Westchnęłam i udałam się do samochodu. Siadłam na tylnym
siedzeniu, po czym dwóch z braci Brooks ścisnęli mnie masą swojego ciała. Byłam
od jakiegoś czasu już do tego przyzwyczajona, gdyż chłopy mieli w zwyczaju
zgniatać mnie i wszystkich naokoło. Często nie było to zamierzone, ale czy
chciane czy nie bolało tak samo.
Poprawiłam się na fotelu by moja pozycja na „wciskana w
siedzenie” zmieniła się na „jestem zadowoloną pasażerką”. Luke w kilka sekund
złapał moją drobną dłoń swoją i starał się bym jednak nie miała w głowie tych
samych myśli co wcześniej. Ciągle męczyło mnie to, że to teraz przeze mnie
chłopcy mają kłopoty. Gdyby nie ja, teraz zapewne spłacali by jedynie dług, a
nie ocierali się co chwila o śmierć. Byłam teraz głównym ryzykiem dla nich i
bliskich. Nie chcę by Gina czy mój ojciec cierpieli przez to, że popełniliśmy
kilka błędów lub dlatego, że dokonaliśmy złego wyboru. Coraz bardziej
wpadaliśmy w gówno i coraz gorzej radziliśmy sobie z tym. Może nie było to takie trudne jak można sobie
to wyobrazić, ale było gorzej niż gorzej. Trevor ciągle polował na mnie,
chłopcy mieli problemy z pieniędzmi, a na dodatek tego wszystkiego mój ojciec
chciał mnie gdzieś wywieźć i jeśli nie znajdzie mnie, może zadzwonić na policję
co zaowocuje wizytą mundurowych w domu Brooks’ów i będę wyprowadzona stamtąd
mimo woli. Musiałam znaleźć szybko rozwiązanie nawet jeśli musiało ono oznaczać
rozłąkę. Ich dobro było ważniejsze od mojego.
Wysiadłam z samochodu, gdy Daniel wjechał na betonowy
podjazd. Pożegnaliśmy się z chłopakami i wraz z rodzeństwem Luke’a weszłam do
domu, w którym czekała na nas zaniepokojona Gina. Od samego progu podeszła do
mnie i przytuliła mnie z całych sił cała zapłakana.
- Boże co się z tobą
skarbie działo.
- Już jest dobrze –
uśmiechnęłam się. Pierwszy raz od bardzo długiego czasu jakaś kobieta była dla
mnie jak matka. Nie. W Ginie była jakby moja matka, która nawet nie będąc ze
mną ciałem jest ze mną duchem przemawiającym przez nią. Wtuliłam się w kobietę
na co ona zaczęła gładzić swoją zmęczoną dłonią po moich włosach. Coraz
bardziej brakowało mi matki i powracał cały ból związany z jej utratą. Ten sam
ból poczują wszyscy moi bliscy, jeśli czegoś nie zrobię. Plan z godziny
wcześniej był dobry. Wyjechać na jakiś czas. Sama. Wtedy to Trevor szukał by
mnie, ale była jedna wada: by znaleźć mnie mógł posłużyć się moimi bliskimi i
to mogło zagrozić ich życiu. Byłam w rozsypce. Gdy zjedliśmy kolację, za którą
tak tęskniłam poszłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko niegdyś zamieszkiwane
przez Beau i wtuliłam się w poduszkę w kształcie czerwonego żelka. Pamiętam tę
poduszkę z dzieciństwa. Kiedyś ukradłam ją bratu i za nic nie chciałam oddać.
Teraz była moim życiowym przyjacielem. Znosiła wszystkie moje łzy i nigdy nie
było jej dosyć. Była jak gąbka na wszystkie smutki. Wchłaniała je i pozwalała
by zostały w niej na wieczność. Westchnęłam. Była to jedyna okazja by wymyśleć
jakiś plan. Choć wszyscy dobrze wiedzieli, że jedyne i najlepsze dla wszystkich
rozwiązanie to dać chłopakowi tego czego chciał. Nie chciałam się mu oddać. Może
jeszcze jakiś czas temu pobiegłabym do niego z radością. Teraz? Czułam jedynie
odrazę do jego osoby. To co zrobił było niewybaczalne i skreśliło go to w każdy
możliwy sposób. Moja głowa została pochłonięta przez wszystkie plusy i minusy
tego rozwiązania. Jedynie co teraz wiedziałam to, to, że muszę stąd zniknąć.
Nie wiem jak i nie wiem gdzie, ale muszę to zrobić.
Drzwi pokoju się otwarły, a światło dobiegające z
przedpokoju rzuciło na ścianę jak i moje ciało długi cień sylwetki chłopaka.
Nie odwróciłam się. Nie chciałam żeby zobaczył mnie zapłakaną, a nawet jeśli by
mnie zobaczył od razu by poznał, że planuje coś. Nie umiałam przed nim niczego
ukryć. Wtuliłam bardziej w poduszkę zakrywając tym twarz i czekałam, aż
stwierdzi, że powinien mi dać spokój. Nie stało się tak. Poczułam jak łóżko
lekko ugina się pod jego ciężarem, a następnie ręce obejmują mnie w talii
przyciągając bliżej swojego ciała. Poczułam jego oddech na karku. Był
nierównomierny.
- Wiem, że coś
planujesz – powiedział dosyć cicho, tak bym usłyszała to tylko ja. Moje mięśnie
spięły się na jego słowa. Nic nie potrafiłam ukryć. Nawet jeśli nie pokazywałam
mu twarzy. Wtulił twarz w zagłębienie między moją głową, a ramieniem – nie chce
żebyś mnie zostawiała. Jeśli chcesz wyjechać weź mnie ze sobą – jego słowa mnie
bolały. Nie mogłam go wziąć. Musiała to sama załatwić. Prawda od nich się
wszystko zaczęło, ale czy to był powód by dalej wplątywać ich, jeśli teraz to
nie oni byli celem? Nie. To byłoby zupełnie bezsensu – Corin odezwij się –
odwróciłam się do niego przodem i wtuliłam w klatkę piersiową. Musiałam dać mu zrozumieć,
że wszystko jest dobrze. Przynajmniej na chwilę.
- Luke, ja nic nie
planuje – uniosłam na chwilę głowę uśmiechając się do niego – tylko czuję się
winna tego co się stało, ale nie chce o tym mówić kochanie – westchnął i
spojrzał na mnie tymi swoimi czekoladowymi tęczówkami. Nawet teraz, gdy w
pokoju było całkowicie ciemno można było ujrzeć, że jego oczy są smutne. Teraz
ten widok ranił mnie niesamowicie, więc nie chciałam wyobrazić sobie tego, co
będzie rano, kiedy obudzi się, a obok niego będzie jedynie puste miejsce. Wiedziałam,
że go to zaboli, ale taka była cena ich bezpieczeństwa.
- Corin … -
przerwałam mu kładąc palec wskazujący na środku ust. W ciszy i jedynie przy
świetle księżyca zaczęłam przyglądać się jego twarzy. Pieprzyk na nosie, piękne
czekoladowe oczy, pełne malinowe usta. Wszystko było idealne i moje, choć nie
na długo. Zdobyłam się na odwagę i złapałam za koniec bluzki szatyna zaczynając
ja delikatnie podwijać rękoma badając jego tors. Pod dłońmi przemykały jego
mięśnie, a ja po chwili ściągnęłam z niego materiał i zaczęłam delikatnie
całować usta. Chłopak ponownie położył dłonie na mojej talii by móc unieść mnie
i posadzić na swoim ciele tak by mógł patrzeć na mnie w wygodnej pozycji. Jego
ręce zaczęły naśladować moje i także ściągać bluzkę z mojego ciała. Duże dłonie
przyciągnęły moją twarz do jego i kontynuował przerwany chwilę temu pocałunek.
Moje dłonie zatrzymały się na jego policzkach przez chwilę jak i pocałunek, ale
z każdą chwilą przenosiłam się coraz niżej, zostawiając na szyi malinkę by
pamiętał, że jest mój na zawsze. Dla większości malinka jest znakiem
przynależności by pokazać to innym. W tym momencie miała być znakiem, że byłam,
jestem i będę, że nie zostawię go, a jedynie zniknę na jakiś czas, ale powrócę.
Po kilku „pamiątkach” zaczęłam składać pocałunki coraz niżej. Gdy doszłam do
dolnej części jego garderoby rozpięłam rozporek i ściągnęłam spodnie razem z
bielizną, ale nim zdążyłam cokolwiek zrobić zostałam podniesiona.
- Corin dzisiaj ja –
położył mnie na plecach, wsunął chłodne ręce pod moje plecy i w kilka sekund zdjął
ze mnie stanik. Jego usta delikatnie pieściły moje sutki, co chwila wysuwając
język, by doprowadzić mnie do jeszcze większego podniecenia jego poczynaniami. Gdy
stwierdził, że jego praca na tym miejscu mojego ciała została zakończona, jego
dłonie wsunęły się pod spodnie dresowe, które miałam na sobie i szybko je
ściągnął. Podniósł moje nogi tak by móc mieć całkowity dostęp do mojej
kobiecości. Wciąż miałam to głupie uczucie wstydu, gdy leżałam przed nim
totalnie naga, choć dobrze wiedziałam, że kochał mnie taką jaka byłam. Schował
twarz między moimi nogami, a ustami delikatnie sunął po czułym miejscu. Składał
delikatne pocałunki, co jakiś czas dodając do tego pracę języka. Zagryzłam
dolną wargę starając się nie wydawać żadnych jęków, by współlokatorzy nie
usłyszeli co dzieje się za ścianą. Każdy jego, choćby najmniejszy, ruch
doprowadzał mnie do coraz większego podniecenia. Język posunął się dalej i
zaczął penetrować mnie od środka tym razem sprawiając, że moje mięśnie zaczęły
spinać się jeszcze bardziej i zbliżając mnie do granicy między podnieceniem, a
orgazmem. Kiedy chłopak poczuł, że zaraz mogę dojść zatrzymał się. Uniósł się
nade mną i sięgnął do szafki. Spojrzał na mnie.
- Luke proszę –
jęknęłam wciąż zagryzając dolną wargę. Moje ciało pulsowało od środka z
podniecania i nienasycenia jego dotykiem. To jest jak narkotyk. Zaczynając
myślisz, że możesz się zatrzymać, ale z czasem chcesz więcej i nie umiesz się
zatrzymać. Chcesz więcej i więcej.
Nasunął na członka prezerwatywę
i nachylił się nade mną. Położyłam rękę na jego karku i delikatnie
przyciągnęłam do siebie. Chłopak jedną ręką oparł się na moją głową, a drugą złapał
w talii kiedy zaczął powoli we mnie wchodzić. Jęknęłam w jego usta podczas pierwszego
pchnięcia. Poczułam jak uśmiecha się. Położyłam dłonie na jego plecach, a gdy
pchnięcia były głębsze jęczałam mu w usta, wbijając paznokcie w plecy, po czym
zapewne będzie ślad na jakiś czas. Może to była już lekka przesada z tym
pozostawianiem śladów na jego ciele, ale po prostu nie umiałam odpuścić.
Chciałam by pamiętał jak najwięcej z tej nocy bo nie wiedziałam kiedy następnym
razem mnie zobaczy. Poprawił sobie moją nogę narzucając ją na siebie i
przyśpieszając tak, że wystarczyło parę
kolejnych pchnięć by moje mięśnie spięły się, a moje ciało doznało orgazmu.
- Luke – jęknęłam mu
do ucha przyciągając mocniej. Chłopak zaśmiał się i po chwili także doszedł
ściskając mnie nieco mocniej niż ja jego. Uśmiechnął się i pocałował mnie
jeszcze nim położył się obok mnie. Poprawił kołdrę, która już nie zakrywała nas
tak solidnie jak na początku naszych igraszek, po sam nos i przyciągnął mnie do
siebie całując w czoło.
Przeczekałam dwie godziny udając w miarę realistycznie, że
śpię, a gdy Brooks zasnął wstałam starając nie obudzić go ze snu i zaczęłam na
szybko ubierać. Zabrałam do torby najpotrzebniejsze rzeczy jak bielizna, ubrania
czy kosmetyki do torby i wyszłam
bezszelestnie z pokoju. W przedpokoju natknęłam się na Bells, ale i ta nie dała
radę mnie powstrzymać pokazując swoje najpiękniejsze oczy. Wyciągnęłam z
portfela dwustu- dolarówkę i położyłam podpisując na serwetce, że jest to na jedzenie
dla psa. Przytuliłam kudłatą psinkę, ucałowałam i wyszłam z domu z bólem serca.
Przypominało mi to jeden z filmów hollywoodzkich, gdzie bohaterka poświęca się.
Nie raz widziałam takie filmy i za każdym razem zauważałam lepsze wyjście jak
wszyscy widzowie, lecz dopiero teraz, gdy znalazłam się w tej samej sytuacji co
bohaterowie filmu zrozumiałam, że sytuacja nie jest taka prosta jak się wydaje.
Łatwo jest powiedzieć co ktoś powinien zrobić w danej sytuacji, ale gdy
dochodzi do tego, że trzeba samemu podjąć decyzję jesteśmy w kropce i nie
potrafimy zrobić nic. Jesteśmy bezsilni. Tak jak ja teraz. Myślałam, że jestem
już na dnie, ale to kolejne sztuczne dno w tym oceanie, które zaraz zapadnie
się rzucając mnie w gorsze dno.
Stanęłam niczym wryta na australijskim lotnisku. Tyle lotów,
a brak jakichkolwiek pomysłów. Spojrzałam na te, które niedługo miały wylecieć.
Chile, Londyn, Tennessee, Los Angeles. Może właśnie to było rozwiązanie? Nie
byłabym tam sama, ale nikt by o mnie nie wiedział. Podeszłam do kasy biletowej.
- Dzień Dobry w czym
mogę pomóc – starsza kobieta ok. 50 lat siedziała za okienkiem i uśmiechała się
do mnie dosyć zmęczona. Nie dziwię się była 3 w nocy.
- Najbliższy lot do
Los Angeles.
- Dowód tożsamości ?
- Spojrzała na mnie dosyć podejrzanie.
Miałam od niedawna 18 lat i nie wszyscy o tym wiedzieli. Podałam jej wszystkie
potrzebne dokumenty. Ta bacznie je przejrzała upewniając się czy nie są
podróbkami i oddała – za 30 minut odlatuje z pasa numer 7 – zapłaciłam jej i ruszyłam
w wskazanym przez nią kierunku. Torbę oddałam przy kontroli i zostało mi jedyne
10 minut do lotu. Zdążyłam kupić sobie kawę w Starbucks i wchodząc na pokład
samolotu wyrzucić pusty kubeczek do kosza na śmieci. Wsiadłam do samolotu i
usadowiłam się na wolnym miejscu przy oknie. Zwinęłam w kłębek i włożyłam słuchawki
do uchu. Ten odlot bolał, ale taka była cena i właśnie ją płaciłam.
„Miłość to
najważniejsza rzecz na świecie bo bez niej nie było by niczego”
Dla miłości walczyłam.
Dla miłości cierpiałam.
Dla miłości poświęcę nawet życie.
__________________________
Przepraszam, że od miesiąca nic nie dodawałam, ale miałam szlaban na komputer przez oceny i dzisiaj kuzynka pozwoliła mi wejść na komputer i napisać rozdział. Mam nadzieję, że nie zawiodłam was takim przebiegiem zdarzeń.
Nie mam jak was poinformować więc jeśli się n ie obrazicie ten rozdział będzie po prostu tak dodany ;)
I jeślio możecie napiszcie mi swoje tt / GG / FB / aski co tylko chcecie ;) tam mogę was informować/ lajkować czy co tam chcecie ;) z fona na szczeście się da ;P
Jeszcze raz przepraszam i liczę na choć krótką opinię
nie chcę, żeby odchodziła od luke'a. oni są idealni razem :(
OdpowiedzUsuńgenialny!
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
OdpowiedzUsuńzarąbisty <3
OdpowiedzUsuńGenialny ! :)))
OdpowiedzUsuńKocham twoje opowiadania !! ♥
OdpowiedzUsuńRozdział zarąbisty, czekam na nexta =D
20430412 - jeśli mogłabyś to powiadamiaj mnie na GG o nowych rozdziałach
No nie, nie, nie Corin nie rób tego, nie wyjeżdżaj! Chyba za późno eh :(
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jak wszystkie inne, jeju. Jestem ciekawa reakcji Luke'a, gdy się dowie, że Corin wyjechała... kurde, kocham to opowiadanie i czekam z niecierpliwością na następny rozdział x
@upsbrooks
Dopiero wczoraj trafiłam na twojego bloga, ale zdążyłam już nadrobić zaległości.
OdpowiedzUsuńProszę cię, nie zostawiaj nas i szybko wracaj.
Naprawdę wspaniałe opowiadanie!
Trzymaj się.
Biedny Luke znów stracil Corin. Jestem ciekawa jego reakcji gdy rano się obudzi a jej nie będzie. Ciekawi mnie też to jak sobie biedna poradzi w LA. Czekam na nastepny rozdział.
OdpowiedzUsuńJeśli możesz to powiadamiaj mnie o rozdziałach na TT- @NataliaWisniew
Tak wspaniale piszesz! :) Szkoda mi Luke'a jednocześnie rozumiem Corin. Ach ta miłość.! Czekam z niecierpliwością na następny. :)
OdpowiedzUsuń@hopebitchhope
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKOCHAM! ♥ Szkoda, że odeszła od Luke'a :( Prosiłabym abyś mnie powiadamiała tt: @hitikit
OdpowiedzUsuń@janomyangelx <- zmieniony user :)
UsuńCzy jeszcze bedziesz dodawac rozdzialy? Tesknie za lukiem i corin :(
OdpowiedzUsuń@JanoAreMyAngel. mój tt. świetnie to jest. jejku. *o*
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga<3 jest genialny! Prosze informuj mnie na tt @Kiniuul
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award. ;3
OdpowiedzUsuńWięcej na:you-will-be-on-my-mind-forever.blogspot.com
<3