sobota, 7 września 2013

Chapter 27


*POV Corin*

  - Dzień Dobry ponownie – ten głos przyprawił mnie o dreszcze. Uniosłam głowę i ujrzałam twarz blondyna. Jego słodki i niewinny uśmiech przemienił się teraz w szaleńczy i nieobliczalny grymas. Oczy, które jeszcze kilka tygodni temu hipnotyzowały swoja nieskazitelnością teraz były podkrążone, zaczerwienione i rozbiegane. Wyglądał fatalnie. Jego włosy nie były już ułożone tak jak kiedyś lekko zaczesane na prawą stronę i zadbane, były poszarpane i sądząc po ich wyglądzie od co najmniej tygodnia nie miały kontaktu z wodą i szamponem. Ubrania miał brudne, potargane. Wyglądał jak typowy ćpun. Wiem, że wcześniej ćpał i palił używki, ale jego obecny stan był milion razy gorszy od typowego ćpuna.
  - Co ty tu robisz ? – Odsunęłam się od niego przerażona. Nie chciałam być blisko niego. Po prostu się go bałam.
  - Oj skarbie nawet nie przywitasz się ? – rozłożył ręce i zaczął się do mnie zbliżać. Każdy jego krok były jak moje dwa lecz na moje nieszczęście pusta powierzchnia za mną skończyła się, gdy plecami dotknęłam ściany. Przerażenie przechodziło na coraz to wyższe poziomy powodując mimo wolny płacz – skarbie nie płacz – złapał mnie za ramiona i zbliżył usta do mojego ucha - Teraz będzie ci lepiej – złapał mnie za ramie i pokazał na drzwi ewakuacyjne. Zaprzeczyłam ruchem głowy. Chłopakowi widocznie się to nie spodobało, gdyż zaczął mnie pchać od tyłu ręką.
  - Zostaw mnie! Pomocy! – krzyknęłam. Nagle do moich pleców został przystawiony zimny pistolet. Wszystkie mięśnie momentalnie się spięły.
  - Albo idziesz, albo giniesz skarbie – moje nogi ruszyły jak na komendę. Stawiałam krok za krokiem nie wypuszczając ani słowa z ust.

  - To tu skarbie – drzwi samochodu zostały otwarte, a Trevor nie kontrolując swojego uścisku złapał mnie za ramię i wyciągnął z całej siły z samochodu. Jednak zrobił to zbyt mocno i wypadłam na żwir kalecząc sobie dłonie i kolana. Byłam w jakimś lesie. Dopiero teraz mogłam dowiedzieć się gdzie jestem. Chłopak zasłonił mi oczy jakąś szmatą bym nie widziała gdzie jedziemy i dopiero teraz odsłonił mi je. Czułam na sobie jego wzrok. Szybkim ruchem podniosłam się i stanęłam prosto. Nie trzymał mnie, więc starałam się nie wzbudzać podejrzeń moim obmyślaniem planu ucieczki. Chłopak spojrzał na samochód zamykając drzwi, a ja wykorzystałam moment by spróbować jednej z nielicznych szans, które dał mi los.

      Biegłam ile sił w nogach wciąż mając za sobą Trevora krzyczącego, że i tak mu nie ucieknę. W pewnym momencie zaczęło brakować mi tchu, ale nie mogłam zatrzymać się nawet na sekundę ponieważ mógłby mnie wtedy złapać. Biegłam między drzewami starając się nie potknąć o korzenie, patyki czy jakieś niesforne kawałki roślin rosnących tutaj. Schylałam się, gdy gałęzie były na mojej wysokości. Nawet nie wiedziałam gdzie biegnę po prostu biegłam przed siebie z nadzieją, że wybiegnę na jakąś ulicę. Wtedy miałabym już połowę sukcesu za mną. Bo gdzie ulica, tam samochody. Wiem, że nie zawsze przejeżdżają, ale może los nie byłby dla mnie, aż tak surowy i dał jakiś samochód, który by się zatrzymał by udzielić mi pomocy. Biegłam kolejne minuty, a siły coraz bardziej opuszczały moje ciało. Las nie był dla mnie tak wyrozumiały bym mogła znaleźć w nim jakąś ulicę czy dróżkę uczęszczaną przez ludzi. Czułam się coraz słabiej, a mógł bieg przerodził się w trucht. Chłopak był jednak bardziej wytrzymały i wykorzystał to. Gdy złapał mnie w pasie straciłam przytomność. Nie miałam już kontaktu ze światem. Odpłynęłam.

      Obudziłam się przywiązana rękoma i nogami do krzesła. Moje usta były zakneblowane przez jakąś skarpetkę, która no niestety nie pachniała, ani nie miała najprzyjemniejszego smaku. Starałam się ją jakoś wypluć, ale nie potrafiłam. Żadne starania wypchnięcia jej językiem nie dały wymaganych efektów. Usłyszałam kroki i starałam się udawać, że wciąż się nie obudziłam jednak nic to nie dało.
  - Widzę, że obudziłaś się kochanie. Na co ci to było ? I tak byś trafiła ze mną do tej pięknej i romantycznej chatki – Nie no to ci się Trevor udało. On nazywał czymś romantycznym drewniany domek, który w 2/3 wyglądał jak menelowisko. Wygląd zewnętrzny potrafił dać człowiekowi złudzenie, że środek jest równie słodki i uroczy, ale w środku naprawdę było brudno, śmierdziało, a w powietrzu utrzymywał się zapach używek i alkoholu. Spojrzałam po pomieszczeniu. Po lewej były jakieś drzwi, tak samo po mojej prawej stronie. Na pewno jedne z nich były wyjściowymi. Przynajmniej tak musiałam zakładać bo przecież któreś na pewno. Chłopak stanął obok mnie i schylił się. Do moich nozdrzy dobiegł zapach alkoholu i zioła, które zapewne chwilę temu jeszcze palił. Zrobiło mi się od tego nie dobrze. Może wcześniej miałam z tym zapachem kontakt, ale nigdy w tak wielkiej dawce i źródło nigdy nie było tak blisko mnie.  
  - Skarbie będzie nam tu razem dobrze – zaczął całować mnie po szyi, a jego ręka zaczęła niebezpiecznie wędrować ku mojej kobiecości. Mocno ścisnęłam uda starając się nie dopuścić go w moje prywatne strefy. Moje oczy rozszerzyły się na samą myśl co by się stało, gdyby jego dłoń mogła zrobić to na co miał ochotę. Starał się ręką rozchylić bardziej nogi. Gdy mu się to nie udawało odsunął się ode mnie kończąc tym samym swoje pocałunki. Spojrzał na mnie.
  - Kotku dlaczego nie ? – Nic nie odpowiedziałam. Jedynie spojrzałam na niego złowrogo i chwilę po tym obróciłam twarz w prawo patrząc na okno. Chciałam by pojawiła się tam czyjakolwiek twarz. Żeby ta osoba weszła do domku i mnie uratowała. Jednak nie to było mi pisane. Usłyszałam mocne pukanie do drzwi.
  - Poczekaj myszko – chłopak chwiejnym krokiem ruszył do drzwi. Otworzył je, a na jego ustach pojawił się gigantyczny uśmiech.
  - Cześć Trevor! – nie rozpoznałam głosu. Chociaż skąd bym miała ? Nie znałam znajomych blondyna i dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że mało o nim wiem. Praktycznie tyle co nic. Dobrze w miarę opowiedział mi swoją historię, ale to nie to samo co znać kogoś takiego jakim jest teraz. Niedawno było mi go tak bardzo żal. Teraz jedynie mnie obrzydza. Nie wierzę, że kiedyś mogłam sobie wyobrazić to jakby nam było dobrze w przyszłości. Nam po prostu nie byłoby dobrze. Nigdy. To tak bardzo nierealne. Teraz jedyną osobą o jakiej mogłam pomyśleć w taki sposób był Luke, ale wątpię, że w ogóle coś z tego będzie bo pewnie ten psychopata zabawi się ze mną i zabije, gdy zacznę się stawiać. Do moich oczu napłynęły łzy na samą myśl o Lu. Przy nim czułam się kochana, a straciłam to w kilka sekund. Od tak po prostu bo Trevor zapragnął zniszczyć naszej szóstce życie. Nie rozumie jaką miał korzyść w niszczeniu im i mnie życia? Dobrze, on swoje zniszczył, ale to nie jest powód! Tak bardzo zapragnęłam mieć Brooks teraz przy sobie. Powiedzieć mu co do niego czuję. Zrobić rzeczy, które marzyłam by zrobić w przyszłości i dzielić się swoim szczęściem właśnie z nim.

  - To ona ? – Zza drzwi wyszedł mulat. Z włosów miał zrobione dredy. Jego wygląd nie był w aż tak złym stanie jak Trevora. Jego ubrania były w miarę całe i czyste. Jego za duże o parę rozmiarów spodnie były wypchane w kieszeniach zapewne „towarem”. Uśmiechnął się. W jego uzębieniu można było zauważyć parę ubytków. Podszedł do mnie i pewny siebie wpił się w moje usta, a jego ręka powędrowała na moją prawą pierś. Zaczęłam się szarpać i w każdy możliwy sposób blokować mu dostęp do moich ust. Jego uścisk zacieśnił się, gdy próbowałam go od siebie odsunąć wiercąc się na krześle.  
  - Niezła – odsunął się ode mnie – Trevi może mogę ? – poruszył brwiami uśmiechając się.
  - Poczekaj na swoją kolej – może nie mówili o tym otwarcie, ale doskonale wiedziałam, że chcieli mnie zgwałcić. Ich oczy obleśnie mierzyły moje ciało. Chciałam zniknąć. Nie być w tym momencie w tym miejscu. Być gdziekolwiek. „ To nie koncert życzeń„ jakby to powiedział Beau. Tak bardzo brakowało mi teraz jego przemądrzania się i zgryźliwych uwag. Chociażby jego stwierdzenia, że jestem sztywna. Mogę być tak bardzo sztywna jak on tylko zachce tylko niech mnie stąd uwolni.
  - Trev nie bądź samolubem
  - Theo ona jest moja
  - Nie bądź taki
  - ONA JEST MOJA – wysyczał groźniejszym tonem przez zęby. Strasznie mu zależało by być pierwszym. Mi zależało by nie był w ogóle. Ani pierwszym, ani drugim, ani żadnym innym. Nie chciałam go czuć. Nie chciałam widzieć. Podszedł do mnie.

  - Theo wiesz po co tu jesteś ?
  - Tak – Theo kiwnął głową i wyszedł z domku. Teraz bynajmniej wiedziałam gdzie są drzwi wyjściowe. Musiałam teraz jedynie znaleźć jakąkolwiek sytuację by uciec. Takich teraz było mało. Byłam związana i pod stałą kontrolą. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy, gdy poczułam jak rozwiązuje sznury i wsuwa ręce pod moje ciało by mnie unieść. Musiałam to wykorzystać. To była moja jedyna szansa na wolność. Jedyna szansa by nie dotknął mnie w ten sposób.

  - Trevor proszę nie rób tego
  - Skarbie, ale dobrze wiesz, że potrzebuję tego i ja i ty
  - Nie ja tego nie chcę – zaczęłam płakać. Nie potrafiłam przestać. Nikt by w tym momencie nie potrafił. To był moment, w którym poza swoją wiedzą ktoś dokonał decyzję o straceniu mojego dziewictwa. Czegoś co było najważniejsze dla dziewczyny. Coś co powinnam oddać chłopakowi, którego kocham.

  - Chcesz – wpił się w moje usta. Musiałam to zrobić. Z całej siły uderzyłam go w twarz. Chłopak jęknął przez co jeszcze bardziej zacisnął ręce na moim ciele. Powtórzyłam czynność tym razem z pięści w szczękę. Chłopak upuścił mnie na podłogę. Szybko wstałam i kopnęłam go w krocze. Zwinął się trochę, ale tym jeszcze bardziej postawiłam się na straconej pozycji. Szybko wyprostował się i złapał moje ręce. Obrócił mnie do siebie tyłem i poczułam jak związuje je. Popchnął mnie w kierunku drzwi, które – jak zakładałam – prowadziły do improwizowanej sypialni. Pomijając butelki i inne „przybory” do ćpania meble i wygląd przypominały sypialnie. Popchnął mnie z całej siły na łóżko i związał moje nogi. Nadszedł moment, który myślałam, że uda mi się pominąć i nie przeżyć. Niestety myliłam się.  


___________________________

Przepraszam, że musieliście tyle czekać, ale wczoraj spała u mnie kasztanek, a dziś byłam na urodzinach ojczyma i wróciłam o godzinie 23 do domu. Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał i podzielicie się o nim opinią w komentarzach ♥

Do napisania ♥

3 komentarze:

  1. supcio, supcio, supcio !!!! czekam na nowy :)
    @ebulbio

    OdpowiedzUsuń
  2. omg.. tak dużo się dzieje, że nie wyrabiam. piszeszesz coraz lepsze rozdziały. czekam na kolejny :) ~ ja haha xd

    OdpowiedzUsuń
  3. No i znowu w takim momencie ?? Serio? Wiesz jak ja tego nie lubie ?!!
    Kocham cię <3
    Kasztanek :)

    OdpowiedzUsuń