Gdy
Trevor wyszedł z pokoju zaczęłam się szarpać w sznurach z nadzieją, że poluzują
się choć trochę. Nie wiem czy ta nadzieja miała jakiekolwiek szanse, ale zawsze
można było spróbować. To tylko sznury. Po pewnym czasie pewnie ustąpią mi.
Kiedyś w końcu powinny. Kilkunasto minutowe szarpanie ich w każdą stronę
zaczynało dawać efekty. Sznury lekko popuszczały. Lecz przez ten czas nie było
za wesoło za drzwiami. Co chwila coś trzaskało i można było usłyszeć jęki.
Domyśliłam się, że moje wymarzona odsiecz nie miała zbytnich szans z Trevorem i
Theo. Do moich oczy napłynęły łzy, gdy wyobraziłam sobie, któregoś z chłopaków
bitego lub chociażby związanego. To łamało moje serce. Przyjaciel, który
cierpiał przeze mnie. Jeśli by tak się stało nie mogłabym sobie tego wybaczyć.
Nagle trzasnęły drzwi usłyszałam jakby ktoś ciągnął duży worek lub nie daj boże
jakąś osobę po ziemi.
- Theo kutasie pomóż mi – Trevor wydarł się.
Kolejne trzaśnięcie. Zaczęłam histerycznie szarpać sznur. Chciałam się uwolnić.
Teraz, zaraz.
- Kurwa Trevor gdzie masz ten sznur ?! Pewnie
wszystkie użyłeś na tę małą kurwę
- To nie jest kurwa! – syknął. Jad wychodzący
z jego głosu można było poczuć, aż tu. On naprawdę wierzył, że należę do niego.
Normalna osoba po straceniu ukochanej osoby była by smutna, przybita jakiś
czas. Chodziła bez humoru po zobaczeniu tej osoby z innym. Trevor zachowywał
się jak psychopata. W kółko powtarzał, że należę do niego. Robił ze mną co
chciał i traktował zupełnie bez szacunku. Jak dla mnie był psychicznie chory i
to bardzo. Tego nawet wyleczyć by się nie dało. W dodatku mieszanki alkoholu i
narkotyków jakie zażywał codziennie wplątywały go bardziej. Był stracony. Dla
mnie jak i dla reszty świata. Nie dało się go uratować. Może nie jestem
psychologiem, ale moje wizyty w gabinecie dały mi kilka lekcji na temat
ludzkiego rozumu i spokojnie mogłam dziś stwierdzić to co wcześniej. Dla niego
jest już za późno.
Szarpanie sznurów dało mi wymarzony
efekt. Potrafiłam wyswobodzić ręce z mocnych wiązań , a następnie uwolnić i
nogi. Odziana jedynie w bieliznę podbiegłam do okna. Starałam się otworzyć je
kilkanaście sekund. Nic to nie dało. Podbiegłam do przeciwległego. Także identyczny
efekt. Byłam stracona. Podeszłam powolnymi krokami do drzwi. Usłyszałam dość
niewyraźną rozmowę z blondynem. Zdziwiło mnie to. Wcześniejsze krzyki chłopaka
i Theo można było usłyszeć w nadmiar wyraźnie.
- Nie wierć się Brooks. Nic ci to nie da –
Brooks ? Zadałam sobie prawie bezdźwięcznie pytanie i przysłuchiwałam się dalej
rozmowie. Chciałam wyczuć moment by wejść w takim momencie, który da mi większe
szanse
- Gdzie Corin ?! – Akcent Lu był wyczuwalny w
każdej literce, którą wypowiadał. Pomimo sytuacji w jakiej się znajdowaliśmy
jego głos sprawiał, że przez moje ciało przechodziły dreszcze, a żołądek
przeżywał swój prywatny huragan Katrina. Nie wiem co ten chłopak w sobie ma,
ale nie potrafiłam inaczej. Niszczył moją świadomość istnienia i to całkiem
nieświadomie.
- Czeka na mnie. Nawet nie wiesz jak
seksownie wygląda w samej bieliźnie – słowa blondyna przywróciły mnie do świata
żywych. On tu szedł i to pewny siebie.
- Trevor frajerze! – zanim klamka drzwi
została naciśnięta usłyszałam jęk jak gdyby ktoś go uderzył. Moje pięści
ścisnęły się. Gdy drzwi zostały otwarte ja uderzyłam w nie z całej siły przez
co Trev upadł na ziemie lekko oszołomiony. Ja wybiegłam ile sił z pokoju i
podbiegłam do nieprzytomnego Luke’a.
- Luke ! Luke! – panicznie krzyczałam
uderzając go w policzki z nadzieją, że zaraz się obudzi. Zaczęłam krzyczeć
coraz głośniej. Jego powieki delikatnie zaczęły się poruszać, ale zanim otwarł
je całkowicie poczułam czyjeś dłonie w pasie.
- Skarbie jeśli chciałaś przy kimś to zrobić
wystarczyło powiedzieć – Jedną ręką trzymał mnie wystarczająco silnie bym nie
mogła mu uciec za to drugą zaczął rozpinać spodnie. Luke otrzeźwiał całkowicie.
- Przestań ! – szarpałam się w każdą stronę.
Uderzałam go pięściami gdzie tylko potrafiłam. Jednak nic to nie dawało, a
wręcz go rozbawiało. Luke szarpał się na krześle, ale i to było po chwili
wstrzymane, gdyż Theo przyłożył mu pistolet do skroni.
- Nie
ruszaj się skurwielu mały i patrz – syknął dredziarz i z dumą patrzył na
poczynania wspólnika. Ten nie tracił czasu. Gdy spodnie wraz z bokserkami
znalazły się na ziemi zabrał się za mnie. Położył mnie na ziemi przyciskając
swoim ciałem. To był najgorszy kontakt świata. Tyle razy wyobrażałam sobie jak
to będzie wyglądać. Zawsze w mojej wyobraźni widniał obraz mojej sypialni,
świec, kadzidełek i romantycznego klimatu. Chciałam by to wszystko miało w
sobie jakąś cudowną magię. By chłopak był delikatny. Niewinny. Czuły. W zamian
za moje marzenia otrzymałam psychopatę w ruderze i nachalny seks. Jego usta
łapczywie całowały moją szyję, robiąc na niej malinki jedna, po drugiej. Jedną
dłonią objął mnie w talii bym mu nie uciekła, a drugą zaczynał dobierać się do
dolnej części bielizny. Wsunął dłoń pod moje majtki i powoli napawając się
swoją psychiczną fantazją ściągał mi je. Z każdą sekundą zaciskałam nogi coraz
bardziej. Przekręciłam twarz w prawą stronę by spojrzeć na Lu. Płakał. Tak jak
ja. Był cały czerwony i sparaliżowany przez przystawioną broń. Powiedział nieme
„ Kocham cię”. Zrobiłam to samo. Nie byłam tego pewna, ale nie potrafiłam
kłamać. Mój mózg chyba nieświadomie uwolnił we mnie to co do niego czułam.
Odpychałam jego klatkę piersiową, a resztą ciała starałam się odsuwać od
nachalnego osobnika. Odchylałam twarz, gdy ten zbliżał się z pocałunkami do
niej. Przesuwałam biodra i nogi, gdy chciał na nie położyć dłoń.
- Skarbie jestem lepszy od tego frajera –
mruknął przy uchu przerywając kolejną malinkę.
- Nigdy nie będziesz od niego lepszy
szmaciarzu – zebrałam w sobie wszystkie siły i uderzyłam kolanek w jego krocze
z całej siły. Chłopak zwinął się zsuwając na podłogę z mojego ciała.
Wykorzystałam moment i wstałam wciągając na ciało bieliznę, która była w
połowie ud. Lecz ledwo co wstałam, a już byłam na celowniku drugiego z ćpunów.
- Nie ruszaj się szmato – Theo podszedł o do
mnie i wykorzystując sytuację złapał mnie za piersi i usadził na drugim
krześle. Przywiązał mnie do niego i postawił tak bym była centymetry od
Brooksa, ale nie mogła go dotknąć. Podszedł do Trevora zakładającego spodnie i zaprowadził
go w kąt i zaczęli o czymś z nim dyskutować.
- Lu ja przepraszam byłam taka głupia myśląc…
- chłopak przerwał mi pociągając nosem.
- Cors uspokój się mamy małe szanse by się stąd
wydostać – rozejrzał się po pomieszczeniu.
- A chłopcy ? – szybko spytałam na tyle
głośno by bliźniak usłyszał mnie, a oprawcy nie.
- Jadą, ale nie wiem czy trafią właśnie tu
- Luke musimy wierzyć – spojrzałam na niego z
poważną miną. Nie mogliśmy nie wierzyć. To był nasz jedyny ratunek.
- Corin ?
- Tak ?
- Wiem, że ten moment nie jest idealny, nie
romantyczny i w ogóle, ale czy zostaniesz moją dziewczyną ?
- Luke nie myśl, że to koniec
- Corin, a jeśli ?
- Nie ma jeśli ci frajerzy zdążą muszą – Theo
bez słów wyszedł, a my zostaliśmy z półnagim Trevorem.
- Więc gołąbki… - zaczął i podszedł do mnie –
… jakie plany na dziś ? Bo widzę, że z seksu nici – uśmiechnął się złośliwie.
Podszedł do mnie i przykucnął przy mnie. Jego ręka ponownie dzisiejszego dnia
powędrowała na moje uda i zaczęła wędrować po nim. Zagryzłam ze złości dolną
wargę by nie powiedzieć czegoś co mogło by teraz go rozwścieczyć. Spojrzałam na
Brooksa starając się uspokoić. Luke patrzył na mnie dziwnie pewien siebie.
Puścił mi oczko dając tym pewność, że ma plan.
- To jak skarbie, a może jednak ? – jego ręka
wylądowała ekstremalnie blisko mojej kobiecości. Luke jak gdyby był jakimś
supermanem wstał i łapiąc w dłonie krzesło zrobił zamach i uderzył w tył głowy
chłopaka przez co w dość dwuznaczny sposób opadł twarzą na moje nogi. Krzesło
roztrzaskując się na kawałki upadło w całości na ziemię, a Luke szybkim ruchem
zrzucił ze mnie blondyna. Gdy ten leżał na ziemi szybko podszedł do niego z
sznurami, którymi był związany i związał go tak jak wcześniej robił to
nieprzytomny Trevor ze mną. Gdy Trev był mocno związany na ziemi Lu podbiegł do
mnie i szybko zaczął mnie rozwiązywać. Ja pierwszą rzecz jaką zrobiłam było
przytulanie się z całej siły do chłopaka. Potrzebowałam tego jak niczego
innego. Chciałam go prostu przytulić i upewnić się, że jest tu ze mną i to nie
złudzenie. Zarzuciłam ręce przez jego ramiona i przyciągnęłam całe ciało do
siebie. Jedną dłoń zacisnęłam w pięść na jego włosach, a druga położyłam na
karku. Zaciągnęłam się jego zapachem i bez powodu rozpłakałam się. Ten nawał
emocji wypłynął ze mnie niczym woda z kranu. Luke objął mnie w talii najmocniej
jak potrafił – przez co nie potrafiłam czasem złapać powietrza – i staliśmy tak
chwilę. Odsunęłam się od niego i zetknęłam nasze czoła. Spojrzałam w jego oczy,
które chwilę później spoczęły na moich ustach by kilka sekund później połączyć
je ze swoimi. Może minął jeden dzień, ale z czystym sumieniem mogę powiedzieć,
że stęskniłam się za jego ustami. To co wydarzyło się przez te kilkanaście
godzin uświadomiło mnie w tym, że Lukey jest mi bliski. Bardzo bliski i dzień
bez niego jest dniem zmarnowanym. Jego usta atakowały moje, a ja własnowolnie
oddawałam się. Wiem, że to co przeżyłam dziś powinno mnie odrzucić od wszelkich
czułości ze strony płci męskiej, ale to był Luke nie Trevor. Luke był tym,
któremu mogłam oddać wszystko co miałam i być pewna, że nie robi tego dla
mojego stanu konta, a dla mnie.
Wtulona w Luke’a usłyszałam strzał za
drzwiami. Podskoczyłam na sam dźwięk wystrzału. Odsunęliśmy się od drzwi. Luke
szybko ściągnął z siebie bluzkę widząc jak bardzo trzęsę się z zimna i podniósł
z podłogi kawałek nogi krzesła do obrony. Nie mieliśmy nic więcej. Szybko
założyłam na siebie bluzkę chłopaka i stanęłam za nim. Osłaniał mnie, gdy
staliśmy za drzwiami. Powoli zaczęły się otwierać. Usłyszałam kroki kilku osób.
Widzieliśmy ich cienie. Na dworze zaczynało świtać przez co można było ujrzeć,
że stoją tam cztery osoby. Ciarki mnie przeszły kiedy pomyślałam, że to koledzy
nieprzytomnego chłopaka leżącego na ziemi, ale po chwili przyglądania się cieniom
stwierdziłam, że nasza odsiecz przybyła trochę późno. Luke wyczuwając moment
kiedy chłopcy weszli trzasnął drzwiami i z początkowo postawą na „polującego
człowieka pierwotnego” przywitał chłopaków. Sekundy później rozpoznał ich.
- Luke! Corin ! – Beau krzyknął. Podbiegł do
mnie i mnie przytulił – Boże martwiłem się.
- Uważajcie jest tylko nieprzytomny i przy
okazji związany – pokazałam na Trevora odsuwając się od przyjaciela.
- Spokojnie nie obudzi się przez jeszcze godzinę
– James sprawdził w jakim stanie jest blondyn.
- Spadajmy stąd – Luke podszedł do mnie i
objął mnie. Ja odruchowo wtuliłam się w niego.
- Chodźcie – Jai wyprowadził naszą dwójkę i
ruszyliśmy do samochodu Brooksów. Jai prowadził, a ja z drugim bliźniakiem siedziałam
przytulona na tylnych siedzeniach. W drugim samochodzie jechała reszta. Gdy
samochód wyjechał z tego przeklętego lasu poczułam gigantyczną ulgę.
_______________________________
Powiem wam jedno : Nienawidzę swojego zdrowia. Od środy chodzę i pociągam nosem, kicham i kaszlę w dodatku ledwo co mówię. Sama nie wiem czy to wina deszczu czy tego, że moja posrana klasa otwiera okna na ościerz, gdy osoby siedzące pod nimi stanowczo tego odmawiają. Tak to ja jestem tą osoba pod oknem. Szybko łapie choroby i nie mam ochoty chodzić jak to właśnie robię, ale ta banda idiotów i półmózgów myśli, że jak zarechota jak koń to będzie super. Szkoda mi do nich słów. Choć poza tymi minusami jest jeden plus. W środę byłam na Dary Anioła: Miasto Kości. Najcudowniejszy film 4Ever + Zajebiste ciacha w postaci Jamie Campbell Bowera, Kevina Zegersa ( którego wielbię od kilku dobrych lat ) i Roberta Sheehana ( który jest taki boski, że kituję w dodatku idelanie zagrał w Killing Bono )
Dziękuję ci Klaudia za to, że poszłaś ze mną.
Dobra wracajmy do bloga.
Co sądzicie o takim rozdziale ?
Chciałam opisać gwałt Trevora, ale końcowo zdecydowałam się na wkurzoną Corin i nieprzyjemnie potraktowane krocze.
Dokonałam dobrego wyboru?
+ Dziękuję za 7 komentarzy. To jak dotychczas największa ilość i naprawde czytając wasze komentarze robi mi się tak miło, że ni umiem tego opisać
++ Może chcecie być informowani?
Niestety 2 osoby zmieniły na TT nick przez co nie mogę ich informować, ale może jest ktoś jeszcze chętny ? Piszcie ja nie gryzę ;)
Ok well. To chyba wszystko. Do napisania ♥
kocham, kocham, kocham :* czekam na ciag dalszy :)))
OdpowiedzUsuń@ebulbio
Z tobą nawet na koniec świata pójdę <3
OdpowiedzUsuńdziękuję Ci że tak wspaniale to piszesz, bardzo to doceniam...
mi się podoba taki rozwój sytuacji :)
kasztanek ♥
Super rozdział.!! Genialnie to opisałaś ;) też byłam na Dary Anioła:Miasto Kości super film polecam,a teraz czytam książkę :) troche różni się od filmu ale jest równie dobra i szybko się ją czyta a wracając do rozdziału dobrze zrobiłaś wybierając tą wersje :*** :D
OdpowiedzUsuńcudowne <3
OdpowiedzUsuńświetnie to rozegrałaś :D
aż sama zaczęłam się bać o Corin xd
a to jak Luke "wyszeptał" Kocham Cię, a potem ona ... jeju, słodkie, tylko okoliczności trochę ten tego XD
dziękuję, że spełniłaś moją prośbę i dodałaś dzisiaj, wiem, że sama podjęłaś tą decyzję, a nie mój komentarz Cię nakłonił, ale i tak dziękuję :)
a no i oczywiście zdrówka, weny i dużo komentarzy życzę XD
niesamowite! kocham Ciebie i tego bloga! <3 czekam na nn (:
OdpowiedzUsuńCudowne. Naprawdę cudowne. Niesamowite, Kocham cię i twojego bloga <3
OdpowiedzUsuń