienie się. Zaczęłam dławić się płaczem. Tak bardzo Nie chciałam tego doświadczyć. Miałam nadzieję, że to zwykły koszmar i zaraz obudzę się na łóżku Beau lub na podłodze, ponieważ chłopcy zrobili mi kolejny głupi żart. Zaczęłam bełkotać coś przeplatając to z krzykiem, gdy chłopak zbliżał się do mnie pozbawiając siebie, a następnie mnie ubrań. Leżałam już w samym staniku i majtkach, gdy usłyszałam krzyk na zewnątrz domu. Czułam w środku, że to chłopcy. Wiem, że to może głupio zabrzmieć, ale nie chciałam by Trevor je usłyszał. Co mogło równać się z dalszymi jego krokami, ale przynajmniej uratowaliby mnie. Skończyło by to się i mogłabym wrócić z nimi do domu. Do Belli. Do Giny. Do Taty. Chłopak niestety usłyszał to. Założył spodnie na siebie i zostawił mnie związaną w samej bieliźnie na łóżku.

   *POV Luke*

      Obudziłem się przywiązany do jakiegoś krzesła. Zacząłem się szarpać, ale poskutkowało to jedynie silnym uderzeniem w brzuch.

  - Nie wierć się Brooks. Nic ci to nie da – usłyszałem głos Trevora. Był wypełniony taką pewnością siebie i cholerną radością, że mnie złapał. Byłem na straconej pozycji, ale przynajmniej teraz wiedziałem co ten skurwiel w danym momencie robi. Dodatkowo chłopcy tu jadą, więc ten horror niedługo może się skończyć. Jedyne co mnie męczyło to poczucie, że chłopcy mogą najzwyczajniej w świecie zgubić się tak jak ja to zrobiłem. Wtedy bylibyśmy straceni. Nie mogłem tak myśleć. Oni musieli zdążyć i tyle.
  - Gdzie Corin ?! – wydarłem się na całe pomieszczenie ponownie szarpiąc się. Nie mogłem pokazać, że boję się go, a związanie mnie oznaczało, że właśnie tak było. Inaczej nie związywał mnie i zmierzył się ze mną sam na sam.
  - Czeka na mnie. Nawet nie wiesz jak seksownie wygląda w samej bieliźnie – W tym momencie złość jeszcze bardziej we mnie wzbierała jak on mógł jej to chcieć zrobić ?! Jak mógł być, aż takim skurwielem ?! On nie jest pojebany! On jest chory psychicznie! Jak on może w ogóle myśleć o takim czymś jak seks z nią! Dobrze wiem, że dobrowolnie by mu się nie oddała. To jest Corin. Grzeczna, skryta w sobie, kulturalna i cicha Corin Garson. Ona się całować boi, a co dopiero uprawiać seks! Rozumie, że jest seksowna i w ogóle, ale to nie oznacza, że ona może robić z nią to co mu się podoba! Starałem się rozerwać sznury na moich rękach z jeszcze większą siłą, ale to dalej nic nie dawało. Chłopak stał i patrzył na mnie z dumą, po czym ruszył do pokoju łapiąc za klamrę z paska i zniknął za drzwiami sypialni.
  - Trevor frajerze! – wykrzyczałem na całe gardło. Teraz mogłem tylko robić jedno: Prowokować go słowami. Nie miałem już innej broni. Czułem się taki bezsilny słysząc kolejny raz jej krzyków. To łamało moje serce, ale równocześnie dodawało mi siły by jakoś się uwolnić. Zacząłem wykręcać nadgarstki w każdą stronę. Sznury powoli ustępowały. Ledwo co się uwolniłem, a już oberwałem w głowę. Kolejny raz straciłem przytomność.  

   *POV Beau*    

  - Tam skręć ! – pokazałem Danielowi kolejny zakręt, który zbliżał nas do tego przeklętego lasu. Zaczęło powoli się rozjaśniać, a my byliśmy w połowie Horroru. Z każdą sekundą miałem coraz to gorsze odczucia, że Luke wpadł, że Corin została zgwałcona lub co najgorsze, że mogą oboje nie żyć i właśnie być zakopywani gdzieś w środku lasu, gdzie nikt ich nie znajdzie

  - Zatrzymaj się! – krzyknąłem kiedy minęliśmy drzewo, które dobrze pamiętałem. Na nim złamałem pierwszy raz nogę. Tego nie można zapomnieć.
  - Co jest ?!
  - To tutaj – powiedziałem do chłopaka, a ten zgasił silnik i wyszliśmy. Zamknął samochód i ruszyliśmy do domku – Chłopcy sprzęt – wyciągnąłem zza paska spodni podręczny pistolet i cicho starając się nie deptać po patykach ruszyłem za stos drewnianych klocków. Najlepszy punkt obserwacyjny. Gdy w domku rozległ się trzask załadowałem pistolet i strzeliłem Theo – przybocznemu przydupasowi Trevora – w ramię. Ten padł na ziemię z jękiem, a my wkroczyliśmy do akcji. Mam nadzieję, że nie za późno.


*Jeśli mylę się co do lasów - które nie wiem czy wg istnieją w Melbourne - to wybaczcie mi, ale nie znam się zbytnio na Melbourne. Wiem tyle ile dam rade wyczytać.

Co sądzicie o takim rozwinięciu w akcji ?
Wiem. Nie jest to kolejne love story, jest tu akcja kryminalna i w ogóle, ale właśnie taki miałam zamiar zakładając to opowiadanie.
A właściwie to jak sądzicie ? Chłopcy zdążyli czy wpadli za późno ?

+ Mam małą prośbę, jeśli podoba wam się to opowiadanie to czy moglibyście polecić je znajomym ? Byłabym wdzięczna. Sama staram się je zareklamować jak największej ilości osób, ale w pojedynkę tego nie wygram ;)

Dziękuję, że czytacie to opowiadanie i do napisania ♥      






7 komentarzy:

  1. zajebiste :) czekam na ciag dalszy :)
    @ebulbio

    OdpowiedzUsuń
  2. ja się pytam DLA CZEGO TY MI TO ROBISZ ??????
    ale i tak to kocham
    kasztanek♥

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny! czekam na nn (:

    OdpowiedzUsuń
  4. uuuuuuuu... Super. Pisz następny jak najszybciej (nie ja wcale cie nie pospieszam)się tylko da, (a jednak chyba cię pośpieszam ale co złego to nie ja) bo chyba zwariuję z ciekawości.(o ile jest to jeszcze możliwe w moim przypadku ☺ ). Sorka, że nie komentowałam ale przez trochę czasu nie wchodziłam na tego bloga. (teraz robię minę smutnego szczeniaczka) Jeszcze raz przepraszam.
    Co do bloga to ciekawa jestem czy Trevor zrobi to Corin czy nie zdąży. Mam nadzieje że to drugie, choć jak dobrze rozegrałabyś to z pierwszym (wszyscy wiemy że tak czy tak dobrze to rozegrasz) to mogło by być to całkiem ciekawe i inne niż w większości blogów(a teraz udajesz, że nie słyszałaś drugiej części zdania ☺).
    Pozdrowionka
    Kostek ♫♪

    OdpowiedzUsuń
  5. dlaczego przerwałaś w najważniejszym momencie!?
    a akcja moim zdaniem świetna, lepsze niż love story :)
    szczerze to mam nadzieję, że się spóźnili XD
    albo nie, żeby Corin bała się sama wyjść z domu XD
    boże, ale jestem niezdecydowana xd
    w zasadzie będzie mi pasowało wszystko co napiszesz ;d
    więc pisz szybciutko :)
    mam nadzieję, że rozdział dodasz jeszcze dziś, ewentualnie jutro o 8 :D tak, że jak wstanę ma już być :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajebisty rozdział ^^
    Mam nadzieję, że wszystko bedzie dobrze ; ))

    OdpowiedzUsuń