czwartek, 10 października 2013

Chapter 33


      Usiadłam z całej siły na kanapie. Byłam na ojca tak bardzo zła, że przez przypadek wystraszyłam leżącą na niej Lalę. Pies zeskoczył z kanapy i pobiegł korytarzem w głąb domu. Przez moją złość cierpiały także będący w moim pobliżu ludzie i psy. Dlaczego ludzie? Ponieważ w drodze do domu pokłóciłam się z bliźniakami. Poszło o błahostkę, ale ja pod wpływem gniewu zbagatelizowałam to do ogromnych rozmiarów co uraziło ich. Wzięłam zdenerwowana pilot do ręki i zaczęłam przeskakiwać z kanału na kanał jednak żaden nie przykuł mojej uwagi. Rzuciłam pilot na siedzenie kanapy obok mnie i spojrzałam na sufit. Sufit nie należy do najbardziej interesujących miejsc w domu, ale jego zupełna prostota pozwala człowiekowi na uspokojenie się.

      Poczułam jak poducha, która służy za siedzenie w kanapie ugina się pod wpływem drugiego ciężaru. Obróciłam głowę w bok i ujrzałam Ginę. Uśmiechnęła się i położyła rękę na moim kolanie.
  - Skarbie co się stało
  - Nic
  - Kochanie widzę powiedz mi ulży ci na pewno – pogłaskała mnie po zewnętrznej części dłoni.
  - W centrum handlowych spotkaliśmy mojego tatę, zrobił mi awanturę i zaczął ich oceniać, a przecież nie zna ich ani trochę
  - Corin, więc może powinnaś porozmawiać z nim na spokojnie i wyjaśnić wszystko ?
  - Gina tu nie ma co wyjaśniać zna ich przeszłość i od razu myśli, że wie wszystko !
  - Zastanów się nad moim pomysłem – puściła mi oczko – najlepiej jest to zrobić pod gorącym prysznicem – wstała i poszła do swojego pokoju.

      Co jeśli miała rację? Jeśli naprawdę powinnam iść do domu, porozmawiać z nim na spokojnie, wszystko mu postawić w prawdziwym świetle i poznać z chłopakami. Ale nie tymi, którymi byli kiedyś, a tymi, którymi są teraz. Przeczesałam dłonią włosy i dosłownie czując jak to wszystko mnie przytłacza, ruszyłam na górę. Otworzyłam drzwi z łazienki i chwilę później stałam już naga pod prysznicem. Posłuchałam Giny i po prostu stałam w strumieniach wody zastanawiając się co dalej. Nie wiedziałam czy to dobry pomysł ruszyć do domu. Tata mógłby źle to wszystko przyjąć i po prostu stwierdzić, że zostałam namówiona do tego wszystkiego, a chłopcy mnie wykorzystują co prawdą nie było, nie jest i nie będzie. Znając ich przeszłość to był jego najoczywistszy tok rozumowania. Brać ich za kryminalistów, którzy wykorzystują bogatą dziewczynę na fałszywą przyjaźń. Ale przecież oni tacy nie są. Nawet nie chcieli mi mówić o swojej ciemnej stronie i wciągać do tego świata, w który ja wkradłam się przez uchylone drzwi niespostrzeżenie. Nikt mnie nie zapraszał, a wepchnęłam się na chama co poskutkowało lepszym jutrem dla chłopaków. Ani trochę nie żałuję swoich decyzji. Jestem wręcz dumna ze swojego uporu, który pomógł chłopakom.

      Poczułam chłodny dotyk na skórze. Pomimo praktycznie gorącej wody przeszły mnie ciarki. Nikt nie miał tak bipolarnych rąk jak on. Obróciłam się i zobaczyłam bruneta z blond pasemkiem na czubku głowy. Kolczyk wciąż idealnie uwydatniał jego wargi przez co miałam jeszcze większą chęć na nieustanne całowanie ich. Jego tors. Idealnie wyrzeźbiony i opalony w dodatku pokryty kilkoma tatuażami, które sama nie wiem jakie miały znaczenie. Rozumiałam napis na piersi, ale symbole z filmu „Król lew” zbijały mnie z tropu. Jednak pomimo tego pasowały do niego jak nikogo innego. Spojrzałam w jego oczy. Były smutne, a jedynym powodem dlaczego dawały taką aurę były moje humory.
  - Przepraszam – wtuliłam się w jego mokry tors. Chłopak zasunął drzwi z kabiny i objął mnie.
  - Skarbie jest dobrze – pocałował mnie w czoło – każdy ma gorsze momenty, a my trochę przesadziliśmy – odsunęłam się. Spojrzałam na niego ze swojej dość niskiej pozycji i obdarowałam go jednym z najpiękniejszych uśmiechów jakie posiadałam. Chciałam mu wynagrodzić wszystkie krzywdy jakie dziś przeze mnie musiał znosić. Zbliżyłam się do niego nieco gwałtownie i wpiłam w jego usta. Moja ręka dłuższy czas wędrowała po torsie, gdy język toczył zażytą walkę jednak po chwili zaczęła zjeżdżać w dół do okolicy męskości chłopaka. Popchnął mnie delikatnie na ścianę, a ja drażniłam się z nim co jakiś czas przelotnie zahaczając o jego członka. Po grymasie wywnioskowałam, że strasznie denerwuje go ta gra, ale jego przyjaciel miał całkowicie inne zdanie. Co sekunda stawał coraz bardziej. Moje pocałunki zaczęły schodzić na jego szyję obcałowywując każdy milimetr jego idealnie opalonej skóry. Czułam jak co chwila niewinne ociera się o moje ciało próbując namówić mnie do dalszych działań, ale mi ta sytuacja strasznie się podobała. Dawała mi niesamowitą satysfakcję, że mam teraz nad nim całkowitą przewagę. Czułam się panią sytuacji.
- Corin nie męcz mnie – jęknął cicho. Postanowiłam, że zlituję się nad nim, więc moje pocałunki zaczęły schodzić po torsie coraz niżej, a moja kolana uginać sprowadzając do przykucu tak, że sterczący członek był idealnie na wysokości moich ust. Spojrzałam w górę. Uśmiechnął się dając mi znak, że mam wolne pole do popisu. Po raz kolejny byłam w sytuacji, gdy jedynie to co słyszałam od innych było moim jedynym doświadczeniem. Stwierdziłam, że jeśli poprzednim razem nie zrobiłam nic źle tym razem nie może być gorzej. Położyłam ręce na jego biodrach, a jego członek chwilę później wylądował zassanych między moimi wargami. Energiczne ruchy kontrolowane przez chłopaka sprawiały, że jego męskość stawała się coraz to grubsza. W momencie, gdy myślałam, że już tryśnie nagle przestał. Znów nie chciał dochodzić sam co mnie cieszyło i pokazywało, że zależy mu na przeżywaniem wszystkiego razem. Złapał moje dłonie pokazując mi, że mam wstać. Zrobiłam to stając na wysokości jego brody. Schylił się by pocałować mnie namiętnie tuż przed chwilowym wyjściem z kabiny. Gdy otwarł drzwi do małej przestrzeni kabiny wpadło chłodne powietrze. Poczułam jakby ktoś wrzucał mnie w upalny dzień do lodowatej wody. Całe moje ciało pokryła gęsia skórka, a zęby mimowolnie zaczęły uderzać o siebie wydając „ szczerkanie”. Chwilkę później chłopak wrócił do kabiny „ubrany” w prezerwatywę. Jego usta znowu złączyły się z moimi, a ręce powędrowały na talię przybliżając moje ciało do jego. Nie przerywając pocałunku jego ręce błądziły po moim ciele zatrzymując się na piersiach. Prawą ręką zaczął ściskać piersi jedną po drugiej, a drugą położył na moim udzie.
  - Lu – jęknęłam mu do ucha, gdy mocniej zagryzł się na szyi. Jego przyssanie się do mojej szyi zapewne poskutkuje porządną malinką, która nie zejdzie tak łatwo. Prawa dołączyła po drugiej stronie do lewej unosząc mnie opartą o ścianę. Nogami oplotłam się w talii chłopaka i poczułam jak gwałtownie we mnie wchodzi. Nie było to nieprzyjemne uczucie. Było wręcz odwrotnie. Podobał mi się jego zdecydowany ruch. Przyległ do mnie ciałem tak, że nie było między nami ani trochę wolnego miejsca. Zarzuciłam ręce na jego ramiona by jego ruchy były bardziej swobodne. Każde jego pchnięcie coraz bardziej podniecało mnie sprawiając, że jęczałam mu do ucha co dodatkowo go nakręcało. Wciąż było mi głupio po ostatnim razie, ale nie potrafiłam się kontrolować. To było silniejsze ode mnie. Poczułam jak jego członek zaczyna robić się ponownie coraz grubszy, aż w końcu zrobiło mi się niesamowicie ciepło, a moje mięśnie spięły się najbardziej jak było to możliwe.
  - Luke – jęknęłam ostatkiem sił.
  - Tak wiem skarbie – delikatnie odstawił na ziemię. Znów poczułam grunt pod nogami i resztkami sił stałam przed chłopakiem, który uśmiechał się od ucha do usta wpatrując w moje oczy. Moja klatka piersiowa szybko unosiła się i opadała, gdy płuca łapały dusze garści powietrza. Nie tylko chwilowy stosunek powodował przyśpieszony oddech, ale też sama obecność chłopaka sprawiała, że miałam problemy z prawidłową pracą organizmu. On po prostu działał na mnie jak najlepszy narkotyk. Uzależnił mnie i sprawił, że organizm nie potrafił poprawnie funkcjonować.
  - Dziękuję – pocałował mnie i zagryzł na chwilę dolną wargę. To dodatkowo niszczyło mój rozum do takiego stopnia, że mój ledwo co uspokojony rytm serca znowu szalał. Czy to możliwe, że druga osoba może tak na mnie działać? Naprawdę to nienormalne, że drugi organizm może robić takie rzeczy ze mną powodując tyle zaburzeń.
      Chłopak rozsunął drzwi i wyszedł do o wiele chłodniejszej części łazienki. Podążyłam za nim. To było nieuniknione. Musiałam stąd kiedyś wyjść nawet jeśli miałabym przejść do temperatury 10 stopni. Postawiłam stopy na lodowatej podłodze, po czym szybko zakryłam swoje ciało puchowym ręcznikiem, który przeplotłam na piersiach. Chłopak już od kilku chwil stał w bokserkach i właśnie zapinał spodnie. Uśmiechnęłam się i podeszłam do lustra. Jak zwykle moje próby zmycia resztek makijażu pod prysznicem zaskutkowały jedynie jeszcze większym rozmazaniem pozostawiając moje oczy z wyglądem na „pandę”.
  - Boże – skomentowałam swój wygląd i szybko wyciągnęłam rękę po chusteczki nawilżane. Szybko poprawiłam się i kolejny raz ujrzałam swoją twarz bez jakiegokolwiek makijażu. Oczy wydawały się strasznie małe, a twarz taka blada i sina. Nie lubiłam widzieć siebie bez makijażu moje kompleksy nasilały się wtedy najbardziej. Dlatego wolałam z samego rana pomalować się jak najszybciej się da by odgonić je od siebie.
  - Skarbie – chłopak przytulił mnie od tyłu – więcej pewności siebie
  - Łatwo ci mówić – westchnęłam i odwróciłam się do niego przodem. Rzadko ktokolwiek widział mnie w takim stanie od kiedy zaczęłam się malować. A prawdę mówiąc Lukey był pierwszą osobą, która taką mnie zobaczyła to był jedyny wyjątek.
**
      Od kilku dni sytuacja wyglądała tak samo. Tym razem to ja chodziłam przybita bijąc się z sobą i nie wiedząc jaką decyzję podjąć. Wciąż każda opcja miała swoje zalety, które natychmiastowo były tłumione wadami. Nic mi nie odpowiadało. Jednak po dzisiejszych rozmyśleniach stwierdziłam, że muszę iść do ojca i porozmawiać. Ktoś powinien zrobić pierwszy krok do pogodzenia się, a jeśli ojciec brał wszystko na siłę to ja muszę być tą mądrą osobą, która załagodzi całą zaistniałą sytuację. W końcu to ja byłam jej przyczyną. Co dziwne nie obwiniałam się o to ani raz, a powinnam ponieważ przez to straciłam jedyną rodzinę jaką miałam. Oczywiście miałam babcię i dziadka, ale oni mieszkali w Nashville. Z której strony by nie patrzeć było to strasznie daleko od Melbourne, zaś druga babcia nie żyła, a dziadek był skłócony z ojcem na śmierć i życie przez co ucierpiały nasze relacje. Matka była jedynaczką, a ojciec miał brata, który wyjechał dawno temu w świat i nie wrócił. Wujek Jeff był strasznym marzycielem i zniknął, kiedy miałam 5 lat. Pamiętam go jedynie ze zdjęć. Przypominały mi one o tym jak dużo mówił o świecie co by to nie chciał zwiedzić i gdzie by to nie pojechał. Przez kilka lat wysyłał pocztówki, ale po kilku latach przestały przychodzić. Najprościej w świecie zerwał z nami kontakt.
      Podeszłam do walizki, z której wciąż nie wypakowałam się całkowicie i wyciągnęłam czyste ubrania. Szybko przebrałam się i ruszyłam na dół.
  - Bells ! – krzyknęłam, a pies wraz z Lalą znalazł się w kilka sekund tuż obok mnie. Zapięłam labradora na smycz i wyszłam z nią z domu.  Postanowiłam zrobić sobie z nią spacer, który zaprowadzi nas do domu. Spacer prowadził nas przez park, centrum miasta i plażę kończąc na moim domu. Jednak najdłużej byłam właśnie na plaży. To tutaj ciągle uciekałam, gdy myśli mnie przytłaczały. Fale odbijające się o skały i chłodna bryza oczyszczały mój umysł pomagając trzeźwiej myśleć. Tego właśnie mi było potrzeba. Nie wiedziałam jak miałam zacząć rozmowę by nie zostało to wszystko źle odebrane przez tatę. To był typowy mężczyzna wszystko oceniał po okładce i miał gdzieś szczegóły, które właśnie były najważniejsze. Chciałam po prowadzić rozmowę tak by w końcu zrozumiał, że to co sądził o nich nie jest prawdą i pokazać mu wszystko tak jak wyglądać powinno.
      Westchnęłam głośno siadając po turecku na piasku. O tej porze dnia było tu pusto. Był praktycznie wieczór, a ludzie wolą tu siedzieć od rana do późniejszego po południa, kiedy jeszcze słońce ogrzewa ich skórę. Teraz było tu nieco chłodniej, ale równie cudownie. Bella zmęczona bieganiem niczym szalona leżała obok mnie patrząc na taflę wody, która jedynie niecały kilometr od nas uderzała o skały dając idealny dźwięk uspokajający mnie. Mogłabym tu zostać na zawsze, ale nie mogłam być, aż tak nieodpowiedzialna. Musiałam wrócić na noc do chłopaków ponieważ znając ich już zamartwiali się moim zniknięciem.
  - Bells musimy iść – wstałam nieco niezdarnie z chłodnego piasku i zapinając psa na smycz ruszyłam w kierunku dobrze znanego mi osiedla. Nie byłam tu dobre kilka miesięcy, ale nic nie uległo zmianie. Powoli stawiałam każdy krok jakbym wracała po kilkudziesięcioletniej nieobecności. To było dosyć niezręczne. Nie powinnam się tak czuć w końcu to był mój dom, moje osiedle, a szczerze mówiąc czułam się niczym intruz. Podeszłam do bramy domu i kluczami otworzyłam furtkę. W salonie paliło się światło co oznaczało, że moje wyjście nie poszło na marne. Zbliżyłam się do drzwi wejściowych i ostrożnie włożyłam klucz do zamka i przekręciłam, a wraz z nim mój żołądek. Stres zżerał mnie od środka, ale zaszłam zbyt daleko by się wycofać musiałam wejść i zakończyć postawione przeze mnie zadanie. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Wszystko było jak kiedyś. Tata nic nie zmienił. Puściłam psinę na dom, a sama wcześniej zamykając drzwi ruszyłam do salonu gdzie na kanapie leżał mój ojciec.
  - Tato ?


________________________________

Tak wiem strasznie przeginam swoją nieobecnością, ale po mojej długiej nieobecności w szkole muszę nadrabiać co ciekawe nie jest, gdy udało mi się zdobyć kilkudniową pracę, w której totalnie się opierdalam, a przez resztę czasu zasuwam, żeby nadrobić materiał ( dostałam 5 z maty ze sprawdzianu na który totalnie się nie uczyłam xD ). Przepraszam i mam nadzieję, że rozdział na 2.110 wyrazów was ucieszył ponieważ każdy kolejny ma coraz więcej wyrazów ^^
Od niedawna postanowiłam, że każdy kolejny będzie miał ich więcej od poprzedniego. 
Liczę na waszą opinię chociażby opierdol za nieobecność ;)
Do napisania ♥  

4 komentarze:

  1. super rozdział, oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne!! Mówiłam już, że kocham to ff?? Jestem twoją fanką #1 :D Ciekawe,jak przebiegnie jej rozmowa z ojcem.. Może zamknie ją w wieży? Albo chociaż na balkonie?? xd Oby nieee ;) Już się nie mogę doczekać nn! Nawet gdybym miała czekać 2 razy dłużej niż teraz, to spoko. Warto :**
    @Epic40713354 <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu twoje oowiadanie przeczytalam najszybciej z tych ktore czytalam. Nawet Dark o Harrym mnie tak nie wciagnal. Prosze zaobserwuk mnie na tt i informuj o kolrjnych rozdzialach jak mozesz. Jestes super @Dhoran24Niall

    OdpowiedzUsuń