Droga
do domu trwała trochę, ale mężczyzna nie zadawał nam na szczęście pytań. Jedyne
co to spoglądał na nas co jakiś czas by sprawdzić czy wszystko dobrze. Dobrze
wiedzieliśmy co o nas myślał. Banda dzieciaków, która miała problemy i nawiała,
a teraz z podkulonym ogonem wraca do domu. Nie było tak, ale co mogliśmy
poradzić ? Przecież nie mogliśmy powiedzieć od tak sobie, że mieliśmy problemy
z handlarzami narkotyków i właśnie uciekłam od ojca, który wiózł mnie do
internatu bo mieszkałam parę miesięcy u chłopaka bez jego zgody, dodatkowo sama
im pomogłam z tego wyjść, ale byliśmy porwani przez jednego z owych handlarzy i
zostałam prawie zgwałcona bo żądali zwrotu większej ilości gotówki niż powinni
dostać. Wtedy na pewno wylądowalibyśmy na komisariacie i byli przesłuchiwani
przez co wpakowalibyśmy się w kolejne problemy bo jak każdy wie pójście na policję wplątuje osoby powiązane z tymi
kręgami w większe bagno. Mogliśmy teraz jedynie się modlić o to by właśnie
mężczyzna nas tam nie wiózł. Nie wiadomo co uważał za odpowiednie w tym
momencie. Po drugie to było dość dziwne. Jedna dziewczyna i trzech
przytulających ją chłopaków. Facet mógł nawet mieć teraz myśli erotyczne, a my
nawet o tym nie wiedzieliśmy.
Przytuliłam
Lukeya mocniej, gdy mężczyzna zjechał z głównej drogi.
- Gdzie pan jedzie ?
– zaalarmowany Jai podniósł się na siedzeniu i spojrzał na mężczyznę.
- Jesteście aż tak
głupi ? Myśleliście, że uciekniecie Trevorowi ? – zaśmiał się i zamknął
guzikiem wszystkie drzwi z samochodu. Automatycznie zaczęliśmy szarpać klamkami
choć nie miało to najmniejszego sensu. Chwilę po zamknięciu naszych drzwi
mężczyzna stanął przy jakimś opuszczonym magazynie i wysiadł nie pozwalając nam
na to samo. Wszedł do środka i zostaliśmy uwięzieni w samochodzie.
- Kurwa musimy się
stąd jakoś wydostać ! – Beau zaczął przeszukiwać schowek samochodu z nadzieją,
że znajdzie cokolwiek. Po chwili przeszukiwań całej paczki znaleźliśmy tylko 2
przydatne rzeczy : Gaśnice i pistolet.
- Boże jaki ten
gościu jest pokurwiony – wyciągnął broń i wcześniej sprawdzając jej magazynek
schował ją za pasek spodni.
- Jak ci dupe
odpierdoli ta spluwa to dopiero będzie pokurwiony gościu, ale z ciebie –
powiedział Jai wyciągając gaśnice – Mam coś lepszego czym możemy wybić szybę,
ale pewnie czekają, aż to zrobimy żeby złapać nas na ucieczce
- Mamy przejebane – skuliłam
się na siedzeniu.
- Skarbie
wydostaniemy się z tego – Lu przytulił mnie i pocałował w czoło. Szybko
zmieniłam pozycję i wtuliłam się w niego starając się by łzy nie zaczęły
spływać po moich policzkach.
- Cors nie płacz
damy radę – Jai starał się mnie wspierać, ale niestety nic to nie dało. Byliśmy w sytuacji bez wyjścia. Mieliśmy dwie
opcje : Wyjść i być na celowniku lub czekać, aż po nas przyjdą.
- Kurwa ! – Luke
odsunął się ode mnie na chwilę i złapał za telefon – Mam zasięg ! – szybko
wykręcił czyjś numer i czekał, aż odbierze.
- Skip?... Porwał
nas ten frajer ! ... Stary magazyn … Za Melbourne … Tak ten ! … 20 minut!? Czy
ciebie pokurwiło ?! … Dobra wiem … Zamknął nas w samochodzie i siedzi w budynku
skurwysyn mały… Masz? To dobrze … Rusz tą pizdę … Dobra – rozłączył się,
schował telefon do kieszeni i spojrzał na nas – Co ?
- Cały czas miałeś
telefon przy sobie ?! – Beau uniósł się żeby go uderzyć, ale Jai go
powstrzymał.
- Beau w domu go
zabijesz teraz niech nas ratuje
- Skip będzie do 20
minut bo są daleko i mają sprzęt – opadli na fotele z bezsilności. Nie mogliśmy
nic zrobić póki się nie zjawią. Siedząc zaczęłam się rozglądać po samochodzie z
nudów. Moją uwagę przykuł zegar przyczepiony do lusterka nad siedzeniem
pasażera.
- Ej ten zegar jest
chyba zjebany – powiedziałam totalnie bez sensu. W tym momencie mój racjonalny
tok myślenia przestał działać. Byłam wykończona psychicznie i fizycznie.
- Jaki zegar ? – Jai
zaczął się rozglądać – Kurwa ! – złapał gaśnice i szybko wybił szybę –
Spierdalajcie tu jest bomba! – wyszedł przez okno, po czym zaczął pomagać wyjść
nam. Gdy byliśmy już poza samochodem wbiegliśmy znów do lasu. Zaczęliśmy biec
przed siebie ile sił. Nie minęło może pół minuty, a słychać było wybuch
oznaczający tylko jedno – to mogliśmy być my. Po dłuższym biegu opadłam na
ziemię z bezsilności i zaczęłam niekontrolowanie płakać. Całe emocje, które
starałam się ukrywać wybuchły we mnie niczym bomba przed chwilą. Chłopcy
podbiegli do mnie i zaczęli mnie poganiać bym wstała. Nie potrafiłam. Tego wszystkiego
było dla mnie za dużo. Przecież już wszystko się unormowało i było dobrze, a tu
znowu. Pomińmy już odpały taty. O co Trevorowi chodziło? Chłopcy już oddali
pieniądze, może nie tyle co chciał, ale oddali tyle ile byli winni. Czy nie
mógł już sobie tego odpuścić ? Przecież to nie mogło być aż tak skomplikowane.
Przypomniał mi się pewien moment z nieszczęsnego porwania.
- Skarbie uwierz jesteś idealna dla mnie nie dla tego frajera –
powiedział Trevor całując mnie po szyi – będziesz moja czy tego chcesz czy nie.
- Chłopaki wiem o co
mu chodzi – otarłam rękawem oczy i spojrzałam na nich dalej siedząc na ziemi.
- Corin wiemy, że
chodzi mu o nasze długi – Luke przykucnął i starał się mnie podnieść by móc iść
jak najdalej stąd.
- Nie Luke, jemu
chodzi o mnie – spojrzałam na niego niepewnie bojąc się odrzucenia. Wiem, że to
co kiedyś robiłam z Trevorem raniło go. Te czułe słówka, spacery za rękę i wg.,
ale wtedy myślałam, że to wszystko jest tego warte, że to Trevor będzie moją
pierwszą miłością, ale najwyraźniej się pomyliłam no bo niestety wyszło jak
wyszło, a teraz jedynie z uwagi na mnie nas ściga i robi to co robi. Tak myślę,
albo najzwyczajniej w świecie mam wysokie mniemanie o sobie.
- Corin powiedz mi
niby dlaczego o ciebie ?
- Pamiętasz jak mnie
porwał ? – chłopak przytaknął – powiedział „będzie
moja czy tego chcesz czy nie”. To mnie teraz ściga i zrobi wszystko żeby
dopiąć swego – westchnęłam głośniej i spojrzałam na resztę – muszę się gdzieś
zmyć na jakiś czas – powiedziałam
smutno. Wiedziałam z czym to się wiąże. Wyjeżdżając zostawiałam nie tylko dom,
ale także ich – Sama dla waszego bezpieczeństwa
- Nie pojedziesz
nigdzie sama ! – Luke uniósł się starając kryć smutek co nie wychodziło mu
najlepiej. Widać było, że to co powiedziałam zabolało go. Dopiero co mnie
odzyskał i znów miałam odejść na jakiś czas. To było smutne dla nas wszystkich,
ale jeśli właśnie tak miałam uratować ich byłam gotowa to zrobić nawet milion
razy.
- Luke to dla
waszego dobra – wstałam i ruszyłam w kierunku drogi.
- To jadę z tobą.
- Nie Luke ty
zostajesz. Oni będą mnie szukać, a wtedy będziecie mieć święty spokój od nich
rozumiesz?
- Czy ty nie
rozumiesz, że jak wyjedziesz to właśnie do nas przyjdą najpierw ?
- To nie wiem, ale
muszę coś zrobić żebyście byli wolni – zaczęłam iść w kierunku miasta. To bolało
i wiedziałam, że musze coś zrobić jeśli chcę ich uchronić. Czułam się jak ten
bohater, który chce oddać wszystko by ocalić to co dla niego najdroższe. Tylko
czy to musiało być, aż tak bolesne? Teraz to boli niczym wbijane tysiąc noży w
serce, a co to będzie, gdy znajdę sposób, który rozdzieli mnie z Lu ? Obróciłam
się i zobaczyłam zbliżające się auto, którego kierowcę znałam.
- Skip ! – zawołałam
by odwrócić od siebie uwagę chłopców, ale zadziałało to tylko w 2/3.
- Corin to boli –
Luke podszedł do mnie i objął mnie w talii złączając nasze czoła.
- Mnie też –
spojrzałam w dół by nie patrzeć w jego przepełnione bólem oczy. Znowu powrócił
stan, w którym musze powstrzymywać się od płaczu. Nie mogłam być miękka i zacząć
płakać bo to już na starcie postawiło mnie na pozycji „przegrała”. Poddałabym
się i Trevor mógłby to wykorzystać by dopiąć swego. A teraz po raz pierwszy w
życiu musiałam pomyśleć nie o sobie, a o kimś innym. I nie mogła ryzykować
niczym – ale musimy cos zrobić, żebyście w końcu mieli spokój od przeszłości
rozumiesz ? – spojrzałam na niego, tym razem z zdeterminowanym spojrzeniem.
Chciałam pokazać mu, że jestem w tym momencie gotowa na wszystko dla nich. Dla
niego. Był moim światem, a ja jedyną rzeczą jaką mogłam zrobić to uchronić go
od złego bo to w tym momencie była moja pałeczka.
- Corin znajdziemy
jakieś rozwiązanie. Nie musisz się poświęcać .
- Corin ! –
usłyszałam głos Skipa zza pleców
- Daniel mnie woła –
starałam się wyrwać z jego uścisku żeby nie rozmawiać teraz o tym, ale chłopak
nie chciał puścić
- Corin ja cię nie
puszczę dopóki nie zrozumiesz, że twój pomysł jest zły.
- Jest dobry, a teraz
proszę puść mnie do chłopaków – spojrzałam na niego błagalnie. Chłopak stał
chwilę w ciszy, aż rozluźnił uścisk.
- Porozmawiamy o tym
w domu
__________________________
Przepraszam za tak krótki rozdział, ale nie było mnie od piątku w domu. Nie miałam jak go napisać i dopiero wróciłam godzinę temu i właśnie w niecałą go napisałam, a zazwyczaj piszę rozdziały po ok. 2-3 h
Za opóźnienie także bardzo przepraszam, ale moja przyjaciółka miała urodziny i tak jak wcześniej mówiłam od piątku w domu mnie nie było i naprawdę gdybym mogła napisałabym go na wczoraj, ale nie miałam jak ...
Obiecuję, że za tydzień rozdział będzie o czasie i będzie naprawdę długi ♥
Dziękuję wam za cierpliwość i jeśli się nie obrazicie osoby powiadomie, gdy wrócę od ojczyma bo muszę się zbierać ;)
Do napisania;)
o matko! to jest takie świetne, że brak mi słów!
OdpowiedzUsuńNie szkodzi, że jest troszeczkę krótki, ważne, że go dodałaś :) x
Wow, na początku ten 'starszy miły pan' był mi podejrzany, jednak odpuściłam, ale w tym rozdziale mnie zaskoczył :o
I jak Corin powiedziała o tym zegarku... jeju, ale emocje!
Nie, nie, nie, nie! Corin nie może wyjechać! Niech jedzie z nią Luke! Chłopcy! Albo niech nie wyjeżdża! Czy chcesz usłyszeć mój płacz?
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, ily! x
jeszcze nie zaczęłam czytać twojego bloga, ale obiecuję, że do końca roku go przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńdlaczego nie dodajesz już rozdziałów?
OdpowiedzUsuńBłagam dodaj następny! TO JEST NAJLEPSZE OPOWIADANIE EVER!
OdpowiedzUsuńczemu już nie dodajesz rozdziałów?
OdpowiedzUsuńo matko cudne opowiadanie kocham je i dawaj następny prosze
OdpowiedzUsuń